wiesz, nie chodzi o sfere ekonomiczno-infrastrukturalno-polityczna (skomplikowanie zabrzmialo)
tylko o mentalnosc... boszz jak sie zrazilam do ludzi, wlasciwie mojej rodziny przyszlej i obecnej.. i na sama mysl ze mam jechac na swieta bozego narodzenia to mnie mrozi...
niektorzy niestety sa tak zamknieci umyslowo ze nie potrafia zrozumiec ze nie moge siedziec w jednym miesjcu caly dzien skoro jestem TYLKO 2 dni w polsce...i sie obrazaja... i nie moga zrozumiec ze nie moge pic wieczorem skoro rano jade autem 1000km... i narzekaja na dzien dobry dzien dobry nie mowiac... i stosuja sie do zasady "zastaw sie a postaw sie" i maja wielkie pretensje czemu nie jestem w stanie zjesc wiecej niz kawalek miesa... i pakuja zarcie na "droge" ktore za rogiem wypieprzam bo nie bylabym w stanie tego zjesc...
to byl koszmarny weekend i nadal go odsypiam ....
ale wlasnie najgorsze w tym wszystkim ze sobie uswiadomilam ze Polska to juz nie jest moj dom, nie jest miejscem w ktore chetnie wracam....smutno mi sie zrobilo niesamowicie, czulam sie jak kosmita....stracilam swoje miejsce na ziemi
a moze mam je juz tutaj?
waga w gore, poki co zjadam zapasy... jak sie skoncza zabiore sie za jakies ostre ciecia w menu![]()
Zakładki