Mam 24 lata (prawie 25) i ślicznego 10 miesięcznego synka
Mój problem to zrzucenie zbędnych kilogramów po porodzie. Marzę o tym by znów ważyć tyle ile przed ciążą. Mam motywację - to świetne ciuchy, które czekają na mnie w szafie gdy schudnę. Gdy mam iść na imprezę to ogarnia mnie rozpacz bo nie mam się w co ubrać (dosłownie nie w przenośni) i we wszystkim wyglądam jak wieloryb. Mam przystojnego męża i przy nim wyglądam jak pukwa. Czasami się tego wstydzę. Ostatnio złożyłam sobie postanowienie "Nic sobie nie kupisz grubasie jak nie schudniesz" i chyba trochę podziałało bo 2 kilo w dół. to taka kara za to że nie dochodzę z sobą do ładu. W ciąży jak to w ciąży trochę za bardzo sobie pozwalałam no i wszystko się odłożyło.
Mój problem to nie słodycze bo mogę ich nie jeść wogóle, chleb też zamieniłam na chrupkie pieczywo, i ziemniaki całkowicie wyeliminowałam, ale mięsko - no z tego to nie potrafię zrezygnować, uwielbiam je w każdej postaci i to nie koniecznie na chudo.
Od miesiąca codziennie (prawie) jeżdżę na orbiteku ale ostatnio coś brakuje mi motywacji. To chyba dlatego, że moja waga skacze raz w górę raz w dól (ale w dół to według mnie mało).
Mój cel nie jest taki wygórowany (tak mi się wydaje) - chcę ważyć 62-60 kilo (168 wzrostu)
Obecnie ważę 74 kilo i jak staję na wagę to mnie przeraża. po za tym mam brzydką figurę (dużą pupę, wielkie piersi i ogromne uda).
Od dziś staram się przejść na dietę 1400 kcal.
Podpowiedzcie co jeszcze zrobić?
Z góry dziękuję za motywację!!!
Zakładki