Niedziela udana... Aale tesknie okropnie... Tesknie za kims kogo w zasadzie ledwie poznalam... Czy to normalne?? Przeciez jestem ostatnia, ktora wierzy w takie historie... A jednak... Ehhh... A zobacze sie z nim nie wczesniej niz w lipcu a i to nie jest pewnikiem.... Jednak, tak strasznie nieracjonalnie tesknie...
Moje zycie osobiste nie jest tak poukladane jak sie wam moze wydawac... Fakt - jestem z kims... A wlasciwie spotykam sie... Ale prawda jest taka, ze jest to bardzo plytkie i z jednej i z drugiej strony... Takie bycie bez zaangazowania... A teraz spotkalam kogos... sama nie wiem... Jestem bardzo nieufna wobec facetow... a z drugiej strony - mimo wszystko latwowierna... paradoks... Kiedy bylam zegnac sie z tym, za kim tak strasznie tesknie tyle mi mowil i tyle snul planow... wszystko traktowalam z duza rezerwa - to co mowil, co mi okazywal... I teraz kiedy wyjechal... Nie chce sie ludzic, ze moze jak wroci, to cos bedzie miedzy nami... Nie chce, ale poswiadomie strasznie na to licze, bo bylo mi z nim bardzo dobrze... Takie samo podejscie do zycia, do bycia w zwiazku, identyczne poczucie humoru... Przyjechalam do niego w piatek przed 15... I do chwili jego wyjazdu z Polski bylismy caly czas razem... Poryczalam sie kiedy sie pozegnalismy... Na koniec powiedzial, ze chcialby zebysmy byli ze soba, kiedy wroci do Polski... Ale nie wiem na ile bylo to z jego strony szczere... Ale rozbudzilo we mnie pewne uczucia i nadzieje... Niczego wczesniej sobie nie obiecywalismy i mysle, ze gdyby nie chcial, to nie musialby mowic niczego takiego...
Wiem, ze pisze strasznie niejasno... Ale mam w glowie taki kociol, ze staram sie jak moge jakos to wszystko uporzadkowac... Postaram sie przez noc pozbierac mysli i jutro moze cos rozwine, z tego co dzis napisalam... Jak na chwile obecna - TESKNIE ZA MARIUSZEM...

Co do dzisiejszego jadlospisu - doliczyc trzeba jeszcze troszke zaszalalam dzisiaj... hihihi... Do tego o czym juz pisalam trzeba dodac jeszcze kawalek sernika - na moje oko - a wzrok mam dobry heh... 2,5 x 2,5 cm (no gora 3 x 3) Ale w koncu - raz sie zyje Nie bede niczego odkladac na pozniej, bo co jesli tego "pozniej" juz nie bedzie??
<lol> wiem, wiem - skrajnosc patrzac na wczesniejsze posty...
Ale naogladalam sie na youtubie historii o dziewczynach, ktore zmarly z powodu wycienczenia organizmu lub problemow z sercem, bedacych wynikiem odchudzania (bardzo drastycznego) a wazyly tyle, ile norma pozwalala... Coraz wiecej czytam i ogladam o anoreksji... I coraz wiecej widze podobienstw w moim zachowaniu i zachowaniu anorektyczek... Dlatego tymbardziej jestem Wam wdzieczna za wsparcie i kubel zimnej wody na moj glupi leb... Wiedzialyscie, ze tylko 30 % chorych udaje sie w pelni przywrocic do zdrowia? Reszta umiera.... Jesli nie umra z wycienczenia i niedowagi, to zgon powoduje niewydolnosc ukladu krazenia, ukladu oddechowego, watroby, nerek... Anoreksja potrafi zabic nawet 10 lat po tym jak teoretycznie zostanie wyleczona...

Mato i corko!! Kojeny post gigant <lol>
Jak ktos przez caly przebrnie i jeszcze mnie zrozumie, to oddam mega poklon :P