-
niska samoocena a kompulsywne objadanie się
Witam serdecznie
Nie wiem czy w dobrym miejscu zakładam ten watek, ale chciałam Was zapytać jak sobie radzicie z podwyższaniem własnej samooceny?? Chyba muszę stanąć wreszcie prosto w oczy z problemem, który pomału mnie zżera...Od jakiegoś czasu mam ataki kompulsywnego obzarstwa-myślę, ze sa porównywalne z atakami bulimicznymi tyle,że ja nie powoduję wymiotów ani nie próbuję spalić spożytej ilosci kalorii wysiłkiem fizycznym...Po prostu zjadam wszstko co jest pod ręką-potem oczywiście mam olbrzymie poczucie winy i spore problemy z żołądkiem...najgorsze jest to,ze to nie zdarza mi się raz na jakiś czas, a ostatnio bardzo często-czasem nawet codziennie...Efektem jest oczywiście wzrost wagi, który potem obiecuję sobie zrzucic stosując dietę 1000 kcal-czasem anwet mi się udaje,az do następnego obżarstwa Konsekwencją jest równiez wieczne uczucie zmeczenia i przygnębienia-ja już tak nie chcę!!!!Nie ważę jakoś strasznie dużo ,bo ok 62 kg przy 164 cm wzrostu ale zdaję sobie sprawę ,że jeśli tak dalej pójdzie bedzie znacznie wiecej-chciałabym schudnąć, ale jeszcze bardziej chciałabym zacząć normalnie sie odzywiać bez obsesyjnej myśli o jedzeniu...Niedawno wyczytałam, że kompulsywne objadanie się to choroba równie niebezpieczna jak bulimia czy anoreksja i równiez ma ona swoje podłoże w psychice...Kiedy zaczęłam się zastanawiać nad przyczynami doszłam do wniosku, że tkwią one w bardzo niskiej samoocenie i braku akceptacji samej siebie...dlatego jesli macie jakieś sposoby na poprawę swojego wizerunku we własnych oczach, prosze o radę A jesli któraś z Was miała podobne problemy a udało jej sie z tego wyjść to prosze o pomoc Pozdrawiam
-
hej
ja miałam podobne problemy
pewnie mam je nadal, ale się nie ujawniają
powiem tak
od kiedy zaczęłam stosować dietę 15oo kcal, skończyło się
(jak jadłam mniej, zdarzało się 12oo w tygodniu, obżeranie się w weekendy)
kiedyś schudłam 2o kilo
w wakacje miałam kompulsy i wszystko wróciło
jeszcze jedno, nie można stosować zasady wszystko albo nic
zjesz tysiaka i jesteś nadal bardzo głodna? ok. zjedz kanapkę
ale nie myśl wtedy, że przerwałaś dietę i możesz jeść wszystko, bo i tak zaczniesz jutro
Twój bilans i tak będzie ujemny i schudniesz
a na poprawę samoakceptacji?
może fajna fryzurka?nowe ubrania? kilka kilo mniej?
pozdrawiam i trzymaj się
-
Czesc dziewczyny, ja tez ostatnio zauważyłam, że mój poziom samooceny znacznie odbiega od oczekiwanego. Od listopada schudłam 5-6 kg (dzis waga pokazała równe 60 ). Mieszcze sie we wszystkie ubrania których już dawno nie nosiłam Jednak nie czuję sie jakoś super atrakcyjna, czy dumna ze swojego wyglądu. Owszem jestem zadowolona z tych zgubionych kilogramów ale samoocena jakaś taka niska.....
-
wiecie ci moja samoocna ostatnio pszla bardzow gore. a wga 11 kilo w dol wiec same rozumiecie. natomiast u mnie takie momenty wystepowaly ( teraz potrafie sie powstrzymac) kiedy bylam zla, nieszczesliwa. tak zeby na zlosc innym zrobic. oczywiescie to sobie robilam na zlosc bo nie dosc ze czulam sie jeszcze gorzej zdarzaly mi sie wycieczki do wc , to jeszcze kilogramy szly w gore. stwierdzilam ze zeby posbyc sie tego typu napadow musze przestac sie przejmowac schudne nie schudne, przeciez jestem na diecie, po prostu szlam dalej i nie ogladalam sie za siebie. skonczylo sie poczucie winy. jasne ze teraz jem mniej i zmienilam inastawienie i sposob zywienia, ale czasem mam ochote rzucic sie na czekolade.
-
Witaj
Może moja rada jest głupia, nie wiem, może awykonalna (choć u mnie działa, a kompulsy też miewałam) - spróbuj połączyć swoje złe samopoczucie z faktem, że właśnie się objadłaś. Bo przecież częściowo to z tego wynika? Niska samoocena = chęć sprawienia sobie przyjemności = wielkie żarcie = tycie = niska samoocena. Nie jest tak?
Następnym razem jak będziesz szła do lodówki z chęcią utopienia smutku w żarciu policz do dziesięciu. powiedz sobie - przecież ja tego nie chcę, jedzenie mi w niczym nie pomoże a wręcz zaszkodzi. Pełna lodówka to nie jest przyjaciel Kusi, ale jest zdradliwy.
Spróbuj się otworzyć bardziej na ludzi, przestać zadręczać się myślami o sobie i swoich mniejszych lub większych wadach. Wyjdź z domu, zajmij się hobby w które wejdziesz "z głową" i nie będzie czasu ani na dołowanie się, ani na podjadanie.
Może okrutne co powiem - ale paradoksalnie zamykanie się w sobie z powodu wyglądu i niska samoocena wynika po trochu z naszego egotyzmu. A jak już zostaniemy sami z lodówką to wtedy już nam nic nie zostanie tylko myslenie o sobie i o naszym zbywaniu na urodzie/inteligencji, itd itp. Dużo zajęć, dużo przyjaciół i dużo ruchu - moja rada
pozdrawiam
Na diecie od zawsze na portalu - od 2005.
Wzrost: 177, wiek: 29. [MÓJ WĄTEK]
-
hmmm ja nie uważam żeby spotykanie zludźmi coś dawało... Generalnie jestem bardzo otwarta osoba i ciagle gdzies latam a mimo to nie przeszkadza mi to dosiaść wieczorkiem do lodówki! i późńiej normalnie- złe samopoczucie, wymioty, wyrzuty sumienia... Generalnie mi się to coraz mneij zdarza, bo samopoczucie mi sie polepszylo z powodu utraty wagi i wiekszej akceptacji- to wg mnei jest najważniejsze. Nie można obscesyjnie myśleć o wadze, jedzeniu bo winikiem tego jest uzależnienie się od jedzenia! i nie należy robić w takim wypadku głowdóewk bo tzw" gastro faza" ma większe prawdopodobieństwo wystąpienia.
-
istne odzwierciedlenie mojego zachowania się w ciągu ostatnich 2 tygodni!!! Dlatego podciągam wątek. Też miałam napady głodu, no może nie głodu, a zwykłej głupoty...ale od dzisiaj skończyłam z tym, bo waga oczywiście poszła w górę, no ale nie ma co narzekać, sama jestem sobie winna...
w moim przypadku było tak, że WIEM, dlaczego się obżeram, ale i tak to robię...ale pris (jakoś jej tu nie słychać)ma rację - należy czymś się zająć...byle nie do lodówki. Na szczęście moje ataki się skończyły, bo JA tak postanowiłam. Ale i tak osoby które przynajmniej raz się odchudzały mają zakodowane w główce że to było odchudzanie i kiedyś do głosu dojdzie podświadomość, takie ataki się zdarzają wczęśniej czy później pewnie wszystkim (z tego co pamiętam makbet pisała że dzielnie się trzyma i nie robi odstępstw). Osobiście uważam, że czasami można się przejeść, byle to "czasami" nie przeciągnęło się na dłużej...dobrze, jeśli to są 2 tygodnie jak w moim przypadku...i należy pamiętać, że waga wraca jak szalona. Ale ja nie dam się jo - jo, bo walczę do ostatniego (kilograma )
pozdr
-
Troche widzę siebie też tutaj. Nie wiem czy powodem u mnie jest niska samoocena, raczej czerpanie samooceny z zewnątrz zamiast samej siebie. Cóż, grzeczne dziewczynki, które bardzo chcą dogodzić wszystkim wokół tak mają. Taka jest moja teoria w każdy razie
Fakt, że po każdym etapie obżarstwa wyzywam się od obrzydliwych kretynek. Nigdy nie wymiotowałam (chociaż - wstyd się przyznać - próbowałam, ale mój organizm jest mądrzejszy i się nigdy nie dał sprowokować).
Chciałabym w końcu schudnąć, utrzymać wagę i nauczyć się mieć normalny, zdrowy stosunek do jedzenia. Nie traktować go ani jak bóstwa przyjemności, ani diabelskiego pomiotu czyhającego tylko na chwile słabości.
-
I ja tak mam...
a ostatnio zauwazyłam, ze jak tylko zostaje sama w domu rzucam się (dosłownie) na lodówkę, ktoś wychodzi z domu, a ja do jedzenia, tak zeby nikt nie widział...
Albo brałam jedzenie do swojego pokoju, jadłam pokryjomu, np w kuchni... gdy nikt nie patrzył, a przy kimś wogóle nie jadłam... Troche mnie wystraszyło
Dlatego próbuję unormować swój jadłospis i posiłki
-
Też tak mam - ale częściej ze stresu... Po prostu jak jestem zdenerwowana, to muszę coś chrupać, mieć w ustach. A od gumy do żucia, zamiast przestac być głodna, to robie sie jeszcze bardziej. Im wiecej waga rośnie, tym samoocena maleje i na odwrót :/
Zastanawiałam się, czy to nie jakieś napady bulimii, tyle że brzydzę się prowokowaniem wymiotów i tego nie robie, więc stawiam na obżarstwo kompulsywne
Jak sobie z tym radze? Dyscyplina, choć częsciej NIE radzę sobie, jak już mnie napadnie, to koniec. Teraz trzymam diete, więc jakoś idzie, grunt to narzucić sobie dyscyplinę. A w chwili napadu najlepiej chwycić za coś lekkiego - jogurt albo wase.
No i wyładowac stres na rowerku, przy muzyce albo jodze, jak kto woli. I ponoć ważne są witaminy z grupy B, które tkwią w zielonych warzywach - szpinaku, brokułach itd. Na uspokojenie warto też napić się mięty albo melisy. To chyba wszystko co robię, żeby nie doprowadzić do kryzysu.
Pozdrawiam
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki