jestem wielka.. fakt..i do tego okragla jak kulka mam w koncu 89 kilo!!!

sorrki ale nie wierze w diety zaczynajace sie przedzien obarstwem... jutro obiad u przyszlych tesciow a w nastepny weekend bibka z kolegami narzeczonego!!! a w srodku tygodnia spotkanie z kolezanka w kawiarni... moze poczekaj z tym zaczeciem..... jak dojdziesz do 100 to moze mobilizacja bedzie wieksza??
a moze zamiast planowanego zarelka.. pogadaj z facetem i przyszlym tesciami... o tym.. ze chcesz zgubic kilka kilo do slubu.... ze chcesz urodzic zdrowego fajnego dzidziusia ..a lepiej na "chudego" niz inaczej!!!
pokaz im nawet zdjecia slubne kogos w rozmiarze 44...a kogos w 38 !!
powiedz ze potrzebujesz wsparcia bo nie dajesz sobie rady!!! to nie wstyd przyznac sie do niemocy...to wstyd nic w tym kierunku nie robic...wiem do doskonale .. bo latami nic nie robilam z wlasna waga!!!!
nie wstyd tez poprosic o wsparcie.... wstyd odmowic
nie sztuka jest tez zaczac dzien dietetycznym sniadaniem i... kawa z ciastem na sniadanie drugie... rozpisz sobie diete... zaczniej wysoko...zeby limit cie nie zlamal... zajrzyj do margolki na watek .. oblicz zapotrzebowanie na poczatek nawet mozesz na "0" ustalic grunt zeby nie lapac dola bo cos sie chce...a bedziesz tez swiadoma tego...ze kazda kolejna kaloria to kolejny krok w kierunku jeszcze jednego kilograma ... pogadaj z facetem zeby nie jadl przy tobie.... tego co ci zakazane skoro tak bardzo cie kusi... pogadaj o zrowych obiadach... najwyzej pojdzie do rodzicow sie "dojesc" ale recze ze mu sie spodoba!
jadaj 5 razy dziennie ale trzymaj sie wyznaczonych godzin .. lazcie na spacery...
sama nie wiem co mozesz jeszcze zrobic.....
ale wazne jest zeby mocno zaczac... nie tylko w slowach... ale i w tym co robisz...
i nauczyc sie SAMEJ SOBIE mowic NIE
ale zeby to umiec zrobic.. tzreba wiedziec do czego sie dazy i o co sie gra!!

zawsze mozna tez jakas bitwe przegrac....ale liczy sie sama walka ...i bitwa ostatnia!!