Witam w sobotni wieczór...

Jak tam u was z dietkowaniem? Ja miałam lekki zastój, a może raczej rozstrój... W czwartek dostałam @, i choć normalnie nie mam wiekszych przygód z tym związanych, to tym razem był niezły kołowrotek. Bóle brzucha, nagłe skręty jelit, dziki głód... Podejrzewam, ze było to po części spowodowane stresem ostatnich dni: w srodę byłam na targach pracy, w czwartek miałam ważny meeting w Seattle Chamber (Izba handlowa?), na którym przed ok. 50cioma tubylcami przedstawiałam firmę, w której pracuję jako volunteer, i to raptem od tygodnia. Po raz pierwaszy od kiedy tutaj przyjechałam miałam tak ważne wystąpienie - a poza tym musiałam nawiązać kontakty z kilkoma osobami... Stresujące, ale wszystko dobrze poszło, z czego jestem bardzo dumna. Na tym spotkaniu był tez mały bufet śniadaniowy (meeting zaczynał sie o 7h30), a więc skusiłam się na wielkiego czekoladowego mafinsa... W ten sam dzień dostałam @, a więc to poniekąd siła wyższa... Tak się tłumaczę... W piątek za to miałam rozmowę w sprawie pracy, która trwała prawie 2 godziny! Też spore nerwy... Do tego ani w czwartek ani w piątek nie poszłam biegać - przez tą okropną @, bo było mi strasznie niedobrze... No cóż, dzisiaj przynajmniej brzuch już mnie tak nie bolał, chociaż ciągle jeszcze jestem rozdrażniona - następna powtórka z rozrywki planowana na za miesiąc... Straaasznie nie lubię tych dni...

Dzisiejszy dzień spędziłam już bardzo plażowo , z czego baaardzo się cieszę... Rano pobiegałam na bieżni moją godzinkę (i spaliłam 520 kalorii - czy ktoś mógłby mi powiedzieć, dlaczego za każdym razem spalam więcej???), później ćwiczonka... Po południu jeszcze krótki spacerek. Poza tym dziś był Dzień Sprzątania Domu (druga rzecz, której nie lubię, wrrrr...), a więc przy tym też pewnie coś mi się spaliło...

Chyba pójdę za twoim wzorem, Motylisku, i będę podawać jadłospis... Moze to mnie jeszcze bardziej zmobilizuje do dietkowania...

Ś: omlet z pomidorami
2Ś: 16 orzeszków laskowych
O: talerz zupy kalafiorowej z kawałkami piersi kurczaka (tylko za rosole, bez zaciągania)
P: pół kubka twarożku 0%, kilka maleńkich kosteczek sera + 3 kawałki orzechów pecan (skusiłam się na nie w sklepie... ach, te promocje... )
K: bakłażan zapiekany z chudą mieloną wołowiną, czosnkiem i małą ilością odtłuszczonego żołtego sera. Szklanka zsiadłego mleka (mniam mniam! )...

To tyle na dzisiaj... Poza tym wypiłam dużo zielonej herbaty oraz wody z cytryną...

Nie wiem, kiedy się zważyć... Moze jutro? A moze lepiej ważyć się w poniedziałek? Hm, zastanowię się...

Dziewczyny kochane, proszę was bardzo o wsparcie w dietkowaniu! Ewentualnie o wytarganie mnie za uszy, jeśli coś spartaczę... Dziś był dobry dzień, ale o następnych jeszcze nic nie wiadomo...

Pozdrawiam serdecznie zza Wielkiej Kałuży...