-
Moomineczku, czekając niecierpliwie na wyniki Twoich dzisiejszych pomiarków, wysyłam Ci jedno z moich ulubionych zdjęć z dzisiejszego spaceru. To jest typowy tutejszy las (tak właściwie to park, ale taki bardzo leśny), zielony przez cały rok od mchu, paproci i porostów, wilgotny od deszczu i moim zdaniem taki dosyć muminkowaty :)
Mocno Cię ściskam :)
http://i13.photobucket.com/albums/a2...lpark/fc77.jpg
-
Witaj Moomineczku :D
i jak tak wyniki pomiarkowe :?:
pewnie zaszalałaś i znów straciłaś tyle że mi szczęka opadnie w dół z podziwu :D
czekam nawieści :*
buźka :D
-
Moominku, przesyłam mnóstwo uscisków, zeby na Ciebie czekały, jak wstaniesz i zajrzysz na forum :) I jak dzisiejsze ważonko? Utrzymała się choć część tej straty z wczoraj?
-
jak zmruze oczy to widze naszego dzielnego mola-moominka wsrod ksiazek papierzysk i wszelkich codow gutenberowskich... szalejaca jak rita nad nowym orleanem... z ta mala roznica ze rita niszczyla...a moomin porzadkuje :wink:
o podopiecznym nei slyszalas... bo nie pisalam.. to powazny pan znaczy ciut starszy odemnie .. dawny znajomy szalenie przesympatyczny , ktory po obejrzeniu fotek powiedzial "tez tak chce"...i tak sie zaczelo....
on chce sprobowac..ja . ofiarowalam mu pomoc... dzielnie sobie poczyna... choc nie wiem czy mu sie nie odechcialo.... konczy sie sezon rejsow morskich wiec ma kupe pracki z lodkami :wink: hrhrhr i kupe wymowek :wink: ( to taki wilk morski ino bez brody)
napisz jak wyniki... i co z mama :jak sobie radzi?.. jak cwiczonka...?...
//buziol
-
Zmieniłam suwaczek, przyznam, że z wielkim oporem, bo jednak czuję, że tę zmianę zawdzięczam niedzielnej nocy, której większą część spędziłam w łazience i boję się, żeby za tydzień ponura rzeczywistość nie zastukała do moominkowej chatki zmuszając mnie do wielce niemiłego przesunięcia suwaczka w lewo :? Zeszczuplałam 1.6 kg, niby ładnie, w normalnych okolicznościach bardzo bym się cieszyła, ale pamiętając niedzielne ważenie trudno cieszyć się spadkiem, którego połowa przypada na jedną zaledwie noc. Dla mnie ważniejszy będzie wynik z przyszłego poniedziałku, wtedy wszystko się wyjaśni...
Bardzo brakuje mi czasu, z przerażeniem patrzę, jak na mojej liście rzeczy do zrobienia zamiast odfajkowywanych pojawiają się nowe. Dzisiaj byłam u dziadków, a jadąc przez świętokrzyskie lasy z pieczołowicie opakowanym jedzonkiem dla babci czułam się niczym czerwony kapturek, niestety, żadnego złego wilka po drodze nie napotkałam ;) W czwartek zaś przyjeżdża moje kochanie i choć cieszy mnie to niewymownie, bo mała była szansa, że się uda, to jednak z drugiej strony przyjazd ten uświadamia mi dobitnie, jak dużo rzeczy miałam skończyć do końca października i jak niewiele z nich zrobiłam. Przygnębiające... Muszę chyba bardziej realnie podchodzić do swoich planów i możliwości :)
Trudno mowić ostatnio o trzymaniu się 1300 kcal, sądze, że w niedzielę część kalorii w "naturalny" sposób straciłam, w poniedziałek jadłam delikatne i lekkie potrawy, dzisiaj zaś byłam na łasce babci, co zakończyło się dwoma kawami z połówką drożdżówki z makiem i kawałkiem szarlotki oraz duszonym indykiem, surówką z czerwonej kapusty i łyżką ziemniaków na obiad, nie wiem, ile mogło to mieć kalorii... Jutro wracam do tabel, wagi i skrupulatnego liczenia każdego kęsa.
Chciałam pobuszować po forum, poczytać, planowałam kilka wpisów, ale jestem senna, nie odespałam jeszcze niedzielnej zarwanej nocy, jestem koszmarnie zmęczona dzisiejszym sprzątaniem mieszkania dziadków zasypanego pyłem i gruzem po dwukrotnej wymianie okien ("fachowcy" nie chwycili dobrze pionu i musieli na nowo rozkuwać), boję się, że w takim stanie wyprodukowałabym same nudne banialuki :) Ale nawet jeśli nie wszędzie się wpisuję, wszystkie zaprzyjaźnione wątki uważnie śledzę, mocno trzymam kciuki ciesząc się z każdego naszego sukcesu...
Noemcia, jeśli już tak bardzo chcesz mnie podziwiać to sama się zrzucę z piedestału i przypomnę, że zanim mi się udało, wyłożyłam się na setkach diet tyjąc po nic z nawiązką, ty zaś może i powoli, ale za to konsekwentnie małymi kroczkami zmierzasz do celu :) I przepraszam, jak to będę piękna i szczupła? Ja już jestem piękna i szczupła, wtedy po prostu będę jeszcze piękniejsza i jeszcze szczuplejsza ;);)
Oj, Trinia, lubimy horrorki, lubimy... Już mi się marzy halloween, pizza, straszny film na ekranie i moje kochanie u boku, a właściwie przede mną, bo nie zawsze wystarczą własne łapki na oczach, by odgrodzić się od oglądanych straszności, więc być może te szóstki to nie całkiem takie niezamierzone ;)
Belluś, doskonale rozumiem twoją tęsknotę za szóstką (wbrew triniowym aluzjom jest ona zupełnie niewinna :)), kiedy u mnie pojawi się na suwaczku, poczuję, że osiągnęłam sukces, że naprawdę mi się udalo, bo chociaż marzy mi się mniejsza waga, szóstka będzie dla mnie oznaczać koniec właściwego odchudzania...
I dziękuje wam obu za zdjęcia, oba śliczne, oba jesienne, dokładnie to, co moominki lubią najbardziej (no dobrze, to już z innej bajki), a Trinia wędrująca z aparatem po lasach ma ode mnie dodatkowego całusa za wynajdywanie tak nastrojowych zakątków :)
Katharinko, spadek nie najgorszy, co prawda nadal nieco wątpliwy, ale postanowiłam go uznać za prawdziwy z pewną obawą patrząc jednakże w przyszłość, a dokładniej na przyszłotygodniowe pomiary :)
Gaguś, moominek nie porządkuje, moominek czyta. Każde sprzątanie, które ma jakikolwiek związek z książkami kończy się tak, że ja pogrążam się w czytaniu, zaś wokół mnie w tajemniczy, niewytłumaczalny i nielogiczny (wiem, wiem, entropia szaleje) sposób rośnie bałagan :) Mama zaś sobie na razie ... nie radzi. Nie żeby zawalała dietę, ona nawet na niej nie jest, w poniedziałek omijałam kuchnię z daleka, zaś dzisiaj cały dzień byłam poza domem, więc nie mogłam jej przypilnować. Ale, jak obiecała, pilnuje pięciu posiłków i sama stara się nie przesadzać z kalorycznymi potrawami, więc w zasadzie można uznać to za doskonały wstęp do właściwego odchudzania. Z ćwiczeń z wiadomych względów zrezygnowała, ale obiecuje ruszyć się po wszystkich świętych, czego osoboście przyplinuję... Generalnie nie jest więc najgorzej :)
Kolorowych snów, kochani :)
-
moominku von czerwony kapturku :) muszę przzynać ze moje książkowe porzadki wyglądają tak samo :D :D :D zatapiam się w słowie pisanym, znajduję różne ciekawe rzeczy a stos wokól mnie rośnie :D nawet nie chcę myśleć co to będzxie jak za parę dni będe musiała najpierw swoje książki spakować a potem rozpakować :shock: :shock: :shock: podwójna pokusa :D :D :D :wink:
-
no oczywiście, że jesteś, ale chodziło mi o to, że będziesz już tak idealnie :)
ja też szalałam z dietami, mniej lub bardziej zdrowymi... :oops: na dobre mi to jednak nie wyszło...póki co się trzymam :) ale i tak jestem pełna podziwu dla Ciebie, bo mimo wszystko i tak bardzo dużo schudłaś! :)
-
Chyba jestem 1 raz u Ciebie , wiec chciałąm sie przywitac i zyczyc wytrwałosci w dązeniu do celu :)
Miłego dnia
-
Dostałam okres... Z jednej strony mordka mi się znowu śmieje, bo waga nic a nic nie rośnie, więc pozwalam sobie mieć nieśmiałą nadzieję (śmielszą wobec nieproporcjonalnie dużego procenta wody), że po okresie spadnie co nieco i nie będę musiała za tydzień przesuwać suwaczka w lewo. Cieszę się, że w ogóle mam okres, to mój siódmy regularny (miewam co 33-37 dni), zaczynam się już do nich przyzwyczajać, a przecież do tej pory miewałam tak tylko przy braniu hormonów płciowych, czyli i tarczyca jest dobrze leczona, i na pewno chudnięcie pomaga. Cieszę się też dlatego, że brzuszek boli, jestem troszkę rozbita, więc z czystym sumieniem pozwalam sobie poleniuchować pod kołderką z cytrynową herbatą, książkami u boku i jakimś czekoladowym słodyczem, po który zaraz pójdę do sklepu :) Trzy powody do radości, ale i jeden nieco psujący dobry humor, jutro przyjeżdża moje kochanie i niestety niezbyt mi ten okres teraz pasuje, jak już się tak opóźniał, to mógł poczekać przynajmniej do pierwszego, okres oczywiście, nie moje kochanie ;)
Za szybką jest prześliczna pogoda, słonecznie, kolorowo, pachnie liściami, które wiatr rozwiewa po okolicy szumiąc w drzewach i niestety ogałacając je coraz bardziej. Widać, że złota jesień zbliża się już do końca... Powłóczę się trochę po dworze, póki okres jeszcze delikatnie daje znać o sobie, nacieszę oczy widokami, naładuję się pozytywnie, po powrocie wskoczę na godzinę do łóżka, a potem zabiorę za kończenie pewnego listu, bo jeśli do jutra nie zdążę, wrócę do niego dopiero za tydzień, czego, obawiam się, Trinia by mi nie wybaczyła ;) A i tak poza tym czeka mnie sporo przepisywania i siedzenia przy komputerze do późna...
Flakonko, jaka podwójna pokusa? To przecież podwójna przyjemność :) A jeśli remont sprawia taką frajdę, wyobrażam sobie, jak wspaniała musi być przeprowadzka i urządzanie od początku swoich kątów...
Noemciu, żartowałam, mam bardzo realistyczne podejście do własnego wyglądu, nie jest źle, będzie lepiej ;) Ty masz do zrzucenia 16 kg, tylko 16 - dwa kg miesięcznie i w wakacje robisz furrorę! Żadnego więc zżymania się na wcześniejsze grzeszki, proszę trzymać się dalej i pilnować suwaczka :)
Witaj, Weroniko, ja u ciebie też nie byłam, chociaż czytałam twoje wpisy. Tyle ciekawych wątków, a tak mało czasu, żeby je wszystkie śledzić... :(
-
Mumi, waga po okresie na pewno spadnie,
Pozdrawiam