-
Drogie dziewczyny! Niewiem jak Wy, ale ja uwielbiam takie rozmowy. Nie o dietach , kaloriach, ale o tym co nas gryzie, o tym co jest w naszej duszy.
Pierwsze pytanie. Jak sie to zaczęło, co było przyczyną wzrostu wagi?
Ja zawsze lubiłam jeść,ale niedużo. Kiedy zaszłam w ciążę pofolgowałam sobie. Miałam większy apetyt, normalne.Kiedy urodziłam okazało się że zostało 30 kg nadwagi. Jak to się stało że złapałam tyle kilogramów? Niewiem!
Co potem?Strach o moje dziecko, ogrom odpowiedzialności za małe życie, siedzenie w domu po prostu zrujnowały mnie. Tak to czuję. Teraz ochłonęłam z tą wagą jaką mam. W obcym ciele. Nie mogę siebie zaakceptować, po prostu nie mogę. Nie rozczulam się nad sobą, jestem wściekła.Pragnę być taka jak kiedyś, założyć moje ciuszki rozmiar 40, ale chyba pragnę za mało.
Każda z nas rozumie co trzeba zrobić,ale efekty są take jakie są. Jest trudniej niz alkoholikom. Te które założyły rodziny robia zakupy, gotują i cały czas mają kontakt z jedzeniem. Moje chłopaki lubią słodkości.Mój mąż czasami kupuje np. ptasie mleczko. Jest w szafce i ja o tym cały czas myślę, może inaczej mam świadomość. Strasznie mnie to męczy. Kiedyś tak to mnie zmęczyło,że zjadłam całe o 22 w nocy, następnego dnia kupiłam nowe i wstawiłam na miejsce poprzedniego. To nie jest normalne.
Teraz trochę otrzeźwiałam , może pójdę po rozum do głowy, bo gdzieś go zgubiłam i spróbuję zrzucić te wstrętne kilogramy.
Peszymistin pięknie piszesz, mądrze.Masz dużo racji.Dotyka nas coś z czym możemy walczyć i to zwalczyć. Zależy to tylko od nas.W mojej głowie jest szczupła dziewucha, może kobieta, która nie może rozpoznac sie na zdjęciach. Ale kiedy schudnę będę nia. To można zmienić. Zacznę może od ostatniego posiłku o 18. Uwielbiam nocne jedzenie, kiedy wszyscy śpią, jest spokój wtedy mi najbardziej smakuje.Zrobię tak, mam nadzieję że tak zrobię, jestem pewna.Czy jestem pewna? Chciałabym.
Jeśli masz w zanadrzu jakieś mądre powiedzenia to podziel się nimi. Powtarzanie ich dobrze mi robi. Pięknie się odchudziłaś .To budzi mój podziw i przeraża. Przeraża mnie ogrom pracy jaka jest przede mną.
Droga Xatio Wygadanie się ma sens .Głeboko w to wierzę. Trzeba sie cieszyć małymi zwycięstwami każdego dnia. Dzisiaj moja bliska przyjaciółka powiedziała mi,że chuda czy gruba to nieważne, ważne jest to co jest w sercu. A tu sie nie zmieniłam. Reszta jest do zrobienia. Mam nadzieję że w ty roku
Pozdrawiam wszystkich zaglądających tu. Mam nadzieję, że świadomość tego że w większości przypadków myślimy tak samo, to samo nam w duszy gra, bardzo mi pomaga i mam nadzieję że pomoże.
-
WITAJ UFFF..ZNALAZLAM TWOJ POST....I COOOOO PRZECZYTAŁAM Z ZAPARTYM TCHEM......MASZ RACJĘ..NIE PISZEMY O UCZUCIACH...A ONE JEDNAK SĄ...NIERAZ CHCE SIE PLAKAC NAD TALERZEM SALATY.....Z MYSLA O KOTLECIE SCHABOWYM
ALE NIE DAJEMY SIE..I DALEJ WALCZYMY......ZGADADZAM SIE Z OPINIA ANECII ZE OSOBY GRUBE SA WEOLE,SPONTANICZNE...ALE FAKTYCZNIE W WIELU PRZYPADKACH JEST TO GRA POZORÓW BO MYSLIMY SOBIE"...JAK BEDZIEMY WESOLE,,TOWARZYSKIE TO NIE BĘDA ZWRACA UWAGI NA NASZ WYGLĄD... NIC BARDZIEJ MYLNEGO
JA TEZ PRZECHODZE KRYZYSY....W WALCE Z NADWAGA..NIERAZ WIELKIE....NP W TE SWIETA......PRZEZYŁAM JE NA CIASTACH JADLAM A W DUSZY WSZYSTKO KRZYCZAŁO IPLAKAŁO PO CO TO ROBISZ.....A JEDNAK Z DRUGIEJ STRONY WSZYSTKO SIE CIESZYŁO ZE W KONCU COS PYSZNEGO
POZDRAWIAM BEDE WPADAC
************************************************** ***
MOJE GG 4998344
-
Kompletna klapa.Nie wchodzę na wagę.Czuję się tak jakby na plecy wskoczyło mi mnóstwo kilogramów.Nie umiałam się opanowac.Klęska. Waterloo.Wydawało mi sie że juz jestem taka mądra. Pogadałam na forum z dziewczynami i wydawało mi się ,że uwierzyłam że jest możliwe wypędzenie grubasa z mojej duszy.A właściwie zagłodzenie go na śmierć.
Rano, mąż do pracy,synek jeszcze śpi. Zaraz obudzę go i idziemy do przedszkola. Jestem głodna. Mój żołądek rozciągniety ostatnim obżarstwem domaga się papu.Zeby nie zaglądać do lodówki piszę.
Jestem kompletnie beznadziejna.Poległam.
Planuję dzień na płynach.Bardzo chcę,ale w duszy rozpacz.
pozdrawiam
jeszcze grubszy grubas
-
Poczatki zawsze sa trudne!!!!!!!! Pocieszeniem jest fakt, ze nastepne swieta dopiero w grudniu! Glowa do gory i zaczynamy od nowa
-
Polu kochana -nie łam się!Jednym z powodów dla których nic nie pisałam na forum był ogrooomny wstyd ,bo też sobie folgowałam - i to baardzo.No trudno-idziemy dalej.Znalazłam coś ,co doda Ci sił i każdej z nas
Jednego dnia mały motyl zaczął wykluwać się z kokonu.
Człowiek usiadł i przyglądał się jak motyl przeciska swoje ciało przez ten malutki otwór.
I wtedy motyl jakby się zatrzymał.
Tak,jakby doszedł tak daleko jak mógł i dalej już nie miał sił.
Więc człowiek postanowił mu pomóc:wziął nożyczki i rozciął kokon.
Motyl wyszedł dalej bez problemu.
Miał za to wątłe ciało i bardzo pomarszczone skrzydła.
Człowiek kontynuował obserwacje,ponieważ spodziewał się,że w każdej chwili skrzydła motyla zaczną grubieć,powiększać się,dzięki czemu motyl będzie mógł odlecieć i zacząć żyć.
Tak się nie stało!
Motyl spędził resztę życia czołgając się po ziemi z mizernym ciałem i pomarszczonymi skrzydłami.Do końca życia nie był w stanie latać.
Człowiek w całej swojej życzliwości i dobroci nie wiedział,że walka motyla z kokonem była bodźcem dla jego skrzydeł i dzięki temu motyl był w stanie latać,gdy tylko pokona opór kokonu.
Czasem walka,to to, czego nam w życiu potrzeba.Jeśli idziemy przez życie bez jakichkolwiek problemów może to zrobić z nas słabeuszy.
Nie byłybyśmy tak silne jak mogłybyśmy.
Nie byłybyśmy w stanie latać.
Dieta uczy niesamowicie pokory i wytrwałości,ale my DAMY RADĘ!Przecież nasze cele są do osiągnięcia,tylko bez rozczulania!Popełniłyśmy błąd?OK-codziennie jest nowy dzień!
Pozdrawiam Was wiosennie
-
Juz wczesniej probowalam cos napisac w tym watku, ale forum nie dzialalo.
Bardzo ciekawa dyskusja.
Przeczytalam wszystkie wypowiedzi i przede wszystkim nasunal mi sie na mysl szereg obrazkow- mcdonald's- kolejki po same drzwi czesto sa, a przy stolikach bardzo czesto siedza kobiety, na ktore nie mozna patrzec. Grube i pokraczne po prostu wchlaniaja hamburgera, frytki i lody. Nie mowie tego ze zlosliwoscia, ale zaloze sie, ze one tez mysla- jaka ja jestem biedna, bo nic zjesc nie moge i od razu tyje A takie obrazki widze ciagle- w bibliotece mlodziutka dziewczyna ok 23lat byla tak gruba, ze musiala wyciagnac rece do kompa, bo brzuch nie pozwalal jej sie dosunac do stolika. Ta sama dziewczyna za chwile jadla gotowa kanapke ze sklepu + chipsy na deser i pepsi. Ja w tym samym czasie bedac na diecie jadlam warzywa z mrozonek i gotowane miesko.
To my decydujemy czy robimy z siebie smietnik na cokolwiek, czy dobrze sie czujemy w ubranku swojego ciala. Nikt za nas nie zrobi porzadku w naszym wnetrzu- niestety
Ja tez czesto wchlaniam, co tylko mi w rece wpadnie. Cokolwiek, zeby tylko jesc i zuc jak mucka na lace za przeproszeniem.
I wiecie co, nawet jak przejde na diete i jeszcze nie widac efektow, to juz dobrze sie czuje- bo cos robie dla siebie.
A na batonika i jego pokusy najlepsze sa cwiczenia- jezdze na rowerku pol godziny, wszystko mnie zaczyna bolec po cwiczeniach i zastanawiam sie, czy batonik jest wart az tyle, zeby te cwiczenia poswiecac na wypedzenie batonika, a nie modelowanie ciala.
Na wieczorne jedzenie super mi pomaga wino wytrawne- biale albo czerwone, ale moze tez apetyt zaostrzyc.
A tak naprawde szczuple dziewczyny nie zawsze sa piekne albo godne uwagi.
U mnie na uniwerku wyklada koieta, ktora wazy chyba ok 90kg. Jest po prostu piekna- zadbana, uczesana, ladnie dobrany makijaz i ubranie z gustem. W porownaniu z nia nawe szczuplejsze kobiety nie maja szans, jesli sa niezadbane (a duzo takich niestety zwlaszcza na uniwerkach ) ;p
Pamietajmy, ze nie tylko waga decyduje o pieknie- styl jest duzo wazniejszy.
Kobieta nie musi byc chuda, zeby byc piekna.
Trzymajcie sie cieplutko kobietki.
-
Już po pracy. To mój jedyny ratunek na wszystkie smutki. Nie mam czasu na użalanie się nad sobą.
Uwaznie czytam co piszą dziewczyny i jedna myśl wpadła mi do głowy.Przecież większość z nas była szczupłaStało się coś co spowodowało przyrost wagi. Co mnie najbardziej dziwii, że długo sama niezauważałam że jestem gruba.Najpierw brzuch w ciąży, potem brzuch po ciąży, karmiące, duże piersi.To wszystko w luźnych niekrępujących ubraniach. Nie patrzyłam w lustro, w szyby mijanych wystaw. Kiedyś mi to umknęło. Przekroczyłam magiczną granicę 10 kg.Kiedy uważniej przyjrzałam się swojej twarzy nie poznałam się. Mam uroczych przyjaciół. Dyskretnych. Nikt na mnie nie nawrzeszczał, nie potrząsnął wtedy gdy jeszcze nie było za późno.
Najbardziej szkoda mi mojego ciała. Nawet gdy schudnę, o ile schudnę, już nie będzie takie same. Chyba nie za bardzo się użalam. Komu mam to powiedzieć??
I jeszcze jedna sprawa.
Łatwo jest wejść na forum z tekstem "jestem gruba, pragnę pomocy, pomóżcie!!".
Trudniej jest zajrzeć do swojej duszy i w niej zagrzebać.Dziewczyny które tu coś napisały zrobiły to. To nie są krótkie zajawki, tylko bardzo mądre dojrzałe teksty .I jestem pewna, że wiele z osób czytających to podpisało by sie pod nimi obiema rekami.
Jeśli o mnie chodzi to mi dużo daje.
Wiem że jak coś człowieka gryzie to musi o tym gadać ,gadać, gadać.
Muszę kończyć.Czas wejść do kuchni i stawić czoła kopytkom ,kotlecikom i ..jeszcze niewiem jakiej sałatce.
Pozdrawiam
-
Witaj Polu!!
Przepraszam ze tak rzadko ostatnio tu zagladam, ale jakos czasku brak studia..itd.
Ogolnie bardzo lubie czytac twoje posty..maja "to cos" czego w wielu watkach brakuje..Takiej wlasnie "duchowosci" ktora przesycasz swoje wypowiedzi.. Brawo! Tego brakuje i nam..i Tobie w tej jakze nieuczciwej walce z....no wlsanie z czym? Z ludzką potrzeba jaką jest JEDZENIE?..Jak się tak głebiej zastanowić to brzmi to absurdalnie..a jednak..musimy kontrolować się w czynnosci ktora jest niezbedna i dla innych oczywista- dla nas niby przekleństwo..
Ale wierze, że sie uda
Nic odrazu..ale cos napewno
Pozdrawiam serdecznie!
-
Przeczytałam cały wątek. Dobrze,że ktoś tu zaczyna rozmawiać, a nie tylko wyliczać kalorie. Bo nadwaga to znacznie głębszy problem.
U mnie zaczęło się w dzieciństwie. Moja matka miała nadwagę i odchudzała mnie dosłownie od niemowlęctwa. Wskutek czego wszystkie zakazane w diecie smakołyki (przede wszystkim słodycze), stały się dla mnie klasycznym zakazanym owocem. Smakowały, pocieszały. A przede wszystkim były pochłaniane szybko,w samotności,żeby nikt nie widział. Widać było efekty, więc któregoś razu z zacięciem "będę dobrą córką" zzaczęłam odchudzanie. Miałam 13 lat. Skończyło się niemalże anoreksją, zupełnym rozstrojeniem organizmu i kosmicznym jojo.Potem już odpuściłam, nie chciałam drugi raz przechodzić przez to piekło.
Teraz mam lat 18. Od dwóch lat zmieniam się i uczę. Wiem już, że nie muszę wpasowywać się w trendy, żeby czuć się dobrze. Przy wzroście 168 chcę ważyć 62-65 kg. Wiem,że nie wygram ze słodyczami. Nie chcę też wychodzić ze znajomymi i patrzeć wilczym wzroskiem na pizzę grzebiąc w sałatce. Chciałabym znaleźć złoty środek. Móc cieszyć się jedzeniem, delektować, jeść zdrowo i pozwalać sobie na różne wyskoki.Ale wyskoki dla smaku,a nie dla zapełnienia sobie zołądka...
Btw...ktoś już kiedyś napisał, jakie to niesamowite uczucie, kiedy ma się wypełniony maksymalnie żołądek...zwłaszcza na początku. Ja pozbywam się wtedy stresu, całego napięcia, nie muszę być wtedy silna i zdyscyplinowana...uwalniam tą liniwą i słabą część mojego ego. Ale to cholernie niezdrowe. Więc staram się unikać tego. Primo, redukując stres i odprężając się kąpielami itede. Secundo- nie katując się, nie kontrolując całkowicie na codzień, żeby nie mieć potem syndromu ucieczki.
Pola33 powiem Ci szczerze,że ja to bym chyba kopnęła Twojego męża w tyłek. Rozumiem,że może mu się nie podobać, jak wyglądasz. Ale powinien Ci pomóc i Cię wspierać. Akceptować, bo żeby zacząć sie zmieniać, trzeba zaakceptować tą kobietę, którą jest się teraz. Kto, jeśli nie on, ma Ci pomóc.
Pozdrawiam
-
dokladnie wiem o czym mowicie. mam tylko 17lat, i juz dosc zycia, wlasnie przez odchudzanie. rok tem uschudlam 12kg w ciagu 4miesiecy, a od lipca do kwietnia przytylam 17kg
ciagle probuje sie wziasc za siebie, od jutra dieta.wciaz to sobie obiecuje. wytrzymuje kilka dni, gora 2tygodnie.
jak jestem na etapie obzerania, prawie caly czas to jem po 5000-6000kcal,,,,,,, jem wszystko co zobacze, stary chleb z maslem, WSZYSTKO.
chce z tym skonczyc od dawna. ale nie umiem, to nałóg
czuje sie okropnie. waze 65kg przy 165cm ale wygladam na 70kg. ogolnie zle sie czuje wsrod samych szczuplutkich kolezanek, i ta mysl ze sama taka bylam rok temu, a sama zaczelam sie obzerac i stracilam wszystko.
doslownie wsyztsko. nie slucham muzyki, nie czytam ksiazek gazet, nie wychodze z domu., nie mam kontaktu ze znajomymi.....bo sie wstydze i ogolnie jestem zajeta mysla o dietach lub obzeraniu
jak z tym skonczyc? co mam robic? mam 2 miesiace do wakacji , mało , musze schdunac, bo chce. ale wazne tez jest nauczyc sie normalnie jesc pomozecie?
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki