imerfect.....slonko nie zrozumiałyśmy sie....wypluj te słowa ja ciastek nie jadam.... a maszeruje twardo nawet jak wieje i deszcze ..to takie rozwarzania po poczytaniu innych watków...a zle dni....toc sama je mam...pamietasz jak mnie rozłozyła wizyta u lekarza...na obie łopatki...ja mam taki charkter ze jakoś nie umiem sie uzalac nad soba...ale wiem i szanuje to ze sa takie osoby ktorym to pomaga....moze nawet bym i tez tak chciala.... mam wrazenie ze moze łatwiej by bylo...wole zacisnac zeby i wlec sie dalej byle do przodu
a wlasnie...dziś tez płakałam...ale tym razem z radości i to nie ten kolejny kologram.... planuje wyjazd na weekend do kolezanki pod gdansk...i zaczełam juz myslec o garderobie.....przymierzalam spodnice z zeszlego lata...bo zapowiada sie dosc cieplo...i bylam w szoku jak ja zapielam i puscilam...to zatrzymala sie na polowie ud ( bo uda mam przeokropnie grubesne).... pokazałam sie mamie i poplakalysmy sie obie ze szczescia i z jej rekacji " o boze i co ty teraz zrobisz!!!!"
rozgladalam sie dzis za sokiem zurawinowym...nawet jak nie pomoze to nie zaszkodzi..ale klops...w mojej miescinie chyba go nie ma...popatrze w gdansku i poprosze znajomych...moze oni trafia...za to nakupowalam dzis super jedzonka...botwinke mloda kapustke... mloda marchewke do pochrupania...mmm same cuda pozdrawiam i lece poprzeliczac kalorie....