Szczupła oznacza szczęśliwa?
Sondaż poświęcony obrazowi ciała, wadze i dietom. Wzięło w nim udział 3087 Internautów, użytkowników portalu psychologicznego. Wśród badanych aż 88 procent stanowiły kobiety, prawie 60 procent z nich miało od 18 do 34 lat. 67 procent spośród wszystkich osób ankietowanych zadeklarowało wykształcenie wyższe.
Szczupła sylwetka – nieosiągalne marzenie?
Spośród osób, które lubią swoje ciało, tylko co piąta (21,8 procent) nie stosuje żadnej metody kontroli wagi, prawie 70 procent stosuje łącznie dwie metody, 8,2 procent – jedną. Z podobnymi proporcjami mamy do czynienia w przypadku osób, które nie lubią swego ciała: 12 procent nie kontroluje wagi, 77 chwyta się różnych metod kontroli, 11 – tylko jednej. Z diet stosowanych przez respondentów najpopularniejsza okazała się dieta białkowa – w której dominują pokarmy zawierające proteiny. Popularne są także diety, w ramach których ogranicza się spożycie węglowodanów i wegetariańskie. Niemal co piąty ankietowany twierdzi, że korzystał z diety opracowanej specjalnie dla niego przez eksperta.
KOMENTARZE
dr Leszek Mellibruda psycholog społeczny i psycholog biznesu
Lubić siebie – co to tak naprawdę oznacza? Co wyraża ktoś, kto jednoznacznie i zdecydowanie twierdzi, że lubi siebie i własne ciało? Dla jednych jest to wyraz pełnej samoakceptacji, dla innych przejaw samouwielbienia i narcyzmu. Nieuleganie skrajnym ocenom ukazuje drzemiące w nas standardy kulturowo-obyczajowe. Kochać siebie? W pełni akceptować własne ciało? Dla wielu z nas takie traktowanie siebie jest czymś podejrzanym, nieco niewłaściwym. Stosunek do własnego ciała często wyraża cechy naszej nietoperzowej osobowości. Odbite wrażenia i oceny innych budują – szczególnie u kobiet – poczucie własnej atrakcyjności i pozytywny stosunek do własnego ciała. Dotyczy to również osób szczególnie atrakcyjnych. Miałem kiedyś okazję rozmawiać z polską Wicemiss Świata i dowiedziałem się od niej, że nawet uznanie i wysokie wyróżnienie w konkursie piękności nie gwarantowało pełnej samoakceptacji własnej fizyczności. Kobiety częściej niż mężczyźni koncentrują się na wyglądzie, jego szczegółach. I zawsze znajdą coś, co można poprawić lub udoskonalić.
Mężczyźni dopiero się tego uczą. Ponad 1/3 badanych wiąże szczupły wygląd z atrakcyjnością seksualną i poczuciem własnej wartości. To dobra wiadomość: dwie na trzy badane osoby uznają, że to nie szczupła sylwetka pociąga płeć przeciwną, nie ona jest podstawą pozytywnej samooceny. Powoli przestaje obowiązywać zatem kanon wystających kości obojczykowych i widocznych przez bluzkę kolejnych pięter żeber u kobiet. Nowy obraz szczupłości i zdrowia coraz częściej dopuszcza nieznaczne okrągłości. Nasz stosunek do własnego ciała jest bardzo indywidualny i nierzadko ambiwalentny. Bywa, że nie akceptujemy pewnych części swego ciała, inne podziwiamy. Dzieje się tak dlatego, że na ciało reagujemy na dwóch poziomach. Z jednej strony mamy do niego osobisty i przemyślany stosunek. Z drugiej strony reagujemy na ciało odruchowo, niekiedy irracjonalnie, kierując się obowiązującymi stereotypami.
Obiegowa opinia mówi, że obfity biust jest synonimem atrakcyjności kobiecego ciała. Potwierdzają to badania. Francuski psycholog Nicolas Gueguen udowodnił, że prawdopodobnie instynktowne zainteresowanie mężczyzn wielkością damskiego biustu sprawia, że odruchowo dążą do kontaktu z paniami obdarzonymi obfitym biustem, bardziej gotowi są udzielić pomocy takim kobietom. W jednym z eksperymentów w nocnym lokalu badacze obserwowali przez 12 tygodni zachowanie mężczyzn wobec tej samej kobiety. Ona była wciąż ta sama choć... zmieniała rozmiar swego biustu; zwiększała go za pomocą lateksowych wkładek.
Efekt był uderzający: zainteresowanie panów rosło w postępie geometrycznym wraz z przyrostem biustu. Bez lateksowych wypełniaczy podczas całego wieczoru dziewczynę zapraszało do tańca przeciętnie 13 mężczyzn. Gdy biust rósł do rozmiaru B, chętnych już było 19, a w rozmiarze C nie mogła się opędzić od adoratorów –pragnęło z nią zatańczyć aż 44 panów. Nasz stosunek do własnego ciała nierzadko bywa ambiwalentny, podobnie ocena różnych jego części. Podziwiamy je i odrzucamy zarazem. A powodem są stereotypy dotyczące wyglądu, one mogą wpływać na to, co czujemy do swego ciała. Stawiamy mu warunki: będę lubić swe ciało, jeśli zgubię 3–4 kg. Mniej będę się nienawidzić, jeśli mnie ubędzie o 5–10 kg. Wśród akceptujących własne ciało wiele jest osób, które miałyby ochotę wyszczupleć minimalnie. Może to wyraz ulegania przekonaniu, że doskonałe ciało nie istnieje i zawsze można w nim coś poprawić? Pragnąc nieznacznie schudnąć, mamy poczucie przybliżania się do (nieosiągalnej) doskonałości. Różnica 2–3 kilogramów na pewno nie wpłynie na to, jak kobieta jest odbierana, na ile innym wydaje się pociągająca. Natomiast te 2–3 kilogramy mają znaczenie tylko dla niej samej, są alibi potwierdzającym jej, że już jest prawie doskonała. Społeczno-kulturowe wzorce piękna ciała i atrakcyjności fizycznej w dużym stopniu nieświadomie na nas wpływają, skłaniając do uczestniczenia w swoistym wyścigu ku doskonałości. Szczególnie dotyczy to świata kobiet. Obowiązek bycia stale młodą, zawsze piękną dla niektórych z nich może stanowić utrapienie. W tym wyścigu ich ciało staje się wehikułem, narzędziem używanym do zaspokojenia oczekiwań innych.
dr Dorota Krzemionka psycholog, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, redaktor naukowy miesięcznika „Charaktery”:
Co czwarta osoba nie lubi swego ciała. Co to praktycznie znaczy? Nie lubić swego ciała to tak naprawdę nie lubić siebie. Odrzucać własną osobę na podstawowym poziomie. Ciało i doznania z niego płynące są przecież podstawą poczucia tożsamości, poczucia własnej ciągłości i odrębności. Doznania płynące z ciała informują nas, co się z nami dzieje, co nas pociąga, co ogranicza. Co czwarta osoba nie lubi swego ciała, odrzuca je, a wraz z nim ważną część swej tożsamości. Dlaczego badani nie lubią swego ciała? Może dlatego, że jest ono widoczne, podlega ocenie społecznej. Być może ci, którzy nie lubią swego ciała, porównują się z wizerunkami prezentowanymi w mediach – nierealistycznymi, wyretuszowanymi w Photoshopie. Badania Wendy Hoyt i Lori Kogan z 2001 roku pokazują, że kobiety, które oglądały zdjęcia modelek ze szczupłą sylwetką czują się winne, zaniepokojone, przygnębione. I niepewne własnej atrakcyjności. Najczęściej do modelek porównują się dziewczęta w okresie dorastania. W badanej przez „Charaktery” grupie przeważają młode, wykształcone kobiety, mieszkające w dużych miastach, samodzielne finansowo. Są zapewne różne: blondynki, brunetki, wysokie, niskie, szczupłe i zaokrąglone. Co jest nie tak z ich ciałem? Co im nie pasuje? Waga! Tylko co piąta osoba badana chciałby ważyć tyle, ile waży. Pozostałe zaś chciałyby ważyć mniej. Bez względu na to, ile ważą. Zawsze mniej. O te parę kilogramów. Czy one rzeczywiście mają nadwagę? Wątpię. Po prostu dały sobie wmówić, że szczupłe jest piękne. Zdrowe. Pewne siebie i atrakcyjne seksualnie.
Wiele osób zdaje się też wierzyć w zasadę: tyle znaczę, ile ważę. A im mniej ważę, tym więcej znaczę. Szczupła sylwetka dla wielu kobiet staje się podstawą ich samooceny. Zagrożonej, bo nigdy nie czują się dość szczupłe, a więc dość warte. Co ciekawe, zdecydowana większość badanych – prawie 90 procent – wierzy, że ich waga zależy od nich samych. To przekonanie wydaje się być wyrazem optymizmu, panowania nad swym ciałem. Może oznaczać, że badane osoby czują się odpowiedzialne za to, ile ważą i dokładają starań, by nie pofolgować sobie zbytnio. To jasna strona tego przekonania. Jest też i ciemna. To przekonanie jest w dużej mierze iluzją. Bo choćby badania Roberta Plomina dowodzą, że tendencja do większej lub mniejszej wagi jest wrodzona – bliźnięta wychowywane w różnych warunkach, na różnych dietach, osiągają podobną wagę.
Tempo, w jakim spalamy kalorie, tzw. metaboliczna dawka spoczynkowa, jest uwarunkowane genetycznie. Ewolucyjnie nasz organizm jest zaprogramowany na przetrwanie czasu głodu, którego przez tysiąclecia doświadczała ludzkość. W okresach częstego głodu przeplatanego krótkimi chwilami obfitości przewagę reprodukcyjną mieli ci, którzy w odpowiedzi na obfity posiłek produkowali duże ilości insuliny. Pomagała im ona przetworzyć pozyskane kalorie w tłuszcz. Czasy sytości nadeszły niedawno. A wraz z nimi kłopoty z wagą. Organizm nie odróżnia celowej diety od prawdziwego głodu. Kiedy dostaje mniej pożywienia, zwalnia przemianę materii, spala mniej kalorii. Kiedy zaś dieta się kończy, organizm w nadmiarze przetwarza wszelkie dostarczone kalorie w tłuszcz – na wypadek kolejnego głodu. Z nawiązką odzyskując utracone kilogramy. Badania psychologiczne dowodzą: jeśli chcesz przytyć, zacznij się odchudzać.
dr Anna Brytek-Matera psycholog, wykładowca Uniwersytetu Śląskiego, specjalista zaburzeń odżywiania:
Ponad 71 procent badanych osób akceptuje własne ciało, ocenia je pozytywnie i czerpie satysfakcję z własnej cielesności. W dużej mierze wynika to zapewne z oswojenia się z ciałem i jego obrazem w lustrze. Ci, którzy akceptują swoje ciało, chętnie przeglądają się w lustrze, co z kolei, zgodnie z efektem czystej ekspozycji, pozytywnie wpływa na stosunek do ciała i poczucie własnej atrakcyjności. Z kolei poczucie, że jesteśmy atrakcyjni, wzmacnia akceptację i sympatię w stosunku zarówno do własnego ciała, jak i siebie. Wysoki odsetek osób akceptujących swoje ciało wiąże się także z wiekiem badanych – większość z nich stanowią osoby dorosłe, które zdecydowanie częściej akceptują swój wygląd niż młodzież czy dzieci w wieku szkolnym. To, że badane osoby lubią swoje ciało, nie oznacza, że podchodzą do niego bezkrytycznie. Ponad trzy czwarte respondentów chciałoby ważyć mniej niż obecnie. Ważyć mniej – to powszechne marzenie współczesnych kobiet. Liczne badania pokazują, że panie chcą mieć szczupłą sylwetkę – w odróżnieniu od mężczyzn, którzy dążą do posiadania ciała muskularnego, rozbudowanej tkanki mięśniowej i tym samym... przybrania na wadze.
Dla wielu uczestników badania szczupła sylwetka jest świadectwem zdrowia, a także powodem satysfakcji. Co ciekawe, zaledwie kilka procent ankietowanych uważa, że posiadanie szczupłej sylwetki świadczy o odniesieniu sukcesu zawodowego. Warto zastanowić się nad tym wynikiem, gdyż dziś – w dobie kultu cielesności – szczupłe ciało to symbol sukcesu. Jak widać, nie dla wszystkich. Aby kontrolować masę ciała, badani korzystają z najbardziej popularnych metod: zwiększają aktywność fizyczną oraz ograniczają jedzenie. Zdecydowanie mniej przekonani są do długotrwałych i często przynoszących efekt odwrotny do zamierzonego – diet i kuracji odchudzających. Może to wskazywać, że badani wybierają zdrowszy (mniej inwazyjny dla organizmu) sposób kontroli masy ciała. Ciekawe, czy rzeczywiście rezygnujemy z diet dla zdrowia, czy też wpływają na to przekonania o nieskuteczności diet lub brak motywacji w ich prowadzeniu... A może przeświadczenie, że aktualna, nawet nie do końca szczupła sylwetka jest zarazem idealną? Osoby stosujące diety odchudzające preferują dietę białkową (przypuszczalnie dietę Dukana), ponieważ obecnie jest ona popularna w Polsce i szeroko rozpowszechnienia w Internecie. Pocieszającym jest fakt, że ponad 1/5 respondentów korzysta z porad specjalisty i odżywia się w sposób opracowany i zalecony przez dietetyka. Osoby, które nie lubią swojego ciała, podejmują różnego rodzaju działania, aby zmienić swój wygląd – akceptacja siebie jest prawdopodobnie uzależniona od tego, czy uda im się schudnąć. Natomiast w przypadku osób, które lubią swoje ciało, podejmowanie tego typu zachowań może informować o chęci „dopracowania” swojego wizerunku fizycznego, uczynienia go bardziej „idealnym”. Żyjemy w czasach, gdy ideałem jest szczupła sylwetka, zatem fakt, że niemal trzy czwarte respondentów akceptuje swój wygląd zewnętrzny, jest niezwykle pozytywny. Z psychologicznego punktu widzenia wysoki poziom akceptacji – siebie i swojego ciała – jest bardzo ważny, bowiem pozytywnie wpływa na inne sfery aktywności człowieka (sferę społeczną, rodzinną, intymną). Czy bycie szczupłą osobą nam w tym pomoże?
Próba: 3087 osób, internauci Badanie przeprowadzone w dniach: 29.04.2011-8.05.2011
SONDAŻOWNIA CHARAKTERY KOMUNIKAT Z SONDAŻU NR 1/2011
Komentarze