-
dobrze wezme sie w garść. to bede jadła 1200 może być i zobaczymy czy kiloski spadają!muszą!!musi być 58 kilo.ani grama więcej wtedy czuje sie cudowniea teraz juz sie czuje grubo choć tego nie widać.no brzuch troche urósł;( buuuuu
Dam radę
Będę silna
Jedzenie mna nie rządzi tylko ja nim!
-
kasiula wierze Ci tez sie tak czułam jak przytylam i nadal sie tak czuje ale teraz zamaist panikowac i sie uzalac trzeba sie wziaść w agrsc a jakby co to pisac tutaj to bedziem sie wspierac
-
Witaj Kasiula – podziwiam Cię bardzo za to co osiągnęłaś i proszę nie zaprzepaść tego dla tych dla których jesteś wzorcem a przede wszystkim dla samej siebie.
Nie miałam w ogóle pisać, że się odchudzam, że powróciłam na forum jako „czytacz postów”, nie chciałam się ujawniać, ale twoje załamanie wywarło na mnie wpływ aby napisać kilka słów…
Od 26 lutego tego roku rozpoczęłam moją kolejną walkę z kilogramami… Myślałam że w tamtym roku będzie to ostatnia taka poważna sprawa, ważyłam wtedy 63, 1 kilo (to nie dużo w porównaniu do innych dziewczyn i innych dzielnych odchudzadzek , ale dla mnie było to już coś dużego). Wtedy jak schudłam do lata byłam najszęśliwszą osobą, kiedy szłam w „małych” dżinsach na spacer aż chciało się żyć, buzia sama się uśmiechała od ucha do ucha - bo cóż tak nie cieszy jak własny sukces . W lecie i jesieni wyglądałam tak jak kiedyś sprzed lat, po prostu szczupła dziewczynka. Efekty były trwałe bo nie przytyłam po diecie, a jadłam to na co miałam ochotę – oczywiście w granicach rozsądku – nauczyłam się jeść nie oczami ale żołądkiem. (jadłam moje kofane słodycze i inne smakołyki, ale z umiarem). Późnej jesieni coś we mnie pękło, (może to sprawy osobiste i rodzinne i tym podobne) i zaczęłam się objadać, jadłam duże śniadania a zaraz po nich szlam do cukierni każdego dnia po jakiegoś pączka i drożdżówkę albo babeczkę i kremówkę, potem był duży obiad masa słodyczy i późna niezdrowa kolacja, jak już się to rozpętało to na dobre, bo jak już zjadłam jednego dnia coś więcej co nie pozwalało mi na schudnięcie to jadłam do oporu bo sobie myślałam „a co tam i tak dziś nie schudnę to sobie mogę pofolgować”… Moje „małe” dżinsy zrobiły się naprawdę małe że się nie mieściłam w nie. Pod koniec lutego powiedziałam STOP, przecież ja tu rządzę i ja decyduję jak ja wyglądam, a znowu będzie lato, a ja co będę ociekająca tłuszczem??? O nie!! – powiedziałam – dość tego i wzięłam się ponownie za dietę i ćwiczenia. Dobrze, że się opanowałam.
Miałam tydzień temu załamanie… Jeden dzień sobie pofolgowałam, bo nie zauważyłam spadku wagi, która stała już ponad drugi tydzień mimo że stosowałam dietę i dużo ćwiczyłam… Ale zmobilizowałam siły i walczę dalej na polu walki, bo chcę mieć te efekty i chce być z nich zadowolona. (nigdy chyba nie będę aż super zadowolona bo mam duży biust i grube ramiona i ręce od góry, i przez to [mimo że wazę mniej i wyglądam szczuplej] to i tak wydaję się potężna, no ale już taką mam budowę i muszę to przyjąć do świadomości) .
Staram się rozumieć twoje załamanie, bo sama miałam ich w moich odchudzaniach dużo. Ale nauczyłam się z tym bardziej walczyć (bo nie wyszło mi całkiem wyleczenie się z tych załamań…)
Spróbuj nie poddawać się i na przykład dziś mimo że przykładowo zjadłaś duże śniadanie i coś jeszcze choćby nawet to postaraj się już nie objadać się – pomyśl dla ilu dziewczyn, kobiet jesteś TY PRZYKŁADEM!!! Nie pozwól aby te załamanie, które Cię dotknęło przyswożyło Ci jeszcze więcej kilogramów, których ty nie chcesz i których nie chcą inne które się odchudzają. Nie myśl naprzód – to znaczy nie prorokuj że po świętach i tak przytyjesz… a może zrób coś by to zmienić, postaraj się nie objadać,- w tych świętach nie jest ważne jedzenie, te wszystkie pyszności, ciasta i inne smakołyki, ale to co będziemy wspominać jak co roku, co dało nam nadzieje na życie, - Wielkanoc to magiczna noc, same słowa mówią za siebie to jest wielka noc, w Niedzielę usłyszymy słowa kościele które są tak piękne i dają nadzieję, i to jest w świętach najważniejsze, ta cała przemiana, i tej przemiany życzę i Tobie, abyś odnalazła właściwą drogę i co więcej wskazała ją innym.
-
Kasiula nie popełnij tego błędu co ja ... W 1996 roku wazyłam ponad 100 potem schudłam do 65 ..czułam się jak młody bóg ,świat należał do mnie .Było pięknie i cudownie ... było ... a potem nie potrafiłam znależc jakiegoś rozsądnego sposobu jedzenia,wpadłm w błędne koło ... parę kilo w górę ,pare kilo w dół żarcie na zmianę z 1000 kcal .po kilku LATACH tak LATACH takiej karuzeli stwierdziłam że mam dość i nie robiłam nic. Poza sportem ,którego nie porzuciłam. I tak doszłam w styczniu 2007 do 92 kg ,teraz pod wpływem Twoich osiągnięć chcę spróbować jeszcze raz .. mam nadzieję że ostatni ... a potem się nie dać .. wyliczyłam sobie wydatek energii na ok 1700 kcal i po skończeniu diety ,przy 65 kg ,mam zamiar zjadac te 1700 ,żeby już nie robić takich głupich wzlotów i upadków ,bo to do niczego nie prowadzi...
jeszcze raz proszę przemyśl to i nie daj się
ńie rób tego co ja zrobiłam 10 lat temu
-
ojejowa jaka bardzo madra i wlasnie trafiona w 10 do mnie wypowiedź.
naprawde z wami mi lepiej!
no własnie takie to bledne koło jest najgorsze.ale ja zeby zgubic te kilosy to musze zejśc troche w dół z kaloriami a potem juz normalnie wychodzic z diety. bedzie ciezko ale dam rade.nie moge sie załamać.teraz jest mi cudownie. zycie stało sie lepsze, lżejsze i łatwiejsze!
-
Witaj Kasiu,
przede wszystkim chcę Ci powiedzieć, że bez względu na to jak się teraz czujesz i co będzie to jesteś BARDZO BARDZO wytrwałą i dzielną KOBIETĄ. Dokonałaś czegoś niezwykłego i to jest Twój sukces zapisany w życiorysie na zawsze.
Oczywiście nie ma co się dziwić napadom głodu i nastrojowi, który temu towarzyszy. Zapewne budzisz się i idziesz spać niespokojna, myśli masz skotłowane jak pranie podczas wirowania, nosi Cię na wciąż, do tego to napięcie pod skórą, jakbyś lada moment miała eksplodować. Napewno jest teraz wiele chwil kiedy po prostu nie wiesz co się z Tobą dzieje! nie poznajesz się, nie rozumiesz a to jeszcze bardziej Cię...wkurza, bo masz wrażenie, że po prostu tracisz kontrolę...nad sobą, nad swoimi emocjami, jedzeniem, życiem...
To normalne po takiej podróży jaką przebyłaś. Zrozum, że tak jak jadąc za ocean musisz zaaklimatyzować organizm do zmiany czasu, a w zimie założyć czapkę tak i teraz musisz nauczyć swój organizm wszystkiego od początku...jak małe dziecko. To dla ciała, każdej jego komórki, neuronów, mózgu czy skóry jest nowe życie, więc nie karć go za to że nie potrafi od razu przebiec 15 kilometrów! tak jak z dzieckiem, najpierw muszisz nauczyć się raczkować
Dziewczyny Kochane, zwróćcie uwagę na pewną prawidłowość: otóż prawie każda z Was, której organizm jest "na głodzie" marzy o zjedzeniu...ale czego? wszędzie pojawia się żywność w postaci: różnych kremów, takich jak budynie, ciasta, napoleonki czy lody, czekolada i wszelkie jej odpowiedniki, batoniki, chipsy, naleśniki, pierogi, różne wyroby słodko-tłuste. I wcale mnie to nie dziwi, WSZYSTKIE te produkty są nośnikiem raz że tłuszczu, którego ile byście teraz nie miały organizm się domaga bo go stracił w jakiejś ilości a także cukru. A z tym cukrem to jest tak: większość z was niestety je sporo cukrów prostych, mało złożonych (chwalebnym wyjątkiem jest tu owsianka). To niestety powoduje nagły wzrost cukru we krwi, w efekcie duży wyrzut insuliny i ponownie gwałtowny spadek cukru, co z kolei wiąże się z jeszcze większą ochotą na słodkie i większym apetytem o nastroju nie wspominając. Bo na pewno wiecie, że takie wachania cukru we krwi doprowadzają "normalnego" człowieka do stanu prawie depresyjnego.
Przyglądając się na pojawiający się tu jadłospis i to co się z Tobą (i nie tylko Tobą) Kasiu dzieje widać ewidentnie, że oprócz źle skomponowanej diety, w wyniku takiego odżywiania, Twój organizm ma w tej chwili obniżony próg wrażliwości na cukier. Co to znaczy? Znaczy to tyle, że dziś musisz zjeść kilkakrotnie razy więcej cukru niż kiedyś aby osiągnąć ten poziom "nasycenia i zaspokojenia".
Zamknięte koło. Bo w efekcie na wciąż masz ochotę na słodkie czy tłuste i nie dostarczasz przez to produktów, które ustawiłyby organizm, uspokoiły, i dały oprócz energii również witaminy.
Ale jest na to sposób. Jest taka dieta, skomponowana przez kardiochirurga Agatsona. Dieta plaż południowych Sout Beach. Przy czy najistotniejsze są tu pierwsze 2 tygodnie. Sednem diety jest właśnie oczyszczenie organizmu przede wszystkim trzustki i przywrócenie prawidłowych reakcji na cukier. Mało tego chudnie się i to sporo jedząc do syta, NIE LICZĄC KALORII. Poprawia się cały organizm, ciśnienie, poziom cholesterolu, praca serca, nerek...Przez pierwsze dwa tygodnie odstawia się CAŁKOWICIE cukier, węglowodany, nawet te złożone. Złe tłuszcze zastępuje się dobrymi. Można do woli jeść wszystko co nie zawiera cukru. Wybór jest ogromny a efekty naprawdę zdumiewające. Po paru dniach takiej diety jedząc gotowaną marchewkę jest ona dla Ciebie...za słodka! Ponadto wyeliminowanie z diety cukru powoduje inne spalanie. Spala się tłuszcz a nie białko (mięśnie) do tego bardzo często obserwuje się utratę centymetrów w talii, biodrach i udach, gdzie zazwyczaj najtrudniej zrzucić. Po tych dwuch tygodniach stopniowo włącza się złożone węglowodany, owoce, pełnoziarniste produkty i tak właściwie nie jest to już dieta ale sposób odżywiania na całe życie. A o to przecież chodzi
To tak w streszczeniu. Zachęcam gorąco do poczytania o tej dietce na forum dieta plaż południa kafeteria. Są tam zasady, przepisy i doświadczone plażowiczki. W razie pytań jestem do usług
Pozdrawiam gorąco Kasiu Ciebie i Was Wszystkie.
Z wiarą i rozsądkiem
Lidia
-
az sama sie zastanawiam czy na nia nie przejść tylko boje sie ze bede przesadzac kaloriami nio i zabroniona jest marchewka i owoce a ja bez jabłek i grejpfruta nie przezyje :P
-
Ja bym chciała na nią przejść dla zdrowia, bo chudnąć już nie chcę ;P Ale w sumie jakbym jadła dozwolone rzeczy w dużych ilościach to chyba nie zrzuciłabym w te 2 tygodnie 6 kg...
Ja w ogóle jakaś dziwna jestem - nie muszę już chudnąć, a chętnie bym sobie narzuciła jakąś dietę, w której można jeść tylko określone produkty
-
oj dyynia ty juz nie odchudzaj się!!nawet nie próbuj. przeciez ty to juz taka chudzinka jestes że hoho.
a ja może kidedys spróbuję tej diety SB
-
Paula, wytrzymałabyś zresztą to tylko 2 tygodnie bez owocka a marchewki nie można gotowanej ale surową owszem.
Dyynia schudłabyś bo wcale nie jadłabyś wiele. Eliminując węglowodany i jedząc białka i dobre tłuszcze szybko i trwale się sycisz. Cukier nie skacze i nie ma takich napadów.
Spróbować warto myślę
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki