Ech, robię dietę-teraz chyba zamiast 1000 1200 kcal, już nie wiem, co mam robić, bo mój metabolizm jest do bani...
Mam jednak powód do wyrzutów sumienia-zjadłam czekoladkę Merci, jakoś jej nie mogłam się oprzeć, chyba przez to, że cały dzień chodzę wkurzona...Trochę się po niej uspokoiłam, no i dzięki słoneczku, które raczyło w końcu wyjrzeć zza chmur.
Jakoś znowu nic nie idzie według planu, bo wstałam dzisiaj bardzo późno-10.30. (Jestem meteopatką i dlatego nie miałam siły) Przesunęły się wszystkie pory posiłków i ćwiczeń, po tym, jak poszłam po sandały, to już wogóle... Teraz zamiast ćwiczyć, to się będę musiała niedługo szykować do teatru... Wiem, może to juz brzmi obsesyjnie, ale mam naprawdę ogromną motywację, żeby lepiej wyglądać...
Nie wiem, co robię nie tak... Zjadłam dzisiaj nawet z tą surówką troszkę selera naciowego, a kanapkę na śniadanie posypałam sobie otrębami pszennymi, bo wiem, że to zawiera dużo błonnika, a mimo wszystko mój organizm nie pracuje tak, jak powinien...
Trudno, zawaliłam w sumie dwa dni z tymi ćwiczeniami, (dzisiaj tylko późnym wieczorem po powrocie z teatru będę ćwiczyć) ale jutro już się postaram wstać wcześnie, może nawet uda mi się ćwiczyć przed śniadaniem.
P.S. Czy widać mój ticker? Nie wiem, czy to kwestia mojej przeglądarki, czy co, ale nie wyświetla mi go...
Zakładki