I ukazać się światu, to chyba rzecz, o której każda z nas marzy.
Cóż, ja w pewnym momencie przestałam tego pragnąć, i oto mam za swoje - 75 kg żywej wagi i 161 cm wzrostu przy samopoczuciu raczej miernym.
Wcześniej, przyznaję szczerze, nie miałam ku odchudzaniu wielkiej motywacji - może poza Maggie, która dopingowała mnie zawsze, już od samego początku. Maggie, serdecznie Ci dziękuję
:*
i pragnę przeprosić, że zmarnowałaś na mnie tyle swojego czasu, a wagę mojego problemu uświadomiłam sobie dużo później..
Ale teraz wreszcie wiem, czego chcę, a chcę zejść do 55 - 57 kg.
I tym razem na słowach się nie skończy.
Mam tylko kilka dylematów:
1. Czy godzi się, wyrzucać słodycze (zakładając, że nikt z mojego otoczenia ich nie je, i nie mam nikomu dać, a w ogóle nie słuchają, kiedy mówię, że mają przestać?)
2. Jak to robić, żeby nie jeść i nie mieć poczucia, że coś się straciło?
3. Era fast foodów w moim domu minęła jakiś czas temu (była główną przyczyną mojego balastu - pizza co drugi dzień, kurczak z rożna, albo frytki na obiad), ale nadal wpadam w konsternację widząc na stole np. pizzę. Więc zastanawiam się, co mam robić, przecież to tuczy, ale to "w końcu obiad", jak mi w kółko powtarzają.
Jeść czy nie jeść - oto jest pytanie!
4. To wszystko chcę zrobić tak, żeby się wydawało, że chudnę sama z siebie, bo - mówiąc szczerze - wstydzę się tego. Bo to ja jestem głównym ekspertem od nawracania i prawienia kazań niedoszłym anorektyczkom, zresztą robiłam to nawet, gdy byłam chuda.. Więc głupio będzie tak.. Najpierw zabrania, a teraz sama się za to zabiera..
5. Jak zwalczyć chęć posiadania pełnego żołądka? Zauważyłam coś takiego, że jak mam przepełniony (nie pełny! PRZEPEŁNIONY) żołądek, czuję się pewniejsza siebie i jakby śmielsza. Co najśmieszniejsze - taki sam efekt mam, będąc zupełnie na czczo, ale to zdarza mi się dużo rzadziej, a wiem, że ani zupełnie pusty żołądek, ani przepełniony aż po przełyk nie jest dobrym rozwiązaniem..
Zakładki