-
Kochana....ja przetrwasz pierwsze 2 tyodnie na diecie...to potem już tylko z górki. Przestaniesz myśleć tylko o jedzeniu i odliczać każdą sekundę do obiadu/podwieczorka/kolacji. Zaczniesz się zajmować innymi rzeczami a dieta tak po prostu, jak oddychanie stanie się czymś zupełnie naturalnym...niemal nie zauważalnym ( tylko na wadze będzie widać...i po ciuszkach!!!) Więc się nie poddawaj !!! Słyszysz ???
A co do wspierania przez innych ludzi...to powiem ci, że nie licz na nikogo, kto nie przechodzi bądż przechodził kiedyś to samo co ty. Takie już moje doświadczenie. Mojej decyzji o diecie nikt ze znajomych nie szanuje, poza jedną przyjaciółką, która też ma nadwage, schudła i wie co znaczy ( jak to ona mówi) :" wchodzić do sklepu i kupować co pasuje a nie to, co się podoba".
Ostatnio moja dobra koleżanka chciała mnie poczęstować ciastem...jak odmówiłam to zaczęła namawiać używając czysto emocjonalnych argumentów, że sama robiła i ile to ona czasu przy tym nie spędziła. A jak powiedziałam, że sie odchudzam, to skwitowała : trzeba siebie zaakceptować. Sama jest chuda jak przecinek i mimo że ją bardzo lubie strasznie się wkurzyłam. Ale się uspokajam i myślę, że nigdy nie miała 30 kg nadwagi i nie wie co mówi.
Ściskam!
Ps. Szczęściara z ciebie, że mogłaś w restauracji zjeść rybe na parze...praktycznie we wszystkich knajpach które znam wszystko jest smażone, w panierkach...prawie że nie ma alternatywy. Chyba że jakaś sałata... ale najczęściej jest jej mało i np z serem , zawiesistym sosem i pieczywem. Ech.... okres diety to czas chyba na zerwanie kontaktów towarzyskich...bo ani wypad na piwo ani nic....a nie znosze się tłumaczyć ludziom z tego, że się odchudzam.
-
Re: Dziekuje Aniu
Witaj Aniu
Już spieszę z wytłumaczeniem, jak masz zrobić swój odnośniczek
Wchodzisz na stroną głowną -> tam masz "profil towarzyski".
Pod suwaczkiem wklej tego linka poniżej, tylko usuń spację na początku linku - pomiędzy [b][b][link widoczny dla zalogowanych Użytkowników] Ania wpisze swój tekst
-
Witajcie we wtorek
dziewczyny,
ja niestety, przetrwalam i dwa tygodnie diety, i dwa miesiace, a nawet wiecej i NIC a NIC sie nie przyzwyczailam. Wciaz czekam na obiad/kolacje, a moje myslenie o jedzeniu nie pozwala mi funkcjonowac.
Praktycznie caly moj dzien to myslenie o jedzeniu. Wstyd. Ja mieszkam we Francji i tu w restauracjach ryba na parze i mnostwo salaty nie jest wcale podejrzanym daniem dietetycznym,tu przynajmniej nie musze sie nikomu tlumaczyc, ze sie odchudzam. A jak naprawde mi zadaja pytania, to sprytnie odpowiadam, ze mam maly problem z watroba i nikt wiecej mnie nie pyta.
Ja niestety, mam taka prace, ze nie moge zawiesic kontaktow towarzyskich, niestety, wciaz jestem narazona na jakies ciasta, cukierki i Bog wie co jeszcze.
Ja mysle dziewczyny, ze macie racje, tylko ten nas zrozumie, kto ten problem sam posiada, inaczej kolezanki szczuple i jedzace ciasta moga sie jedynie na nas obrazic. Trudno, widocznie nie sa to prawdziwe kolezanki.
Ja nie poczestowalabym bylego alkoholika kieliszkiem alkoholu, choc sama nie pije. Ale coz tam, nie ma co sie rozczulac...
Po drugie, jesli ktos mial nadwage (czy raczej byl otyly wskutek nadmiernego objadania sie) przez cale zycie, to juz chyba do konca musi sie pilnowac.
Ja swoj nowy styl nie nazywam DIETA, bo poprzez to slowo psychologicznie i podswiadomie czujemy, ze mamy kare. A to nie dziala zachecajaco.
Mozecie sie ze mnie smiac, ale ja od dwoch miesiecy, dzien w dzien, pisze w zeszycie swoj pamietnik. Jesli go kiedys skoncze, bedzie mial tytul "studium psychologiczne osoby uzaleznionej od jedzenia"
Wiecie, jak to pomaga? Po lewej stronie pisze wszystko, co dzis zjadlam, a po prawej moj stan psychiczny. I uwierzcie mi, zaczynam poznawac sama siebie.
Ciekawa jestem, czy choc po roku zwalcze to dreczace uczucie dyskomfortu psychicznego (ale bym zjadla cos dobrego - sloik nutelli)
No dobrze, znow skorzystalam, ze moje szefostwo wyjechalo, ale niedlugo wroca, bo pojechali tylko do Paryza.
Pozdrawiam
Aha, dzis do pracy przyjechalam na rowerze 11 km.
BORANKA
-
Re: Witajcie we wtorek
Brawo, 11 km to nei w kij dmuchał
Ja mam 5,5 km w jedną A czy w Paryżu widać czasem ludzi uprawiających nordic walking?
Twojego pamiętnika wcale nie uważam za coś głupiego, sama codziennie piszę co zjadłam i też dorzucam różne notki
Powodzenia
-
Boranka- takie ciagle myslenie o jedzeniu to podobno norma.Ja tez tak mam.Chociaz tez podobno po jakims czasie przechodzi.Dla mnie dieta to odwyk od jedzenia tego co ma duzo kalorii.Jadlam bardzo duzo slodyczy i przetworw macznych najlepiej z kremem ( ciastka) albo z maslem i tlusta wedlina.Teraz odzwyczajam sie od takiego zarcia i zdecydowanie zmniejszam racje zywnosciowe.Jestem jak narkomanka na odwyku-caly czas musze sie pilnowac.
Zeby schudnac szczegolnie schudnac bardzi wiele kilogramow trzeba przeprogramowac cale swoje myslenie i stosunek do jedzenia i taki pamietnik moze byc bardzo w tym pomocny.
Trzymam kciuki za twoje powodzenie.
-
Aniu, co ja się będę wymądrzać. Przecież wiesz, że to nie o żarcie chodzi. A jeśli już wiesz (choćby z pamiętnika) o co chodzi, musisz to pokonać, jeśli nie da się pokonać - oswoić. Jeśli nie da się oswoić, nauczyć się z tym żyć. Problem jest pomostem między rzeczywistością a umysłem.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
-
Witam znowu po dniach kilku!
Dziewczyny ! Bardzo dziękuję za słowa otuchy,wsparcia i motywacji! Bardzo są mi one potrzebne i widzę, że zaczynają być skuteczne. Po prostu kiedy siadam do kompa,wchodzę na te pogaduch,to zapominam o jedzeniu,a mnie przecież o to chodzi!
Co prawda, nie widzę jeszcze efektów na wadze, gorzej,wczoraj padłam w tej walce i zastanawiam się czy aby na pewno dojrzałam do tej walki,czy nie jest jak zawsze do tej pory, tj.chwil parę euforycznych postanowień,potem jakiś stresik drobny i wszystko wraca do normy,czyli czyszczę lodówkę własnym żołądkiem. Wczoraj pochłonęłam w ten sposób właśnie,późnym wieczorem o 20-tej, 3 krokiety duże. Za duże.Może ktoś mi powie jak powstrzymać łakomstwo kiedy w kuchni to ja rządzę??? Przynajmniej gotuję, staram się smacznie żywić rodzinę, co jednocześnie oznacza, że sama powinnam z wielu potraw zrezygnować,przynajmniej zjeść pół tego krokieta..... Jak Wy to osiągnęłyście?
I nie chodzi tu wcale o to,że gotuję bardzo kalorycznie,niezdrowo, nie chodzi o przestawienie mojej rodziny na jakieś zdrowe,bardziej zdrowe jedzenie.Oni mają się dobrze, to JA pochłaniam większość pyszności, które przygotuję.Postanowiłam oprzeć swoją dietę nie ma jakichś drastycznych zmianach ale na poważnej korekcie ilości i jakoś nie potrafię tego, przynajmniej nie zawsze.
Mam też małe sukcesy (a,co!).Do 15-tej zjadam musli z kefirem.2 pomidory i marchewkę, i jestem naprawdę syta.I tak od kilku dni.Prawdziwa walka zaczyna się od obiadu...
Dzisiaj miałam gości, postawiłam na stole słodycze i ... nie miałam na nie ochoty!!!!
Piłam tylko kawę!
-
Aniu jestem!!
Aniu,
A co ja wczoraj nawyrabialam....Ale wstyd az pisac ...
Za jakies 15 min otworz poczte.
Pa
BORANKA
-
Fajnie, że napisałaś! Ja teraz muszę znikać, to kolejka za mną rośnie i powarkuje, że ja niby blokuję kompa.Poczytam jeszcze pocztę,a potem będę późnym wieczorem! Pozdrawiam Edytko!
-
Witam!
Tak sobie myślę, że to moje odchudzanie zaczyna być sensowne! Zauważyłam,że brzuszyska mam jakby mniej! Mam nadzieję, że to nie moje pobożne życzenie! Jakby mi było też luźniej w ciuchach! No zobaczę podczas ważenia ale muszę przyznać, że już samo to bardzo mnie zmotywowało do dalszego trwania w swoich postanowieniach.
A to wszystko dzięki Wam Dziewczyny! Wielkie dzięki!
A czy może ktoś mi powie dlaczego w czasie chudnięcia powinno się zrezygnować z kawy naturalnej? Przecież kawa hamuje łaknienie, pobudza na czas jakiś, a jak smakuje.... Może ktoś mi to wyjaśni?
Miłego dnia Wszystkim życzę!
Anka
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki