Strona 1 z 4 1 2 3 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 33

Wątek: :)

  1. #1
    smietankowa jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    18-06-2006
    Posty
    0

    Domyślnie :)

    wiem wiem... efekt jo-jo i te sprawy.
    na początku ważyłam 79 kg, przy wzroście 169 cm, ale po 12 miesiącach braku obżarstwa, schudłam i ważyłam 56 kg. to było cudowne, nosiłam rozmiary 38 albo S i M, czułam się i wyglądałam wspaniale, nosiłam bikini! niestety, coś we mnie pękło... znów wróciłam do "stylu obżartucha" i z powrotem utyłam 14 kg, czyli waga 70 kg. boję się, że będę tyć dalej, choć opamiętałam się i na nowo kontroluję moje odżywianie. nie ważyłam się jednak od kilku miesięcy, bo nie umiem uwierzyć, że znów uda mi się schudnąć. widzę wszystko w ciemnych barwach, nie wiem jak się zmotywować. jest mi ciężko...

  2. #2
    zaduzomnie jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    16-06-2006
    Posty
    0

    Domyślnie głowa do góry :))

    słoneczko, nie martw sie. nie tylko ty masz taki problem. ja ważyłam kiedyś 85 kg. trafił mi się taki okres w życiu <ciężka sytuacja rodzinna, mama w szpitalu, pierwsza sesja, stres, staż, zajmowanie się domem>, że bez dużych wysiłków po prostu poleciało mi 15 kg w półtora miecha. szybko... i niezbyt zdrowo. no ale nic. jedynym minusem tego chudnięcia był rozlegulowany cylk miesiączkowy. moja pani doktor powiedziała mi ze przy tak szybkim spadku duzej wagi mozna sie tego było spodziewac. zleciła mi szereg badan. wszystkie wyszły w porządku, a cykl znowu się unormował. jak juz moje zycie wróciło do normy i na spokojnie przeanalizowałam sytuację, nie mogłam uwierzyc ze po problemach które miałam, dostałam od losu taką niespodziankę bez zbędnych wysiłków. jaka ja byłam szczęśliwa. wszystkie ciuchu ze mnie spadały i musiałam je przerabiać, albo kupić nowe. frajda, co nie? mam 170 cm wzrostu i zawsze moim marzeniem było ważyć 60 kilo. nie wiem czy wiesz jak to jest być zakompleksioną pannica, żyjącą w cieniu swojej młodszej o 4 lata siostry, której Bozia nie poskąpiła ani urody, ani figury, ani inteligencji. nie dosyć że gówniara jest bystra <ogólniak skonczyła z wyróżnieniem, na studiach ma średnią kwalifikującą ją do stypendium naukowego> to do tego ma twarz aniołka, i przy wzroscie 179 cm waży 57 kilo. faceci zawsze latali za nią jak pieski. dlatego zależało mi zeby jej choc troszeczkę dorównać. zebyśmy idąc razem ulicą nie wyglądały jak Flip i Flap. Moja motywacja do dalszego odchudzania była tym silniejsza, ze w rodzinie mieliśmy miec wesele i chciałam wszystkich zaskoczyć swoim nowym, odchudzonym wyglądem. Paranoją w tej historii jest to, że wtedy, kiedy się nie odchudzała, waga sama spadła, a kiedy zależało mi aby schudnąć-ani drgnęła. nie schudłam wtedy. Ale dotąd, dokąd trzymałam się jakiegoś rozsądnego systemu odżywiana, nie przytyłam. Wagę swoją utrzymałam przez 2 lata. aż w końcu tak polubiłam siebie, ze machnęłam ręką na te zbędne 10kilo i postanowiłam się zadowolić 70. wtedy przepadło. powolutku, niezauważalnie ciuszki robiły sie coraz ciaśniejsze... wróciłam do swojej dawnej wagi 85 ale to nie wszystko.. we wrześniu moja przyjaciółka wychodziła za mąż i poprosiła mnie, zebym została jej świadkowa poczułam sie szczerze wyróżniona i zależało mi, zeby w tym dniu wyglądać jak najlepiej <szczególnie że zarówno Justynka, jak jej maż, ba, nawet świadek, to szczuplaki> Znowu przeszłam na dietę. waga co prawda zatrzymała się, i juz na niej nie przybierałam, ale też i nie schudłam. cięzko było kupić jakąś fajną sukienkę w rozmiarze 46 :/ musiałam się nieżle naszukać... tak to jest... nadwaga, to podstępne diabelstwo trzeba z nim walczyc całe życie. jak myślisz, ze to koniec historii, to się mylisz a co? będzie ciąg dalszy wesele minęło, przestałam się trzymać diety i żyłam sobie dalej tak jak dotychczas... za 2 miesiące były Andrzejki :0przeważnie spędzaliśmy je w gronie znajomych, ale tym razem misiek zaprosił mnie na bal andrzejkowy szału dostałam, kiedy godzinę przed imprezą zaczęłam się ubierać i okazało się, ze sukienka którą kupiłam na wesele Justynki na początku września, pod koniec października juz była na mnie zamała. po prostu nie dosznurowałam sie w gorsecie. dobrze ze miałam jedna bardziej elegancka kiecke i bluzkę, bo bym nie miała w czy pójść na bal. taaaa... wstyd mi, ale przyznaję się do tego! taka byłam wściekła, że obraziłam się na moją wagę i wyniosłam ją na strych... i dalej sobie żyłam... a Potem Piotrek w grudniu miał urodziny.. chciałam dać mu jakiś szczególny prezent, bo przez ponad 6 lat związku wyczerpałam juz chyba wszystkie prezentowe standardowe pomysły. no i znalazłam prezent zawsze gonił mnie za palenie, więc je dla niego rzuciłam i znowu robiłam się coraz grubsza, tylko że SZYBCIEJ. opamiętanie przyszło, gdy inna moja przyjaciółka, zobaczyła u mnie zdjecie z okresu, kiedy ważyłam 70 kilo... nie chciała wierzyć, że to ja i powiedziała że mam zrobić wszystko, żeby tak znowu wyglądac, a ona mnie będzie dopingowac zniosłam wagę ze strychu- chwila prawdy-103 kg <beczy> no wzięłam się zasiebie. przeprowadziłam szereg długich rozmów z ludźmi którym udało się trwale schudnąc i wiedzą o odchudzaniu wszystko. zrozumiałam, ze to, co ja do tej pory uważałam za dietę, to były tylko odpowiednie nawyki żywieniowe, które powinno się celebrować każdego dnia, a dieta i odchudzanie, to problem bardziej skomplikowany. bogatsza o ich doświadczenia i nauczona własnymi porażkami wziełam sie ostro za siebie i 8 kilo poooszłooo... nie popadam jeszcze w samouwielbienie, bedę walczyć dalej! A ty nie załamuj sie aniele, tylko walcz razem ze mną! we dwie zawsze raźniej zresztą tu jest całe stadko zrozpaczonych grubasków, które będą dla ciebie takim samym wsparciem w walce z kilogramami jak dla mnie Oksana,, Justynka, moja siostra, mój Piotrus, Marek... Jak człowiek ma prawdziwych przyjaciół, to może góry przenosić ściskam cię bardzo gorąco, głowa do góry, pierś do przodu będę obserwować twoje postepy a jakbyś miała chwile zwątpienia, to wal do mnie jak w dym, razem coś poradzimy P.S. mam nadzieję, że nie zasnęłaś w połowie tego listu

  3. #3
    smietankowa jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    18-06-2006
    Posty
    0

    Domyślnie

    Dziękuję Ci Kochana za wspaniały list! Rozumiem Cię jak to jest żyć w cieniu kogoś szczuplutkiego - mam kuzynkę, która jest w takim samym wieku co ja - i zawsze, od urodzenia, byłyśmy przez całą rodzinę porównywane. Ona zawsze miała niedowagę, była po prostu chuda jak patyk, zajadała się chipsami, pizzą, a i tak nosiła najmniejsze rozmiary i wyglądała świetnie. A ja? Klops. Twoje porównanie do Flipa i Flapa bardzo tu pasuje... Oczywiście, nie trzeba wspominać, jak taka sytuacja wpływa na samoocenę i poczucie własnej wartości, gdy od zawsze jest się "tą gorszą, bo grubą." mam pecha, bo wiem, że mam genetyczne skłonności do tycia, a dodatkowo, w okresie dojrzewania, wszystkie smutki "zajadałam". ja już po prostu tracę nadzieję, że uda mi się trwale schudnąć, bo gdy myślę, że już nigdy mam nie zjeść czekolady albo lodów, to mi się odechciewa odchudzania... nie rozumiem, dlaczego inni mogą jeść wszystko w ogromnych ilościach i są szczupli, a ja nie... najgorsze, że nie mam wsparcia dookoła, bo wszystkie bliskie mi osoby cały czas wypominają mi, że ważyłam 56 kg i znów przytyłam. mam nadzieję, że tutaj znajdę siłę...

  4. #4
    Kochlik jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    16-06-2006
    Posty
    0

    Domyślnie

    HEJ Ze mnie też jest niezly przypadek. Poczytaj troche to zobaczysz że nie jesteś sama z takimi problemami. To zacznę od początku.Rok 2003: jestem sobie szczuplą Justynką, wysportowana ja cholera, najlepszą we wszystkich dyscyplinach od biegania po skoki, gry zespołowe-zawsze w kadzrze szkolnej. Nie pamiętam czy byłam wtedy szczęśliwa.Ja w tamtym czasie chyba nie doceniałam swojej figury, możliwosci jakie mi dawała, po prostu nie zastanawialam się nad tym...ale chude czasy minęły...nawet nie wiem kiedy zaczęłam tyć.W każdym razie juz w 3 klasie gimnazjum uwazałam sie za grubą i stale odchudzałam, chociaz jeszcze wtedy nie byłam grubaskiem. Można powiedzieć, że byłam dobrze zbudowana, moż to tez troche wina mięśni...a teraz gdy koncze 1 klase ogólniaka....cóż...moich mieśni nie widać spod grubaśnej warstwy sadełka.Rok 2006-tłuścioch Nawet nie wyobrażasz sobie ile razy już próbowałam sie odchudzić.Byla Kopenhaska, kapuściana, kilka głodówek...wszystko na nic.Pojawiłam się na Twoim wątku bo też ma doła przez rodzinę.Tylko ja jestem gruba.Moja starsza siostra waży jakieś 50 kilo nosi rozmiar S lub nawet XS-dołujące nie. Coś czuje że niedlugo dogonie wagą moją mamę. O NIE Dlatego prosze Cie o wsparcie.Taką wzajemną pomoc. Mogę na Ciebie liczyc proszę...

  5. #5
    zaduzomnie jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    16-06-2006
    Posty
    0

    Domyślnie :)

    Ja swoją mamę już przegoniłam w rozmiarze teraz ona chodzi w ciuchach, w które ja się nie mieszczę :P Ale uda sie nam, spoczko )) Naszą siłą wiara w sukces!!!

  6. #6
    smietankowa jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    18-06-2006
    Posty
    0

    Domyślnie

    Kochlik, Zaduzomnie, pewnie, że będziemy się wspierać! Każda z nas ma problem z wagą, i zapewne każda z nas ma na swoim koncie bardziej lub mniej podobne doświadczenia i przyczyny tycia, ale jednak łączy nas ogromna chęć walki! Nie poddamy się, prawda? Muszę przyznać, że w tej chwili w kuchni na stole leży cała, pyszna, mleczna czekolada. (Ciocia ją przyniosła). Patrzyłam już na nią kilkakrotnie, ale póki co, nie dobrałam się do niej (jeszcze). Mam nadzieję, że uda mi się wytrwać i jej nie zjeść....

  7. #7
    Kochlik jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    16-06-2006
    Posty
    0

    Domyślnie

    Hej Śmietankowa I jak z tą czekoladą? Udało się ? Mam nadzieję że tak. A ja sobie siedzę w towarzystwie butelki...wody

  8. #8
    smietankowa jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    18-06-2006
    Posty
    0

    Domyślnie

    Beznadzieja! Zjadłam całą czekoladę i mam ochotę się zabić!!! Po prostu żyć mi się odechciewa jak się widzę w lustrze, a nie mam cierpliwości i wytrwałości w działaniach, aby coś z tą sytuacją zmienić! Jestem żałosna....

  9. #9
    xixatushka69 Guest

    Domyślnie

    hej, dziewczyny, chciałam wam tylko powiedzieć, że jestem w podobnej sytuacji kiedyś ważyłam 78 przy wzroście 170 cm i myślałam, że to dużo, niestety, teraz jest 90, i to jest dopiero dużo. mam taką samą sytuację jak smietankowa, tyle że ja jestem na tym forum od roku, a w ciągu pół roku schudłam 23 kilo, jednak teraz przytyłam sporo, bo tez coś we mnie pękło i do tej pory nie mogę się normalnie pozbierać

  10. #10
    Kochlik jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    16-06-2006
    Posty
    0

    Domyślnie

    Cze Smietankowa przyrzeknij mi, że to była pierwsza i ostatnia czekoladka przez ten czas, kiedy jestes tutaj razem z nami. Nie wiem, czym mam Cie zdopingowac żeby tak właśnie było...napiszę jedno: Kochana przejdziemy przez to razem...ja tez lubie czekolade i wszystko, co czekoladowe-niestety ale zamierzam jakos wytrzymać... i Ty też wytrzymasz. Już moja w tym glowa a za ta chwilke słabości masz kopa w tyłek ode mnie Czujesz jak boli ? I tak bedzie za kazdym razem Mi tez się pewnie kilka razy oberwie od ciebie. Trzymaj się

Strona 1 z 4 1 2 3 ... OstatniOstatni

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •