-
ah nie wiem może (prsynajmniej teraz to u mnie działa) jem słodycze, tyle ile mogę, a potem myślę sobie, że jutro zjem sobie bekarnie znowu. Jednak verdona rozmuiem cię, też miałąm takie napdy, to jest takie głupie bierzesz coś jesz, potem wracasz szukasz czegoś jeszcze i tak znowu i znowu. kiedyś miałam taki napad nawet jak przyszły do mnie qmpele, wychodziłam wtedy do kuchni i np. jadłam po kryjomu kanapki z dżemem ehhh i też często jadłam nadal pomimo bólu brzucha np aż do końca gdy już opakowanie ciastek było puściutkie
-
Oj ja dzis prawie się rzuciłam na słodycze. To było tak: rano otwieram lodówkę (wcześniej byłam u lekarza z godzinkę, więc byłam z deczko głodna) i patrze: nic dietetycznego oprocz mój chleb żytni. No to wcinam 2-ie kromki z malo-dietetycznym-pasztetem (zero pomidora, ogórka, sałaty-które tak uwielbiam) myśle sobie: 200kcal, mogę jeszcze coś zjeść no to naleśniki bez żółtka, które nie wyszły więc dałam siostrze. Spokój był przez pare godzin aż się głodna zrobiłam i zjadłam chleb z serem żółtym wiadomo, że ser żółty nie jest dietetyczny więc sobie myśle: dobra, jutra licze już co do kalorii żarło a dziś...no właśnie co dziś??Zaczęlam rozmyślać nad renowacją diety i wpadłam na pomysł: warzywa i owoce ile chce, inne do 500kcal. Dziś zjadłam z 1700kcal i prawie całość to nie warzywa i owoce, ale pomyślałam sobie, ze chyba dobrze na moją psychikę zrobi jedzenie bez skrupółów warzyw i owoców. Co o tym myślicie??
-
To jest bez wątpienia lepsze niż to,co ja dziś zjadłąm.....Zaczynam siebie nie poznawać.I zaczynam sie bać porpostu siebie.....:/
-
Niestety doskonale was rozumiem...
mam tak samo...
rygor diety wszystko super i nagle niespodziewanie jedna chwila - czegos za duzo i lawina... nie wiem czemu nie mysle wtedy ze przeciez zaprzepaszczam caly ten trud, ze w godzine nadrabiam cale tygodnie, ze spodnie sie nie dopinaja, ze lato idzie, ze moge zjesc troche... ale wtedy nie wiem co sie ze mna dzieje i dlaczego... objadam sie do bolu brzucha... a potem kolejne dni jakbym byla w transie :/
no dziewczyny czy to pomaga?
nie!!!
potem jest tylko gorzej, wyrzuty sumienia, wiekszy rygor i wieksze postanowienia az do nastepnej wpadki...
tak sie nie da zyc, mnie to wykancza...
tak bardzo chce sobie z tym poradzic...
Trycka dzieki za to co tu piszesz... naprawde wielu osobom twoje rady pomagaja... piszesz co ci mowila psycholog, nie kazdego na niego stac dlatego chocby szczatkowe rady ktore nam przekazujesz - sensowne i odpowiednie - daja do myslenia i daja nadzieje...
ty juz nie masz napadow prawda??? wogole?? jesli tak o znaczy ze wyjsc z tego jest mozliwe
a to co piszesz o slodyczach... to takie proste i logiczne... i napewno skuteczniejsze... musze sprobowac
trzymajcie sie dziewczyny i nie dajcie sie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-
no i ja dołączam do grona tych co jedzą kompulsywnie...
ja już nie mam siły...
odchudzam sie dwa lata , na koncie mam zrzucone ponad 20 kg, no i co z tego, jak teraz jest coraz gorzej... miałam lekki kryzys , o którym pisałam tu na forum, poprostu oszukiwałam troche tą moja diete 1000 kcal, ale zawziełam sie w sobie, jak już tyle schudłam to schudne tyle co zamieżałam czyli jeszcze 6 kilo... i wróciłam na tory mojej dietki zapisuje co jem, bo jesli nie zapisywałam to oszukiwałam... ćwicze , i niby waga leci pomału ale juz 3 kilo mniej...
jednak ostatnio mam takie straszne wyrzuty jak coś zjem, ze nie mysle o niczym innym jak o tym, sama sie pogrążam ...
npidąc na imieniny albo cos w tym stylu , oczywiscie pasuje coś zjeść , wliczając to w limit, albo małe porcje, a ja wtedy pakuje na maxa co widze, bo wiem ze ten dzien i tak jest stracony , że jutro to naprawie... tylko ze nie doczekam do jutra, bo w nocy sie budze, wszystko mam w gardle i zwracam !!!! powtórzyło sie to niestety pare razy ostatnio... ja tak nie chce!!!!!!!!!!!
troche mnie to martwi
poza tym mam dzien ze dieta jest super , itp, a czasem to zjem to moje 1000 i jak jestem w domu to chodze z kąt w kąt bo bym cos przegryzła, i tak jak własnie przed chwilą, zjadłam jabłko, potem gryza kromki od brata, potem kawałek sera żóltego i dalej bym cos przegryzła, dlatego wolałam wejśc na forum, zeby nie myslec , chociaz dalej mnie nosi...
Trycka ratuj!!!! ja wiem że osoby które miały pomoc osoby fachowej tez mogą pomóc... przekazuj jak najwięcej swoich rad, prosze!!!
mi juz nie pomaga jak sobie mówie ze bede pieknie wyglądac, ze bede chuda, ze musze schudnąć, nie mam juz motywacji... a ja musze schudnąć !!! boje sie ze nie dam rady...ostatnio usłysząłam ze mam obsesje... i to prawda, wpadłam w jakiś obłęd !!!
no to pozdrwaiam, pa
-
Imieniny.....Byłamna nich 2 dni temu....I gdyby nie te cholerne imieniny,to nic by sie nie zepsuło!!!!!A tak już od tych 2 dni(z dzisiejszym 3)mam kompulsy....I boję się co bedzie dalej!!!Po imieninach nie miałam mozliwości przytcia(zjadłam bardzo dużo i bardzo kalorycznie.....)ale w nocy mój organizm sie zbuntował i sam wszystko wyrzucił....Ale dzisiaj już nie.Dzisiaj zapchałam sie jak dzika,tak jakbym juz nigdy miała nie ujżeć jedzenia..I już widzę efekty.....Widzę,ze jutro rano mój brzuch nie będzie płaski tak jak zwykle,tylko dalej bedzie przypomniał napuchnięty balon...Dlatego boję się.....iść spać... Naprawdę nie wiem,co się ze mną dzieje...Przecież nie głodowałam na diecie,nie miałam jakiegoś wielkiego rygoru.....Nie rozumiem tego!!Gdyby nie te cholerne imieniny......GDYBY NIE TE CHOLERNE IMIENINY NIE BYŁOBY TEGO ŁAŃCUSZKA!!!!!
-
no Verdona, dokłanie, wszystko przez te imieniny ) i wogóle nie planowane wyjścia w których trzeba brac udział... chyba najlepiej zamknąc sie w domu i nie wychodzic !!! no do czego tu dochodzi !!!
-
Dziewczyny,niestety nie jestem specjalista,choc bardzo w tej chwili interesuje mnie ten temat,bo jest tak bardzo mi bliski...
Ja zaczełam sie odchudzac 3 lata temu i niestety bardzo nie madrze...Zjadałam:
*1 kromka wasa z Almette(sniadanie)
*jagodzinka(to było lato)
*jogurt odtłuszczony mały do 100 kcal(kolacja)
To było gora 600 kcal i tak własnie trwałam przez 3 miesiace,Zero wpadek,schudłam 17 kg.czułam sie swietnie.Wystarczylo jednak tylko jedno małe złamanie diety,kawałek pizzy zjedzony u siostry i polynełam.Przez 3 miesiace przytyłam 10 kg.Potem znowu dieta,znowu nie madrze,chudłam i tyłam.miałam za soba zrzuconych prawie 20 kg i nie mogłam ruszyc w ogole do przodu...
Zaczełam miec dostep do internetu i chciałam sie dowiedziec co sie ze mna dzieje...Czytałam ,szukałam i zrozumialam ,ze to "kompulsywne jedzenie".Wszystko sie u mnie zgadzało.Przeczytałam gdzies tez,ze moze na to pomoc psycholog.ucieszyłam sie,ze to mozna zmienic.
Umowiłam sie na wizyte zjedna pania,potem było kilka innych.Zrozumiałam wtedy skad sie biora moje napady.Pani jednak zupelnie mi nie odpowiadała i zrezygnowalam ze spotkan.nadal było ze mna zle.
Poszukałam dalej i po 2 miesiacach umowilam sie u innej pani w Warszawie...To było w sierpniu zeszłego roku .Pani przed 50 ,bardzo sympatyczna i storzyła jakby plan mojej terapii.Spotykałysmy sie na dwie godziny w tygodniu i pierwsze co to byłam bardzo zaskoczona jak bardzo siebie poznaje.
Kazde spotkanie rozpoczynało sie od pytania pani Eli:"Co słychac?"
I ja wtedy rozpoczynałam swoje opowiesci o nieradzeniu sobie z jedzeniem.Ona wtedy dociekała co sie dzieje teraz w moim zyciu.Wydawało mi sie,ze wiode fajne zycie,tylko z jedzeniem sobie nie radze...Powoli zdawalam sobie sprawe z tego,ze moje jedzenie jest w duzym stopniu zwiazane z tym co sie dzieje w moim zyciu...
Teraz juz wiem,ze jedzenie kompulsywne powoduje nasze nieradzenie sobie z własnym zyciem,z jakimis sprawami,przeszloscia...Ile osob,tyle powodow.musimy tylko to własnie zrozumiec...To jest tak cholernie powiazne.
cdn.
-
Pierwsze co to pani Ela uczyła mnie kontroli,to bardzo trudne w naszym przypadku.
Opwoadałam jej,ze zjadłam wieczorem kawałek pizzy wieczorem,a nie chciałam...Ona na to,ze ja chciałam zjesc te pizze i zjadłam.Nie rozumiałam...
Uczyła mnie przestac siebie oszukiwac...inny przykład.jestem na diecie nie jem słodyczy.Jestem z mezem na zakupach.chcial,zebym kupiła mu cistka-kokosanki.Ja powiedziałam,ze nie bo sa niedobre...i kupiłam swoje ulubione z czekolada.Oczywiscie jechałam do domu z mysla,ze jestem na diecie i nie jem ciastek.przyjechalam do domu i najdałam ie moich ciastek...Wniosek z tego,ze ja juz w sklepie dobrze wiedziałam ,ze ja bede te cisatka w domu jesc!!!oszukiwałam siebie na wiele sposobow.czasem az byłam zdziwona,ze sama przed soba tak krece...
Oczywista rzecza jest oczywiscie to,ze w domu nie moze byc słodyczy i rzeczy,ktroe bardzo lubie jesc,bo wymiote wszystko.Na szczescie to ja decyduje o tym co mam w domku a co nie.Ile razy kupowałam kiedys jogurty z mysla,ze przeciez dzieci powinny je jesc,a potem sama robiłam sobie sesje przed telewizorem... .
Pomyslcie czy z Wami tez tak nie jest,ze oszukujecie siebie.Zjem tylko ten maly kawałeczek...a potem leci cała paczka.
Powinnyscie pomyslec o sobie...o swoim zyciu...O tych momentach w jakich jecie.czy gdy chodzicie po domu i cos wami targa,ze zjadłybyscie cos ,nieustannie cos skubiecie-to przypadkiem nie dzieje sie cos w Waszym zyciu co Wam nieodpowiada?
Ja szukałam tez bliskosci w jedzeniu.Teraz czesciej przytulam sie do meza,wiecej rozmwaiamy,jestm bardziej otwarta ...
kiedy juz poznamy choc czesc powodow i sytuacji,przez ktore jemy to trzeba je zaczac zmieniac...Powolutku,stopniowo.ja musiałam zmienic moje relcje z ludzmi,bo dawałam sie im zawsze wykorzystywac.Robiłam tak,zeby to inni byli zadowolenie,a nie ja...Sytuaja po sytuacji wszytko sie zaczeło ukladac.nie bede tu opisywac moich zmian i z w kontaktach z kim miały miejsce,bo sa zbyt osobiste...Musiałam stac sie egoistka i bardzo lubie nia byc,lubie byc dla siebie najwazniejsza.Wazniejsza od innych,lubie sie o sobie troszczyc i słuchac swoich pragnien...Pewna osoba z mojego forum powiedziala mi,ze nie wszyscy musza mnie lubic i teraz juz i ja to wiem i nie przejmuje sie tak bardzo sytuacjami zwiazanymi z innymi liudzmi.
Stało sie jednak tak,ze po 4,5 miesiacu intensywnych spotkan cos sie zaczeło zmieniac w moim zyciu.zmiany powoli ,ale nastepowały i co dziwnego...ja zaczelam chudnac.
Mam w sobie teraz wiecej odwagi,sama stawiam czoła moim sprawom i problemom.
zdarza mi sie zjesc wiecej,choc rzadko...Mam jednak nad tym kontrole i jem bo mam ochote i nie mam potem tych potwornych wyrzutow sumienia...
I tak jak pisałam jem słodycze,bo lubie,ale nie przesadzam z nimi
Pamietajcie,ze to nie musi Was tak meczyc,to mzona zmienic,ale trzeba skorzystac z pomocy specjalisty=psychologa.Trzeba rozwiazac sprawy,ktore powoduja to nadmierne jedzenie,kiedy czujemy,ze tracimy kontrole...Ja sie nie wstydze tego,ze chodizlam do psychologa,bo bardzo mi pomogł,troche wyprostował moje myslenie.Teraz jestem zadowolona z siebie,patrze w lustro i widze ,ze zrozbiłam kawał dobrej roboty dla siebie.
POZDRAWIAM I SCISKAM>>>Przepraszam za błedy,ale oczy juz mis ie kleja...
-
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki