Witam wszystkich światecznie. Naszczescie jutro juz koniec świat bo pod wzgledem jedzenia to fatalnie. ale kurcze jak tu nie jesc jak takie smaołyki a i tak juz ograniczam prawie do minimum. Na sniadanie zjadłam kiełbaske ale tylko pół, bez chleba i jedno jajko. Sałatka była z domieszka majonezu i jogurtu, czyli tez nie niejgorzej. Na obiad kusiły mnie pyzy ale ich nie ruszyłam. A na kolacje galart warzywny. Tylko niestety pomiędzy posiłkami czyli w porze picia kawy było troszkę gorzej. Tym bardziej jak widziałam jak mój brat co chwile przychodził do mnie do pokoju po kawałek ciasta, On to ma dobrze może jeśc i nie tyje.
Ale na pocieszenie dodam że duzo sie ruszałam wiec chociaz to zle jedzenie czyli pyszne ciasta spaliłam. 2 x 30 min, steper, spacer i 30 min. aerobiku. Do tego piłam duzo wody i ciągle latałam do WC.

Przeczytałam w gazecie fajne zdanie: " Popatrz na swojego hiacynta w doniczce. Ile energi i uporu musiał z siebie wykrzesac, żeby przebic sie przez swoja twardą skorupe cebulki. Chyba nie powiesz ze jestes słabsza od kwiatka" .