Witam dziewczyny:)
Jak tylko wstałam z łóżka, postanowiłam do Was zajrzeć:) i zobaczyć, co w trawie i dietach piszczy.
Szycha: ja i na słodycze znalazłam sposób. Pewnie, że nie do końca - czasem zjem kawałek ciasta albo czekoladkę, żeby, jak pisze pris, podkręcić metabolizm ;) [no, może nie zawsze przyświeca mi ten szczytny cel...].
Ale powiem Wam, że kiedyś, jak w różnych gazetach czytałam złote rady typu "zamiast słodyczy jedz suszone owoce: morele, rodzynki itd", to byłam w stanie jedynie zdobyć się na pełen politowania uśmiech. No bo komu morela zastąpi ciasto czekoladowe??
Jednak od pewnego czasu kupuję egzotyczne musli (polecam firmę Sante! pycha), paczuszki suszonych moreli, śliwek, migdały. Albo kroję jabłko na cienkie plasterki, rozkładam na talerzu, posypuję połową łyżeczki cukru i cynamonem.
Zawsze się coś dobrego znajdzie :)
I to naprawdę działa - ja otrzymuję swoją dawkę słodkości na co dzień (pewnie, że się tymi rzeczami nie opycham, bo każda przesada jest zła, a te owocki to znowu niskokaloryczne nie są, tyle że przynajmniej zdrowe), a od czasu do czasu skubię też coś "zakazanego". I już.

Jak tak czytam, co napisałam, to wygląda, jakbym była jakąś wielką słodyczową maniaczką;), a tak nie jest - ja nawet niespecjalnie lubię łakocie. No, ale wiadomo, każdy czasem ma chwile słabości albo gorszy humor. I wtedy właśnie stosuję owe zamienniki, które opisałam.
Buziak dla wszystkich walczących z wagą:)
Ola