Hej hej

Noo, uzbierało się dziewczynek sporo! Toteż tym bardziej się cieszę, że Was nie zawiodłam i z dumą mogę poinformować - dzisiaj waga była dla mnie szczególnie łaskawa i pokazała.. 98kg.
Niniejszym zakończyłam pierwszy etap i rozpoczynam następny . Drugim, bardziej odległym celem, jest teraz 80kg. No i jak widać, będę sobie szła po 6kg do niego. Żeby się nie rzucać od razu na wielkie liczby powolutku do przodu.
A nagroda została zakupiona już wczoraj - ot, weszłam do Rossmana, chwyciłam i kupiłam - wodę Adidasa tę nową, różową, Friuty Rythm bodajże (nie perfumy, tylko woda, kosztowała 27z). Już nią dzisiaj pachnę

Sama nie wiem skąd te 2kg spadły, bo mierzenie tak średnio wyszło - 2cm na oponce, 1cm w biodrach - o dziwo nic w pasie, no i nogi się wreszcie leniwie ruszyły. Martwią mnie ramiona, bo stoją w miejscu

Wczoraj dojechałam sobie spokojnie do domu (w godzinę ), zjadłam obiad (ziemniaki, rybka, warzywa), kąpiel, i jazda do Rynku, a potem odwiedzić siostrę.
Po powrocie.. - wiecie co, cuda się zdarzają - zastałam na balkonie rower z wbitą w przednią oponę pinezką drugi raz w ciągu tygodnia, no cud normalnie..
Takoż dzisiaj nie rowerowo jestem, a autem i busem dotarłam do roboty (ha, MPK jeszcze dziś na mnie nie zarobiło). No ale nie ma tego złego, za to trochę dłużej dzisiaj posiedzę.

Menu:
śniadanie: brzoskwinia, garść borówek, Activia truskawkowa
A w lodówce czekają:
drugie śniadanie: sałatka (pomidory, papryka), Schulstad x3
obiad: takie gotowe danie z tuńczyka za 220kcal
podwieczorek - o ile będę jeszcze w pracy: groszek Bonduelle
Z tym groszkiem to zobaczę, wiem, że to nie najlepszy wybór, ale ostatnio rzadko go jem, no to nie zaszkodzi.
To wszystko daje razem: 870kcal.
A na kolację w domu coś wymyślę.

W sumie to nie tak źle, że dzisiaj nie na rowerze, bo trzy dni z rzędu jeździłam i prawdę mówiąc wczoraj mnie już trochę nogi bolały od tego wszystkiego. Dzisiaj sobie przynajmniej i mięśnie i stawy odpoczną. Ale już ojcu powiedziałam, że na weekend chciałabym mieć jednak rower sprawny, więc pewnie mi wymieni tę dętkę dzisiaj. Oby.

Z lubym niby wszystko w porządku, ale ja znów mam jakieś fochy. A jak mu wczoraj o tym powiedziałam, to potem żałowałam, bo się zaczął tłumaczyć i że to nie jego wina, i że on ma teraz sesję etc.. Ja nie twierdzę, że on jest czemukolwiek winny - mi jest po prostu smutno, że nie jest między Nami tak, jak być powinno i jak było. No ale muszę jeszcze z nieco ponad tydzień wytrzymać - jeśli po zdjęciu gipsu będzie miał siły, to wreszcie do mnie przyjedzie. Bo się już ponad miesiąc nie widzieliśmy i chyba stąd te wszystkie problemy..

Jesi, no jak widzisz waga mnie dzisiaj doceniła . U Ciebie dużo popisałam i mam nadzieję, że troszkę pomogłam. I że się wygrzebiesz z dołka. A jak coś, to mogę Ci moją wagę pożyczyć .
A ja z rowerem trochę się namęczyłam, wzbogaciłam się też o parę siniaków i zadrapań, ale upchnęłam go do wanny i porządnie sprysznicowałam. A zastanawiam się, czy by nie można sobie od czasu do czasu jeździć do "ręcznej" myjni samochodowej - nawet wczoraj jadąc zwróciłam uwagę - na stacji benzynowej, którą po drodze mijam, jest takie stanowisko z wężem z wodą. Tylko nie wiem jak się przedstawia koszt takiej zabawy..

Dziękuję Wam Wszystkim za odwiedziny i niecierpliwe wyczekiwanie wagi razem ze mną opłaciło się chyba, co?
No, to teraz od nowa czekanie do piątku i codzienna walka z tłuszczykiem

Uciekam
Miłego dnia wszystkim!
Buziaki, C.