-
No no.. ale teraz Anulka... wskakujesz na wage! zmieniasz tickerka na obecny, zadajesz sobie pierwszy cel i... do boju!!!! i nie ma ze boli!!!
-
buraczqu,
pewna jesteś tego co mówisz....
zwazyłam się... 79kg
-
no i dobrze... nie ma oszukiwania się!!! i mnie :P ale teraz się weźmiesz w garść i do końca sierpnia bedzie 75 więc może póki co postaw sobie właśnie taki minimalny cel... i lepiej dla Ciebie żeby udało Ci się go osiągnąć
-
lalunia: szkoda, że po powrocie do domu znów jest kiepsko
u mnie na odwrót. na działce było piwko i słodycze (i raz zapiekanka o 3 w nocy!)
ale nie przejadałam się w sumie
jadłam dużo, ale bez napadów
ale już jestem w domku i jest super ładnie będę liczyła
tylko następny wyjzad w piątek...
79 kilo to sporo. ale jak sensownie to wszystko rozłożysz, dasz radę
będzie super, zobaczysz
-
lalunia!!!! i jak Ci idzie??? kurcze mnawet haslo jakos weszlo bo juz je zapomnialam....nie pisalam bo potrzebowalam przerwy od forum... zagladalam czasem tak jakos i dobijalo mnie to ze inni moga a ja nie...a czemu ni moge bo zarciatko lubie bo pocieszam sie jedzonkiem...bo skaze z diety na diete...a wszystko na wyciagniecie reki...
u mnie 72.6 wiec jak na samym poczatku....
-
wszyscy chudsi ode mnie fuck!
zjadłam 3 pralinki do tej pory, czy moge sie zaczać odchudzać
mam chandre bo nie gadam z rodzicami, wkurzają mnie, pilnują mnie jak głupcy, wszędzie mam czas ograniczony, ide do baru, to nie dosc, ze do północy, to jeszcze o 22 mama dzwoni z zapytaniem, czy moze niechciałabym juz wrócić :P bezsens!
tak wogóle to załatwiam teraz ze szkołą, musze iść do lekarza po zaświadczenie dzisiaj i chyba zrobić zdjecia, a ciagle mam to swiństwo na policzku, dobrze, ze już przygasa, moze uda mi sie fluidem to zakryć
na dodatek jeszcze moja sunia, juz coraz gorzej, wnosimy ją i wynosimy z 3 piętra,a waży 15kg a już nawet na dworzu nie chodzi, tylko sie przewraca, taka słabiutka, po domu też nie chodzi, ciagle leży, tylko ja przenosze tak z kąta w kąt by miała jakąś rozrywkę
teraz na dodatek zaczeła jej lecieć jakaś dziwna wydzielina z nosa
Wszyscy omijają decyzje o uśpieniu jak tylko się da, póki nie widać ewidentnie, ze cos ją boli to się tak odwleka, a z dnia na dzień niknie w oczach. To rak nie ma odwrotu.
Boję się, że któregoś razu, przy mnie przestanie oddychać, chyba wpadłabym w histerie
Rodzice sie nie zgadzają na następnego psa, a ja wiem, ze najlepiej jedną miłosć zastąpić drugą, u mnie w domu całe życie był pies, a teraz pustka? No i niby mama się zgodziła, o ile sama go sobie kupie. A już teraz wiem, ze chcę jak najmniejszego psa, bo czym większy, tym większy kłopot. No i wymarzyłam sobie YORKA, ale te ceny mnie powalają, średnio 1000zł, jakiegoś pewnie wymieszanego, to mozna i za 700zł, ale i są takie za 2.500
Gdybyście znalazły gdzieś ogłoszenie z rejonów lubuskich i Gorzowa, dajcie znać bo ja tak sie rozglądałam, ale nic konkretnego.
Póki co, niech moja sunia zyje jak najdłuzej
Nie ma kogoś, kto się wybiera lub jest na studiach w Szczecinie, Poznaniu lub Zielonej?
Szukam koleżanki
-
hej
lalunia: ciężko masz z tymi rodzicami próbowałaś im tłumaczyć, tak na spokojnie, bez krzyków?
na pewno się martwią... ale czy Ty jesteś jedynaczką? i czy Twoi rodzice są starsi od rodziców Twoich koleżanek?
pieska bardzo szkoda. przykro mi. ale tak to już jest, jest stara, wiedziałaś, że kiedyś przyjdzie ten moment. też bym się chyba nie potrafiła zdecydować na uśpienie. póki nie widać po niej, że cierpi... niech będzie z Wami, spędzaj z nią dużo czasu.
a potem chyba rzeczywiście dobrze jest kupić następnego pieska. może nie od razu. ale taki szczeniaczek jest tak rozkoszny
ceny rasowych psów są wysokie. mój kosztował 15oo (nie wiem po co nam ten rodowód, bo nigdy z nim na żadnej wystawie nikt nie był ). ale słyszałam, że droższe też są. mi się marzy buldog francuski ale to jeszcze nie teraz, choć mama też drugiego psa by chciała
trzymaj się i bądź dzielna
a w Poznaniu to ja studiuję jakby co
(wczoraj się dowiedziałam, że na pedagogikę się dostałam )
miłego dnia
-
agassi,
moi rodzice są starej daty, 50 i 56 rocznik
mam siostrę, ale wychowywała ją babcia, jest 11 lat starsza, więc ja całe życie byłam sama, tak jak jedynaczka.
Rozmawiać z Nimi się nie da, mój tata mysli (na serio!), ze ja sie nigdy nie całowałam, a o innych rzeczach nie ma mowy, bo jak mówi, przecież ja nie miałam chłopaka (tak myśli )
Nie ma mowy o jakimś wyjeździe na biwak, czy gdzieś za miasto ze znajomymi, bo to by oznaczało wg. mniemania mojego taty, - orgie seksualne, serio, ale ma chyba fioła na tym punkcie, wszystkie moje koleżanki to przecież "latawice" i mnie zgorszą ehhh.... a On chce by byli ze mnie ludzie
Dziwi mnie to, bo przecież wydaje mi sie, ze nie jestem taka zła, skończyłam 22 lata i studia,wybieram sie dalej, zawsze porządna i ułożona.Każdy miał jakieś błedy w młodości, ale takie Nasze prawo.
Tak naprawdę to nie są jakimiś tyranami, tylko jezeli chodzi o imprezy, to są zacofani o 100000 lat!
Nie da sie z Nimi rozmawiać, najgorszy jest ojciec, nie mozna mu wytłumaczyć, on wie swoje, a ja zmeczona zaczynam zazwyczaj płakać, a wtedy to jest jazda, bo On bardzo nie lubi jak płacze.
Mi rodowód nie potrzebny, tylko nie chciałabym by był jakiś mieszaniec z yorkiem, a typowo i najlepiej jak najmniejszy
agassi, a na dziennych czy zaocznych? jak rozwiążesz sprawy mieszkaniowe, bo ja sie troche tego obawiam
-
to rzeczywiście masz problem
mój brat ma 15 lat i całe wakacje spędza sam poza domem. ale to też nie dobrze. ja na pierwsze samodzielne wakacje pojechałam po pierwszej klasie liceum. i tak było ok.
a imprezy... też zawsze miałam ograniczony czas, ale trochę dłużej mogłam siedzieć. teraz już jest luz, od kiedy jestem z Pawłem to już w ogóle się nie martwią
tzn. na poczatku trochę na temat seksu miałam pogadanek, ale się przyzwyczaili
a co do studiów. no ja będę mieszkała w domku, już rok studiowałam
no bo ja pod Poznaniem mieszkam, 45 minut autkiem i jestem
a dostałam się na dzienne
z psami jest ten problem, że jak kupisz bez rodowodu, to nie wiesz co z niego wyrośnie
-
to zaczyna sie robic topic o psach, ale nie mam się komu wyżalić, moje koleżanki nie mają psów nie rozumieją...
mojej suni zrobił się dziś przez dzień ogromny twardy płaski guz, wielki jak dłoń, jest coraz słabsza,trzeba coś zadecydować
tata pyta, ja mówic nie moge bo zaraz bedę płakać, a mama wogóle nie gada, bo płacze... a mi jej szkoda, bo tak na dobrą sprawę nie ma kto z Nią iść...a Ona sie męczy...
jak to jest z tymi psami z rodowodem,
czy to, że rodzice są niby np ( z wyglądu jakiejś rasy - byc moze też bez rodowodu) to oznacza, ze pies ma rodowód, czy musi być kilka pokoleń, jak to jest?
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki