Zawsze jest jakieś jutro. Jakiś tam poniedziałek, nowy miesiąc, nowy rok. Wszystko zawsze zaczynam od jutra. Tylko to "jutro" zazwyczaj nie przychodzi. Cierpię na brak silnej woli. Albo patrząc z innej strony...I'm a quitter .Tak, poddaje się łatwo i szybko. Nie walczę. I zawsze mam na to milion wymówek. Wymówek dla samej siebie. Uwielbiam coca-colę i jedzenie z KFC i.... kaszki dla niemowląt, ciasta z kremem, lody, orzechy, mleko słodzone, chipsy keczupowe.. i milion innych tego typu pyszności. Grejpfrut i seler naciowy to moje wyciskacze łez. Mam 28 lat i nie pamiętam czasów kiedy wyglądałam w normie. Nie pamiętam kiedy po raz ostatni weszłam do sklepu i kupiłam coś co mi się podoba a nie to co na mnie pasuje..a cholercia znaleźć coś ładnego w rozmiarze 50 to wyższa szkoła jazdy.
Ostatnio stało się jednak coś co do mnie zupełnie nie pasuje. Jutro nadeszło ... i na razie trwa. Nie odpalam jeszcze fajerwerków bo minął dziś dopiero 6 dzień ale po cichu , sama przed sobą zaczynam wierzyć że tym razem nie tylko zaczęłam ale i skończę.
Muszę jeszcze tylko zacząć ćwiczyć..ale to jutro
Zakładki