Buttuś to akurat ćwiczonko lubię widać że ile ludzi tyle upodobań i musze wyznać szczerze że dzisiejszy Weider uratował mnie przed obżarstwem

tak , przyznaję, nie mogłam sobie ze sobą poradzić, mam małe problemy w domu, które siedzą w mojej głowie i urastają do niebotycznych rozmiarów...wybrałam się na rower żeby się pozytywnie naładować, żeby już nie myśleć...i faktycznie dobrze mi to zrobiło, zaplanowałam poszczególne etapy diety...
wróciłam do domku na serial, zjadłam jogurcik na kolację, a potem się zaczęło...pomyślałam że zjadłabym kanapkę, zrobiłam sobie dwie kanapki, z białym chlebem którego nie jadłam ponad miesiąc...potem zrobiłam sobie kolejne dwie...
a po głowie kłębiły mi się myśli żeby kupic chipsy i czekoladę na wieczór..już prawie szłam do sklepu, ale pomyślałam że musze jeszcze dziś Wiedera zrobić...więc zaplanowałam że poćwicze,pojdę do sklepu, wykąpie się i będe to wcinać przed kompem...aż mi się gęba uśmiechała na samą myśl
Zaczęłam ćwiczyć weidera, 10 powtórzeń...z każdym ćwiczeniem pojawiały mi się myśli żeby nie isć do sklepu, już się objadłam a co dopiero cała czekolada, cola i max paczka chipsów....w życiu nie zobaczę 8ki na wadze jak tak będe postępować...ale z drugiej strony wmawiałam sobie że tylko dziś, jutro już sumiennie będe robić swoje....

kiedy skończyłam Weidera już wiedziałam że nie pójde do sklepu, bo byłabym najgłupszą idiotką na świecie gdybym tak zaprzepaściła wszystko to co osiągnęłam, nad czym tak dzielnie pracuje i o czym marzę...

będe już silniejsza, już to wiem...żadnych takich głupich pokus...a te kanapki, to było ostatni raz, myślę że większość kalorii przed chwilą spaliłam, bo jeszcze mam gorące mięśnie i pot ze mnie spływa



jak łatwo jest się roztyć...a tak ciężko tego pozbyć....