No i znowu jestem zmuszona do odświeżenia tego tematu. Było dobrze. Naprawdę dobrze. Do momentu kiedy nie zaczęłam tyć. Na początku myślałam że to tylko przez miesiączkę aż tunagle stanęłam na wagę ( 78 ), moje wałki na brzuszku zaczęły wystawaćspod sweterków i tak dalej. Oczywiście jest to tylko i wyłącznie moja wina, rzucając się w wir nauki zapomniałam osobie, nie dbałam nie pilnowałam się, przez chorobę nie chodziłam na aerobik...Ale obiecałam sobie że od jutra biorę się za siebie...Może mi się uda choć trochę schudnąć do sylwestra i będę miała motywację do działań na przyszły rok... Motto: "Jedzenie nie rządzi moim życiem"