-
w górę i w dół, w górę i w dół
Od poniedziałku znów jestem na diecie.
Wcześniej moje dzieje to zawsze sukcesy i porażki w odchudzaniu.
Np. ostatnie półtora roku: przez kwiecień i maj 2006 słudłam do ok.58 kg. Wyglądałam ślicznie Potem przez wakacje niestety przytyło mi się, było jakieś 62 w sierpniu. I przez ten rok znów: dwa tygodnie diety - dwa tygodnie obżerania
Przed sesją trocę zrzuciłam, niestety potem egzaminy: siedzenie na tyłku, zakuwanie i jedzenie wszystkiego co podejdzie w ręce... ehh...
No ale do rzeczy. Ważę teraz jakieś 63-64 kg (dokładnie nie wiem, bo mam kiepską wagę). 60 kg. to maks, jak ważę więcej wyglądam kiepsko. No a najchętniej bym do tych 58 zeszła znów...
Niby nie tak dużo do zrzucenia, ale i tak ciężko mi z tym wtrwać. Cholerna niekonsekwencja
Moją słabością są słodycze. I w ogóle: uwielbiam gotować i, niestety, jeść to, co ugotowałam. Albo upiekłam.
Jem ryby, nie jem pozostałych produktów mięsnych.
A zatem: cel - 60 kg, potem 58.
Dieta 1000 kcal.
Ćwiczę. Niestety na bardzo dużo ćwiczen po prostu czasu brak, ale staram się codziennie po trochu. Z rana, bo tak lubię. Jak nie pada to biegam, tak z 15-20 minut chociaż. Niby nic, a wracam spocona jak mysz
Dziś: 8 min.ramiona, brzuch i pośladki.
A teraz idę zjeść śniadanie.
I czekam na słowa wsparcia.
Aha, mam 22 lata i 170 cm.
-
Witaj
Ja polecam diete 1200kcal i cwiczenia-nie spowalnia tak bardzo metabolizmu
Nie masz duzo do zrzucenai wiec na pewno sobie poradzisz
Cwicz swoja silna wole a jak masz ochote na cos zakazanego to wchodz tu do Nas a my ci to zaraz wybijemy z glowy
pozdrawiam i 3mam kciuki za diete :*
-
Widzę, że u Ciebie jeszcze mniej do zrzucenia
Powodzenia - i dziękuję za wsparcie. Właśnie przygotowuję sobie sałatkę do pracy - dziś idę na popołudnie. Muszę brać ze sobą jedzonko, bo inaczej kupię coś po drodze i to już na pewno nie będzie dietetyczne. A tak - sałatka do pojemniczka i dzień przetrwam. A wieczorem idę na imprezę... Trzymać kciuki, żebym się nie skusiła na żadne zakazane przyjemności. Jeden drink albo lampka wina i najwyżej jakaś sałatka! No!
(tu dopuszczam groźny wzrok i ostrzeżenie: nieeee jedzzz!!!)
-
hehe nikt ci tu nie moze niczego zakazac ale trzymaj sie dietowo na tej imprezie i tancz! spalisz troche kcal
u mnie tez dzis dzien pokus bo sasiedzi sie zenia i przyniesli pyszne ciasto weselne az mi slinka cieknie
ja odchudzam sie juz dlugo ( z wagi ok.74-75kgl udalo mi sie schudnac do 62kg ale dopadlo mnie wakacyjne jojo z ktorym jak widac walcze )
-
moja waga też ciągle się waha(59-61) i nie mogę zejść poniżej tej wagi, jak tylko schudnę kg czy 2 to tyję
teraz zaczęłam po raz milionowy i wierzę że sie uda
jestem na tysiaku + ćwiczenia
tak naprawdę bez cwiczeń zadna dieta nie ma zbytniego sensu
-
Migotka
Ojj no to gratuluję, że aż tyle Ci się już udało... ja mam strasznie mało samozaparciaęcej niż jakieś 5-6 kg po prostru nie dałabym rady. Dlatego też muszę się pilnować, żeby ponad tę magiczną granicę nie wyjść, bo wetedy będzie źle. Po prostu. Miesiąc-półtora stosowania diety i więcj po prostu nie daję rady Paskudny żarłok.
Inezza
No niestety ćwiczenia to podstawa. Kupię sobie karnet na basen może... to tak ze dwa razy w tygodniu popływam jeszcze, na pewno mi to dobrze zrobi.
-
basen podobno jest super, niestety nie mam możliwości sprawdzić na własnej skórze, poza tym i tak nie umiem pływać więc cwiczę w domu, na pewno dają dużo mniej niż np siłownia ale lepsze to niż nic
masz racje najgorzej jest jak się trochę schudnie, potem jest coraz trudniej
-
Trzymam za Ciebie kciuki, żeby tym razem Ci się udało!
Ni i miłej imprezki życzę!
-
No ja na razie też w domu ćwiczę, kasy brak :/ Jak pogoda jest to biegam po pobliskim parku, też dobrze. Ale na ten basen to chyba sobie pozwolę. Krótki rachunek: karnet kosztuje mnie 70 zł, to jest 10 wejść, więc 5 tygodni... nie taki straszny wydatek, na słodycze na ogól więcej wydawałam przez taki czas.
jeszcze maks 2 godzinki i uciekam z pracy prosto na imprezkę
-
No dobra, weekend częściowo przegrany, zwłaszcza piątkowa impreza. Ale przecież mogło być gorzej, tak? Od wczoraj znów się mocno pilnuję. Wieczorem mam gości, może być trudniej... ale cooo, ja nie dam rady? No!
A dziś byłam na basenie. I kupiłam sobie jkarnet - przynajmniej będę miała większą motywację, żeby chodzić te 2 razy w tygodniu, żeby sięnie zmarnował Bo przecież skoro już wydałam kasę, to trzeba wykorzystać.
Dziś zjadłam: owsiankę na wodzie, z dodatkiem wiśni.
wypiłam kawkę z małą ilością mleka
o 14.00 będzie obiadek (wersja "praca", więc sałatka i chrupkie pieczywo z pastą z soczewicy)
A potem się zobaczy
Na wadze wreszcie się trochę ruszyło. Ciężko i powoli - trochę sama jestem sobie winna, przez ten weekend - ale idzie.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki