Jak leję na siebie tą chłodniejsza wodę to takim powolnym strumieniem, zamykam oczy i wyobrażam sobie że pływam w jeziorze :P
Generalnie dzisiejszy dzień był dla mnie słodko-gorzki. Koleżanka w pracy stwierdziła, że widać że już trochę schudłam bo mi spodnie spadają i się tak śmiesznie pod tyłkiem układają (swoja drogą zamierzam w trakcie odchudzania zaopatrywać się w lumpeksach bo szkoda mi kasy na nowe ciuchy). Poziom szczęścia i samozadowolenia automatycznie mi wzrósł. Niestety gdy wracałam do domu taka starsza kobitka pomyślała, że jestem w ciąży i koniecznie chciała mi miejsca ustąpić. Myślałam że umrę ze wstydu tam na miejscu. Poziom zadowolenia oklapł.
Dziś poniedziałek więc czas na cotygodniowy update wagowy. Zgodnie z przewidywaniami spadek nie jest nawet zbliżony do tego z tygodnia poprzedniego ale i tak mnie cieszy... -1,2 kg. W centymetrach wygląda to ciut bardziej obiecująco -3,4 cm w pasie na wysokości pępka.
Zakładki