Czesc Ewa!
Zaczelo sie 7 lat temu gdy stracilam prace. Siedzialam w domu no i jadlam. Szybko przybylo mi 10 kilo. Oczywiscie bylo mi wstyd i zaczelam stosowac jakies glodowki po ktorych szybko chudlam, a potem przybieralam na wadze z nawiazka. Wpadlam w jakies obledne kolo z ktorego nie umialam sie wyrwac. Zaczelam unikac znajomych, przestalam wychodzic w weekendy z nimi na imprezy, do kina. Siedzialam w domu i jadlam, jadlam, jadlam. Nie wychodzilam nigdzie, tylko na zakupy i uciekalam do domu. Prace znalazlam po roku ale problemy z jedzeniem zostaly, wrecz sie nasilily. Znajomi po roku przestali dzwonic i przychodzic do mnie, bo i tak zawsze znalazlam wymowke zeby z nimi sie nie spotkac, czesto udawalam wrecz ze mnie nie ma w domu gdy ktos dzwonil do drzwi. Wiem, ze to zalosne ale tak bylo. Dopiero rok temu, nie wiem jakim cudem zapisalam sie na studia wieczorowe na Politechnike Slaska, przelamalam wstyd i wyszlam troche do ludzi. Nawiazalam nowe znajomosci, moje sampooczucie sie troche polepszylo ale problemy z jedzeniem oczywiscie pozostaly. Owszem, kolezanki i 2 przyjaciolki z lat dziececych do mnie przychodza na kawe, ja do nich ale nic pozatym. Nie ma zadnych wypadow do kina, na dyskoteki, imprezy bo nie umiem sie przelamac. Boje sie, ze we wszystkich lokalach pelnych pieknych , szczuplych, zadbanych dziewczyn zostane zwyzywana albo obrazona jak to czesto jest na osiedlu, gdy wracam z pracy czy z uczelni do domu. Ale dosc narzekania, ostatnio brat ze mna czesto rozmawial widzac ze mi zle, zaofiarowal sie ze bedzie mnie wspieral i nawet kupil mi rowerek stacjonarny. Dziewczyny zaczely wyciagac mnie na dlugie spacery i mam nadzieje ze powolutku wszystko bedzie zmierzac ku lepszemu. Wiem ze bede miec chwile zwatpienia, ale postaram sie je przezwyciezyc. Bede tu pisala jak mi idzie z nadzieja ze bedziecie za mnie trzymac kciuki. Strasznie Ci dziekuje Ewuniu za zainteresowanie i pozdrawiam goraco :P