Dziendobry!
Monitoruję Wasze forum od dawna, jednak jakiś paskudny chochlik wylogowywał mnie za każdym razem, kiedy próbowałam się dopisać. Nie rozumiem, co się działo, w każdym razie mogłam Was tylko czytać i czułam się strasznie w swojej walce samotna
Teraz siedzę nie przy swoim komputerze, więc może ten chochlik siedzi w nim, a nie na forum...
Chciałabym się przedstawić i prosić o radę. Zawsze ważyłam ok 70 kg (tzn zawsze od kiedy zaczęłam się tym przejmować - czyli od jakichś 5 lat), przy wzroście 170cm. Usiłowałam schudnąć wiele razy, i nigdy mi się to nie udawało, a przynajmniej zawsze bardzo szybko z powrotem tyłam. Tym razem zmieniłam nie tyle jedzenie (choć to też, opycham się warzywami i liczę kalorie), ile trybbżycia (spatki o 11 a nie 2, do tego bieganie no i chłodny prysznic zamiast gorącej kąpieli) i w ciągu tygodnia zgubiłam ok 5 kg... Nie jestem pewna tego wyniku, ponieważ nie mam wagi - wiem, że jakiś miesiąc wcześniej miałam 70kg, być może te kilogramy zaczęły spadać powoli zanim zaczęłam dietę i straciłam tak naprawdę tylko jakieś 3, ale nie wiem, naprawdę. Wczoraj ważyłam się znowu - a był to 11 dzień mojej diety - i "zegar" pokazał 64 kg. Rzeczywiście, czuję się lżejsza, mieszczę się w maturalny garnitur, i w ogóle rewelacja. Tylko zastanawiam się: czy to możliwe? w tydzień tyle spuścić? A przysięgam, że bez głodzenia się i nie przy rygorze 300, lecz ok 800-1000 kal... i nawet piwko było i naleśnik na tłuszczu... więc nie przesadzałam, naprawdę...
W każdym razie, zostało mi jeszcze jakieś 10 kg do wymarzonej wagi, więc diety nie przerywam.
Pozdrawiam Was serdecznie
k.
Zakładki