Witam serdecznie
byłam tu już kiedyś, ale nie chcę odgrzebywać starego wątku, wolę zacząć od nowa.
A więc - ważę jakieś 115 kilo przy 165 cm wzrostu. W sumie kwalifikuję się do operacji (opaska na żołądek), ale mój mądry i o połowę chudszy mąż poprosił, żebym - zanim zdecyduję się na interwencję chirurgiczną - spróbowała raz jeszcze powalczyć sposobami naturalnymi. Zaproponował basen i wizytę u dietetyka. Basen - uwielbiam pływać, ale dietetyk mnie przeraża, bo mam ogromny problem do stosowania się do cudzych, choćby i najmądrzejszych zaleceń. Problem mój gnieździ się chyba nie tylko w fałdach, ale i w głowie, i tam muszę zrobić porządne przemeblowanie. A sama nie dam rady.
Więc daję sobie znów szansę. Na zgubienie tylu kilogramów, ile nałapałam przez ostatnie lata (zawsze byłam okrąglejsza, ale przez ostatnie kilka lat zrobił się duży dramat), daję sobie co najmniej rok.
Tu już nawet nie chodzi o estetykę (aczkolwiek miło by było ładnie, zgrabnie wyglądać), ale o moje zdrowie. Cholesterol, nadciśnienie, stawy nie dają rady, kręgosłup nie wytrzymuje. Nie chcę zostać kaleką tylko dlatego, że nie potrafię przestać jeść tego, co mi pod rękę wpadnie.
bardzo proszę o wsparcie duchowe, bo inaczej oszaleję. Mój mąż mnie rozumie jakoś tam, ale sam jest chudy jak patyk i może jeść wszystko bez konsekwencji wagowych. Moi znajomi są raczej szczupli - nie muszą walczyć o zgubienie tylu kg, ilu ja muszę się pozbyć.
Nie chcę iść pod nóż, ale jeśli nie dam rady sama, będę musiała odwołać się do medycyny.
pomóżcie, dobre dusze
pozdrawiam ciepło
Zakładki