Dzięki, Marzenko. Właśnie wróciłam z Multikina i jakoś mi lepiej, mimo, że zapewne jakiś czynnik to zepsuje. W każdym bądź razie dzięki, bo to głównie przez Ciebie się zebrałam do pionu. ;-P
Zdrowie już ok, zresztą moje zmiany nastroju nie są spowodowane bólem fizycznym, a raczej tym psychicznym. No, ale tak na forum może tajników mojego życia nie będę opisywała.
Kręgosłup już czasami tylko minimalnie pobolewa, reszta też ok, więc już nie marudzę.
A waga.. tak, blokuje mnie bardzo i zamyka mi drzwi przed nosem, a strasznie tego nie lubię. Nie dość, że po załamaniu po śmierci ojca tyle lat zmarnowałam, to teraz jak się na tyle podniosłam, by znowu zacząć ŻYĆ a nie wegetować, to zakułam się w kajdany wagi.
Masz rację, trzeba walczyć o siebie i myślę, że z Twoim (i reszty dziewczyn) dobrym słowem i moją siłą i oślim uporem jakoś się uda. ;-)

Chcesz się ważyć codziennie? Hm, ja tam nie przykładam do tego aż takiej wagi, ale codziennie to chyba za często. Najlepszym dla mnie wyznacznikiem są ubrania. ;-)
Nie rzucaj się z górki, bo obiecałaś mi jakieś wakacyjne atrakcje. ;-PP