-
wypasiona16foczka razem damy radę! ja też tu wróciłam. Strach na wagę stawać.tnz nie mam nadwagi czy coś, ale wracam grubsza o 6 kg.
Potrafilam sie doskonale trzymac z jedzeniem a teraz cos sie spapralo i jem jak wariatka. nno, trudno. Dzisiaj pizza&impreza. nie odmowie sobie niestety.
buziaki!
-
ja podciągam temat, bo ostatnio wiele osób na forum ma z tym problemy ja niestety też, ciągle próbuję z tym walczyć, na razie 100 : 0. Przegrywam ale się nie poddam każdy dzień przynosi nową szansę wspierajmy się moralnie, dziewuszki kochane :P
-
Wiecie co, jakiś czas temu testowałam sposób na obżarstwo: nie być w domu. Wyjść. Gdziekolwiek. Najlepiej gdzieś, gdzie się nie je: do kina, na lodowisko, na zakupy. Uczyłam się w szkole w czytelni, tam też czytałam książki. W domu jadłam śniadanie (7.00), zabierałam drugie ze sobą (11.00), wpadałam na obiad (15.00), wieczorem na kolację (19.00) i znowu gdzieś szłam. Starałam się wracać na tyle późno, żeby już tylko umyć się i iść spać. Jesli szłam do czytelni na uczelnię, nie brałam ze sobą pieniędzy wcale albo kwotę wyliczoną na ksero czy na zakupy spożywcze do drodze. Prawie co do grosza. Gdy brałam więcej, lazłam do bufetu po pączka albo innego batona. Do kina - tylko kasa an bilet.
Na dłuższą metę nie jest to żaden sposób na życie, ale pozwala wbić się na powrót w rytm i "uregularnić" posiłki.
Poza tym jak się ma więcej zajęć, nie myśli się aż tak obsesyjnie o jedzeniu. Teraz zabraniam sobie myśleć o diecie Przychodzę do domu, podliczam kalorie, ale tak... hmm, mechanicznie i bezrefleksyjnie.
Nie wolno też chyba myśleć w stylu "a po diecie zjem sobie...". Po diecie i już ZAWSZE, moja droga duszko - mówię sobie - będziesz jadła podobnie jak teraz: chudy nabiał i mięsko (przecież są smaczne), warzywa, strączkowce, dobre węglowodany. Słodycze z umiarem, ekstrawyskoki bardzo rzadko. I tak już ZAWSZE, nie ma przeproś.
Późniejsze urzeczywistnianie planów na "po diecie" ma szansę zaowocować jo-jo, z którym wszystkie się zmagamy w mniejszym lub większym stopniu.
To tyle tych moich wypoconych mądrości
Trzymajcie się ciepło i jak najwiosenniej już :P
-
Ha! Nawet nie zauwazyłam jak mój stary zapomniany wateczek został wznowionyDzieki!...w sumie nie taki stary,bo jka widać bardzo aktualny...Ja też przegrywam kazdego dnia i poddaję się tym ohydnym kompulsom...najgorsze jest to, ze już nie umiem chyba zjeśc normalnego posiłku...po prostu nie umiem Ale tak sobie myślę, że przeciez to nie jest nie do pokonania, a skoro jest nas az tyle to musimy dac radę! Spróbujmy razem jeden dzień,potem następny, a potem małymi kroczkami osiągniemy cel! Ja w to wierze!
-
w sumie to dobra rada - wychodzenie z domu na mnie tez działa, jeśli nie zabieram ze sobą pieniędzy bo inaczej - koniec. Ja nie wiem, co się dzieje, ale obsesyjnie myslę o jedzeniu. Wizyta u psychologa nie pomogła. Kiedy to się skończy???!!! Jutro jadę na zakupy, więc może skoro nie będę w domu, zrobie sobie oczyszczający dzień. bo juz od dawna zamierzam. Jeśli zaczynać rozsądne odchudzanie, to z czystym żołądkiem, bo po tym obżarstwie mam w nim byle co a więc, jeśli się uda - jeśli, bo wieczorem kładę się z myslą, że jutro mam oczyszczający dzionek, a z rana wstaję i zaczynam wpierdzielać co popadnie - jeśli się uda, jutro nic nie jem, tylko dużo wody i herbaty, a od niedzieli normalnie dieta 1200 - 1300 kcal. Mam nadzieję, że do maja zrzucę te konsekwencje jo - jo
-
pliiizzzzz, pomóżcie...jak przestać to robić???
-
znowu
-
jej
no tak.ja tez tu pisalam kilka razy. ze niby zaczynam normalna diete, i co? dalej to samo, juz nic nie pomaga.........
jutro znow prubuje, do wakacji musze schudnac..........
-
ja też znów zaczynam od dziś. Nie mówię, że na pewno się uda, bo tak tylko pogrążam się jeszcze bardziej. z samoocena jest już nieco lepiej, przestałam czytać głupie pisma dla kobiet dla pustych kobiet. dziś śniadanie poszło wzorowo. oby tak dalej. wytrwamy
-
widzę, że nie jestem sama, też mam dokładnie taki sam problem, właściwie to ja mogę spokojnie żyć bez słodyczy, nie ciągną mnie dopóki ich nie ma w domu (toteż ich nie kupuję). Ale moim największym problemem jest chleb, uwielbiam jesc chlebek, jak juz mam ciąg jedzenia to wyjadam caly chleb jaki jest w domu, nawet suchy, kostka masla schodzi w ciągu pol dnia, jak jest caly bochenek to zjem caly bochenek, jak jest pół to zjem pół i jestem zła, że nei ma więcej. Mówienie sobie ze to złe, niezdrowe dla mnie nic nie daje, bo ja mysle to sobie i dalej jem. Pomagają mi bardzo tabletki co wypełniają żołądek, po prostu nic więcej się nie zmieści, ale nie mogę ich brać w nieskończoność (dopiero od kilku dni je biorę). Teraz jestem na diecie Kopenhaskiej, jakos dobrze się trzymam, ale co będzie potem?? Ja chyba już na zawsze muszę sie pozegnać z pieczywkiem, bo jak tylko zjem jedną malutką kromeczke, to za chwile juz nic nie ma. błędne koło, niska samoocena to jest moj główny problem, chociaż po urodzeniu dziecka moje poczucie własnej wartosci bardzo się podniosło (razem z wagą hihi). Ale ja nie akceptuję swojej tuszy.
Trzymajcie się dziewczyny, uda nam się zwyciężyc ten problem (chociaz jest b. poważny). Ja od kiedy jestem na tym forum, jak tylko zbliża się chęć obżarstwa, to siadam przed komputerem i zwyczajnie nie mam czasu na jedzenie
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki