Jestem na forum od trzech miesięcy. Czytam, czytam, szukam lekarstwa na moje problemy. Piszecie o tym, że sie odchudzacie, że waga spada, że jest to trudne ale dajemy sobie radę. Jest dużo o dietach, sposobach na cellulit itd. Mało jest o uczuciach. Przecież otyłość to choroba duszy. Dlaczego człowiek tyle je, dlaczego jedzenie jest na pierwszym miejscu, dlaczego tyle myślimy o tym co mamy jeść?????
Czasami chce mi się wrzeszczeć, płakać, walić głową w mur.
Nie umiem sobie poradzić. Jestem wykształconą kobietą, mam sukcesy zawodowe, jestem dobrą matką, dobrą przyjaciółką, a nie mogę wygrać z batonikiem czekoladowym. To jakaś paranoja!! Wchodzę do sklepu kupuję to co konieczne i walczę z tym czymś co we mnie siedzi i podpowiada 'a może czekoladka, 10 dkg wafelków, zjesz w drodze do domu,nikt nie będzie widział. To nie jest normalne. Po dużym wysiłku umysłowym kiedy wychodzę z pracy marzę o czymś słodkim.
Przerażają mnie listy w których dziewczyny piszą że od tego dnia przechodzą na dietę 1000 kalorii, ograniczają w jedzeniu to i to i gubia wagę.
Co z ich uczuciami? Przecież to walka z samym sobą, z tym czymś co w nas siedzi i mówi
zjedz , zjedz to takie pyszne.
Byłam kiedyś szczupłą dziewczyną, nie mogę sie pogodzić z tym że jestem taka gruba. Kiedy patrzę na moje odbicie nie wierzę,że to ja. A jednak nie mogę wytrwać w odchudzaniu. Kiedys moja przyjaciółka powiedziała że szczupła jestem wtedy kiedy jestem szczęśliwa. Może coś w tym jest?
Zakładki