Bridget, słonko, nie wolno tak... Owszem, to całkiem zrozumiałe, że można wpadać w okropne dołki zwłaszcza na początku, kiedy organizm się jeszcze nie przyzwyczaił, kiedy nie widzisz jeszcze wyników, a przed sobą masz rok, dwa lata odchudzania. Ale czy zjedzenie czegoś slodkiego lub rzucenie się na powiedzmy pizzę cokolwiek zmieni? Nadal nie będziesz lubiła swojego ciała, skóry, będziesz coraz grubsza i coraz bardziej będziesz nienawidzić samą siebie. Kiedy zaczynałam się odchudzać, miałam zaledwie kilka kilogramów mniej od Ciebie, przy takiej nadwadze różnica niezauważalna, po pół roku dobiłam do wagi dwucyfrowej, ale w międzyczasie nieraz miałam podobne załamania, choć na szczęście bardzo rzadko kończyły się sięgnięciem po jedzenie. Ale wiem, co czujesz, rozumiem. Kiedy będziesz tracić kilogramy i dbać o skórę, jej wygląd na pewno się poprawi, wydaje mi się, że skóra czasami reaguje wolno, szybiej chudniemy niż ona się do tego przyzwyczaja, ale jeśli nie zaprzestaniemy balsamowania się, ćwiczeń (które za kilka, kilkanaście tygodni dołączysz), masowania szorstką rękawicą lub specjalnymi szczotkami z gumowymi wypustkami, zobaczysz w końcu różnicę. Nie byłam gubasem z jędrną, napiętą skórą, wręcz przeciwnie, ważąc te 121 kg miałam pełno wiszących paskudnych faldek, które w pierwszych miesiącach odchudzania zaczęły wyglądać jeszcze gorzej. Ale teraz zaczyna to wyglądać zupełnie inaczej, jakby skóra powoli się wchłaniała, nie wiem, czy to jest wynik ćwiczeń, balsamowania się dwa razy dziennie, ostatnio dołączyłam foliowanie wg zaleceń margolki (ale dopiero 4 razy, więc to raczej nie ono jeszcze zadziałało), najważniejsze że czuję różnicę i zaczynam lubić swoje ciało, choć nie będzie ono nigdy takie zgrabne i napięte, jak u szczupłych dziewczyn. Za to będzie moje i ładne. Nie poddawaj się, kiedy dopada cię dołek, od razu wskakuj na forum, wyżal się i rzuć się na czytanie osób, które chudły i chudną od podobnej do twojej wagi. Tylu dziewczynom się udało, ty też masz olbrzymie szanse
Zakładki