-
nio mi widok chudych lasek raczej nie pomaga dlatego dietka plus ruch domowy może za kilkanaście kilogramów pójdę na siłownię ale nie teraz... zawsze w takiej sytuacji mam wrażenie że na mnie patrzą i komentują ehh zwichrowana ta moja psychika
-
Agula na siłownie nigdy nie chodziłam, niestety ostatnio nie chodze także na fitness ale fitness z „patyczakami” to małe piwo mnie zdarza mi się zaliczyć basen i tam wyskoczyć w stroju kompielowym niektórzy się gapią jakby pierwszy raz w życiu grubaska widziały ale co tam mam takie prawo chodzić na basen jak te wszystkie chudzielce przecież człowiek większy gabarytowo nie znaczy gorszy, więc Agulka, do niczego się nie zmiszaj ale wstyd na razie schować do kieszeni i wybrać się na fitness, siłownie, basen itp. a bywając w takich miejscach wraz z nadmiarem kilogramów, będzie znikał wstyd (ten schowany w kieszeni )
Groodka a niech sobie patrzą i komentują jak nie mają co robić, stwierdziłam że szkoda życia by przejmować się takimi rzeczami, choć przyznaje czasem to strasznie dołuje
-
Witam i o samopoczucie pytam
Właściwie to naprawdę nie ma się co tymi paniami przejmować . W większości mają jeszcze niższą samoocenę niż my i jakoś się przecież muszę dowartościowywać, nieprawdaż ? W przeciągu ostatnich dwóch dni basenkowania, zostałam już nie raz i nie dwa, zmierzona po chamsku wzrokiem i szczerze mówiąc ubaw miałam nieziemski, gdy zamiast spuścić główkę i uciec jak grzeczny grubasek, przystanęłam ze lekkim uśmiechem na twarzy i znacząco uniesionymi brwiami czekając co mi mają do powiedzenia. Reakcją była buraczana twarzyczka i obrót na pięcie. Planuję to stosować do znudzenia .
A w ogóle to właśnie zauważyłam Agitko, że mamy dokładnie tyle samo balastu do zrzucenia. Oj, zdecytowanie będę tu wpadać częściej Trzymaj się
-
Hihi. Przypomniała mi się jedna scena na basenie Rzecz działa się we Wrocławiu, piękny obiekt - fitness, siłownia i takie tam oraz wspomniany basen. Ja na luzaczku przebrana w strój wychodzę z szatni i nagle słyszę: "jejku, jaka gruba pani!". Skwitowała mnie tak dziewczynka w wieku około 6 lat. Dzieci nie mają zahamowań Tatuś dziewczynki coś tam jej powiedział, że tak nie wolno mówić, a ja sobie pomyślałam, że właściwie czemu nie - widzi, to mówi co ma na myśli.
Czasem wkurza mnie, jak znajomi unikają rozmawiania o gabarytach w mojej obecności. No dobra, niby powinno być to miłe. Ale nie jest. Sytuacja, w której na przykład koleżanki mówią o swoich dietach, a nie mają właściwie nic do zrzucenia, są wkurzające. Czasami wolałabym, żeby ktoś powiedział "Aga, wiem jak schudnąć, pomogę Ci", a nie unikał tematu, albo szybko zmieniał wątek, kiedy coś zaczyna się mówić o odchudzaniu. Przecież dokładnie widać, że jest mnie za dużo. I bardziej wkurza mnie uniknie tematu niż poruszenie wątku mojej sylwetki, też tak macie?
Czy czujecie się czasem jak trędowate albo niewidoczne? Że albo skreśla się Was na starcie z powodu tuszy (na przykład nie proponuje się Wam rozrywek sportowych), albo unika wątku Waszego wyglądu...
Dzięki za Wasze wpisy na temat ćwiczeń. Cieszę się, że nie jestem osamotniona w swoim wstydzie Muszę poszukać jakiegoś fajnego miejsca w Poznaniu, gdzie osoba prowadząca pomoże mi stanąć twarzą w twarz z moimi kilogramami, zamiast udawać, że nie ma tematu. Chociaż nie wyobrażam sobie, żeby mógłbyć to trener z dużego centrum sportowego. Jakoś wydaje mi się, że oni są bardziej nastawieni na chude laseczki, a nie na kogoś, kto chciałby naprawdę schudnąć...
Gratuluję Wam Waszych zrzuconych sadełek!!! Mam nadzieję, że ja też niedługo będę mogła pochwalić się sukcesami
-
agula tacy są ludzie trudno nie zmienimy tego... przyznaje że mam dziwne uczucie jak osoba która ma 165cm i waży ok 48kg mówi że się musi odchudzać bo przytyła nie rozumie tego... jeśli jest poruszany jakiś temat taki wagowo-dietowy to znajomi rozmawiaja tak jakby mnie problem nie dotyczył że jestem taka gruba i to się nie zmieni (więc po co pytać o zdanie grubasa ?? ) ehh...
agula mój starszy brat (2 dzieci) powiedziała kiedyś że to co mówi dziecko jest szczere i prawdziwe... ale czemu muszą mówić
pozdrawiam
-
Agula, bardzo się cieszę, że poznam Cie na wrocławskim zlocie.
A jeśli chodzi o temat, na który dyskutujecie, to może napiszę coś od drugiej strony. Rok temu przez kilka miesięcy chodziłam na siłownie i do fitness klubu. Byłam już wtedy bliska wagi docelowej i - choć do chudej laski mi było daleko - nadwagi nie miałam. I muszę przyznać, że jedną z pierwszych rzeczy, które zauważyłam, było to, jak mało widziałam tam osób faktycznie otyłych. Na widok każdego chlubnego wyjątku mordka mi się uśmiechała i w myślach gratulowałam dziewczynie, że zamiast siedzieć w McDonald's i się obżerać, coś dla siebie robi. Może to więc wcale niekoniecznie jest tak, że te szczuplejsze osoby negatywnie zareagowałyby na Wasz widok na siłowni? Może przynajmniej część tych negatywnych reakcji siedzi w Waszych głowach?
A dzieci faktycznie są szczere do bólu. Gdy półtora roku temu byłam w Polsce po prawie dwuletniej nieobecności i ważyłam 91 kg, córeczka mojej siostry stwierdziła: "Wiesz Triniu, Ty jesteś taka sama, jak przed wyjazdem, tylko wtedy byłaś chudsza i młodsza". Ten komentarz był chyba jednym z powodów, dla których miesiąc później zaczęłam dietę.
Uściski i powodzenia.
-
groodka cieszę się, że nie tylko ja czuję się niewidzialna, kiedy ktoś gada o odchudzaniu Bo już myślałam, że tylko na mnie ludzie tak reagują Możliwe, że to działa trochę jak chęć dowartościowania - ktoś mówi, że musi schudnąć, po to, żeby ktoś inny powiedział, że wcale nie i że świetnie wygląda. Zresztą niektórzy robią z tego cel sam w sobie - moja szefowa ciągle jest na diecie i musimy znosić jej humory w zależności od tego jaką akurat stosuje. A w sumie wcale nie musi...
Triss dzięki za odwiedziny! Hmm, może masz rację, że wiele dzieje się po prostu w naszych głowach... Podobno każdy ma kompleksy. Możliwe, że osoba, którą ja oceniam jaką zgrabną, tak naprawdę czuje się źle w swoim ciele i zupełnie nie zwraca uwagi na ludzi wokół, bo sama uważa, że jest zbyt duża...? Tak to jednak jest często z nami kobietami, że we wszystkim dopatrujemy się drugiego dna i wyobrażamy sobie opinie, których nie ma. Czasami zazdroszczę facetom ich konkretnego podejścia do życia i odbierania dokładnie tego, co się mówi czy robi, bez dorabiania filozofii do tego No i zazdroszczę też tego, że niezależnie jak taki jeden z drugim wygląda, zwykle zaznacza, że jest najprzystojniejszy i w ogóle najwspanialszy Urodziłam się jednak kobietą i czasem muszę conieco poukładać w głowie, żeby potem stawić czoła swoim własnym demonom. Cieszę się, że mogę na Forum poznać różne opinie. Może to pomoże mi w przyjęciu najważniejszej rzeczy - ważę za dużo i chcę schudnąć. Niezależnie od tego co myślą o tym osoby z bliższego lub dalszego otoczenia...
Również ściskam serdecznie
-
Dziewczyny ja mam podobne odczucia, mam świadomość tego jak wyglądam i że jest mnie za dużo, mnie nie wkurza rozmowa o moich gabarytach, ale dostaje białej gorączki gdy zgrabne laski nie mające nadmiaru kg potrafią pół dnia lamentować, że muszą się odchudzić a do mnie wylatują z tekstem „przecież źle nie wyglądasz”
Agula jak znajdziesz jakieś fajne miejsce w poznaniu do walczenia z kilogramami to podziel się tą informacją może i ja się tam wybiore.
Gorąco pozdrawiam
-
Apropos tego co napisął Triss i tego co mamy w głowach to czytałam kiedyś, że każda gruba dziewczyna ma wsobie chudą dziewczynę a przestrzeń między chudą a grubą wypełnia czekolada he he - ja tak ma na pewno.
Moja chuda dziewczyna idzie dizałać aby pozbyć się nadmiaru czekolady.
Pozdrawiam
serdecznie
-
Cieszę się, że trafiłam na Twój wątek gdyż:
1. Obie mamy (jak domniemam) na imię Agnieszka. A wszystkie Agnieszki to fajne babki;)
2. Jesteśmy niemal rówieśnicami - o ile ta cyferka przy Twoim nicku to rok urodzenia (ja jestem dobry rocznik 78...;))
3. Obie jesteśmy z Poznania! A wiadomo - Poznań rulezzz ;)
4. Waga wyjściowa niemal identyczna - ja zaczynałam od 92...
5. ...a końcową też mamy prawie taką samą - ja marzę o 62 kg ale podświadomie myslę o 57;) Ale pamiętam jak wyglądałam ważąc 65kg i też było nieźle.
6. Nie wiem ile masz wzrostu - ja 170cm. Ty pewnie masz centymetry zbliżone skoro dążysz do wagi 61kg.
7. A może nawet blisko siebie mieszkamy? Ja na Winogradach, tuz przy Cytadeli. Przez pół roku chodziłam na Posnanię ale jak się zaczął sezon to siłownię/aerobic zastąpiłam rowerem (kwietniowy, ambitny zakup;) A teraz mimo, że z chęcią bym sobie pochodziła poćwiczyc to czasowo niestety nie wyrabiam.
8. Obie w tickerku mamy Kubusia Puchatka!
9. Nie wiem ile więcej wspólnych cech posiadamy ale na pewno jakieś się znajdą;)
A skoro tyle nas łączy to czemu tego nie wykorzystać we wspólnej walce z kilogramami?;)
Pozdrawiam ciepło :)
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki