Dziękuję za odpowiedź. Sądzę jednak, że kilka rzeczy zostało źle zrozumianych.
Primo - inspiracjami do diety niższej niż 1000 kcal są dla mnie większe spalanie niż dostarczanie i liczenie kalorii - o to mi bynajmniej chodziło.
Secundo - Nie jadam warzyw jedynie raz w tygodniu! Pisałem o konkretnym przysmaku - surówce marchewkowo-jabłkowej. Warzywa bardzo lubię - najczęściej jadam pomidory, ogórki, zaś w tym tygodniu jadłem też m.in. paprykę (czerwoną i zieloną), zieloną fasolkę szparagową, w charakterze przyprawy cebulę i czosnek. W większości (poza fasolą) są to warzywa surowe, tym zdrowsze. Nie przepadam za kartoflami, nie jem ich praktycznie wcale i jedynie w stosunku do nich zarzut niespożywania warzyw może mieć jakiekolwiek podstawy. Bo jem też często szpinkak, brokuły, brukselkę, sałatę...
Terto - skąd się wzięły plecy? Plecy mam zdrowe, nie mam żadnej skoliozy, etc., po prostu mam taką genetycznie mocną budowę kości i moja klatka piersiowa, a więc także żebra są trochę wysunięte do przodu. To jest u nas normalne i odziedziczyłem to po mieczu od kilku pokoleń (tata, dziadek, pradziadek może też). A zwolnienie z wf-u jest właśnie tak z lekka fikcyjne. Miałem swoje powody, by je "wyłudzić". Bo np. piję dużo wody, podczas ćwiczeń nadrabiam jej brak co ok. 5-10 min., a w szkole nie ma takiej możliwości. A że mam jakieś tam lekkie zaburzenia w pracy serca (łykam czasem ziołowe tabletki z walerianą) i mnie coś co jakiś czas w tej okolicy pobolewa, to zwolnienie udało się od lekarza wyciągnąć. Ale żebym nie miał wcale ćwiczyć... Nie, takiego życia sobie wcale nie wyobrażam.
A co do j-rockowców, to np. perkusista Dir en Grey waży 42 kg przy 170 cm, a mój ukochany Miyavi przy 1,85m to tylko 57 kg żywej wagi. Staram się kierować racjonalizmem i chcę tylko zbliżyć się do tych wyników. Tylko odrobinę, a potem już znowu stabilizacja, o której mam już niejakie pojęcie...
Co do tego spowolnionego metabolizmu, to pewnie jakaś racja jest. Objawów na razie żadnych nie dostrzegam, przemianę materii mam normalną, czuję się dobrze, wcale nie osłabiony, wcale nie śpiący i przemiana materii też zwyczajna... Czy organizm nie bierze się za spalanie tłuszczów dopiero po jakichś 15-20 min. od rozpoczęcia ćwiczeń? Dlatego właśnie tyle ćwiczę... A jeśli miałby też spalać mięśnie (też trochę za duże) ud i pośladków, to tylko tym lepiej Twój (Pana/Pani?) post peszymistin mimo pewnej dozy krytycznych uwag, które pozwoliły mi w jakiś sposób lepiej zrozumieć możliwe niebezpieczeństwa, za co jestem Tobie (Panu/Pani) niezwykle wdzięczny, daje mi więc także nową nadzieję.
Dziękuję, pozdrawiam i zapraszam wszystkich użytkowników do dalszego komentowania mojego sposobu i mojej "głupoty" - im więcej zrozumiem i się nauczę, tym lepiej dla mnie
YoruNoRou