dobrze wystartowalam, ale mialam pare dni urlopy w pracy... spedzilam te dni u Mamy, a tam gdzie sie nie obrocic-wszedzie same pysznosci. Od jutra bede grzeczna
Megan, dni świąteczne nie sprzyjają diecie, ale od jutra można znów walczyć, taka jak Ala Dzięki kaszy jaglanej udało mi się utrzymać piątkę na przedzie. Jadłam ją na słodko z dżemem domowym, a jutro mam zamiar zrobić na ostro. [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Megan, uszy w górę. A jak wyglada Twoj dzien? Duzo ludzi radzi zeby dzien wczesniej juz zaplanowac co sie zje. Mi to nie pasuje. Zalozylam osobny notes i na bierzaco spisuje co robie do jedzenia i od razu przeliczam na kcal, sprawdzam czy nie przecholowalam i dopiero zjadam. Ale uczciwie waze wswzystko, kazdy plaster papryczki i jak cos zgrzesze to tez od razu zapisuje, nie oszukuje samej siebie...chociaz moj narzeczony zaglada mi w ten notes i potem wstyd ;[
hmmm moze jesli Ci tak trudno to powinnas poprobowac jakies innej diety, gdzie bedzie mniej samowolki w jedzeniu, gdzie bedzie konkretny jadlospis ktorego trzeba sie trzymac (tylko jakis w miare rozsadny-nie zadne 13-dniowki). A moze faktycznie warto sie zastanowic nad wizyta u dietetyczki, tam Ci daje konkretna rozpiskę na kazde danie z przepisem jak je zrobic. Wtedy ktos pomysli za Ciebie jak to ulozyc zeby nie bylo nudno a bylo dobrze
Dzień dobry!
Aż specjalnie aktywowałam stare konto( założone przy poprzednim zrywie odchudzania), kiedy zobaczyłam, że ktoś odchudza się 5:2 Chciałabym się dołączyć
Kilka słów o mojej niechlubnej przeszłości dietetycznej: wracam do Mosley'a po przedłużonej przerwie wakacyjnej( jeśli można tak nazwać porzucenie diety w sierpniu . Wcześniej jedyną w miarę skoordynowaną akcją odchudzania był Dukan- chyba 4 lata temu. Schudłam 10 kg, przytyłam z powrotem w takim samym tempie( po 4 miesiącach wróciłam do wagi wyjściowej).
Teraz( tzn od tego tygodnia) Mosley+ ćwiczenia. Motywacja jest, mam na dzieję, że nie wyparuje, bo najbardziej zniechęcają mnie powolne rezultaty.
Ile dokładnie ważę- nie wiem, waga padła jakiś miesiąc temu, a nie mam ciśnienia, żeby ją reaktywować Ale będzie z 80 kg co przy 173 daje niechlubne BMI 26,73. CHciałabym ważyć poniżej 70 kg, mam nadzieję, że W KOŃCU się uda. Na dłużej niż przy Dukanie. Na myśl o którym robi mi się niedobrze. Białka, białka, białka- fuj!
Dzień dobry Milorda
Ja tez jestem z dziewczynami od niedawna, ale jako pierwsza pozwalam sobie Cie przywitac. Po zaprawie z Dukanem (tez to przeszlam-mimo ze uwielbiam bialka, nie wyobrazam sobie dnia bez mleka, czy bialego sera to i tak po jakims czasie marza sie inne produkty) ta dieta to raj. Niestety dla takich ludzie jak my z jakas sklonnoscia do przybierania to chyba nie da sie skonczyc diety, juz trzeba sie zawsze pilnowac ja po Dukanie przytylam dopiero po jakis 2 latach... kiedy uwierzylam ze juz mi nic nie grozi i zrezygnowalam z tego 1 dnia bialkowego w tygodniu i jadlam wszystko co tylko zachcialam. Chyba juz na zawsze trzeba sie pozegnac z batonikami na co dzien i takimi roznymi
Jak ćwiczysz? Ja juz glupieje od tych wszytkich madrosci, jedni polecaja dlugi wysilek na lekko podwyzszonym tempie, inni interwaly, inni jeszce cos tam. Mam zrywy i staram sie na razie robic wszystkiego po troche... tylko to wtedy mi zajmuje 2 h. A na tyle to nie za czesto mam checi-wychodzi mi jakos 2 razy w tygodniu. Przed ćwiczeniami łykam jeszcze l-karnityne. Drogie dziadostwo i w sumie to tez nie jestem pewna ze dziala;/ Moze chociaz tak ze jak juz wymysle ze dzisiaj jest ten dzien ze bede cwiczyc i je polkne to pozniej juz nie ma wykretow-trzeba pocwiczyc, bo szkoda kasy
Hej dziewczęta!
Ze sportem to człowiek może zgłupieć jak się naczyta- to złe, tamto gorsze, lepiej tego nie robić tylko co innego, jeść przed, jeść po... Zwariować idzie. I tak, przynajmniej ja, pogrążam się w teorii zamiast ruszyć dupsko
Ale od poniedziałku ćwiczę 30 day shred z Jillian Michaels- taki trening który nie zajmuje więcej niż 30 minut( ja go rozszerzam o dodatkową rozgrzewkę). To tak na rozruch, nawet po ćwiczeniach z pierwszego levela mam zakwasy... Kondycja straszna.
Wiosną ćwiczyłam 'interwały': marszobiegi przeplatane z podbieganiem, ale nagły atak wyrostka przerwał to. Teraz z 'interwałami' nie zaczynam , bo kiedy jest zimno jakikolwiek ruch na świeżym powietrzu, wykańcza mi gardło. Może też fakt że ruszam z domu o zmroku, bo jak jasno to mi wstyd...
A wracając do Dukana- wykończyło mnie to, że na dniach białkowych musiałam sobie odmawiać nawet warzyw No i przyszedł jeden dzień kiedy skusił mnie pomidor, potem wyżarłam dziecku chrupki kukurydziane ( taaak, czerwienię się po uszy jak to piszę) no i poooszło! Równia pochyła. Dieta była skuteczna, ale zbyt restrykcyjna. No i chyba jednak niezdrowa- te słodziki+ obciążenie nerek. No i zapach z ust przy fazie białkowej- jak z prosektorium Teraz jak myślę o diecie proteinowej to zwyczajnie skręca mnie w środku. Chyba bym nawet tego jednego dnia w tygodniu nie wytrzymała.
No i niestety Alu- chyba do końca życia trzeba będzie dietę trzymać tzn pilnować się. Ale nie ma co ukrywać, że kilka lat folgowania sobie było No i pozostawiło namacalne dowody, heh.
A! Reaktywowałam wagę no i niestety te 80kg wyskoczyło z rana. Buuu... Byle się nie zniechęcać( muszę sobie powtarzać: sport ma sens! Dieta ma sens!) Najgorsze, że kiedy byłam młodsza, szybko chudłam- teraz idzie znacznie oporniej, pewnie z każdą kolejna dietą i dniem na karku będzie trudniej i trudniej. Niby wiadomo że zdrowo to 0,5- 1kg tygodniowo, a ja bym chciała 5!
Miłego dnia!
Zakładki