-
Verdona- tak długo wytrzymałaś, jeżeli nie będziesz się dalej obżerać to myśle, że ten powrócony kilogram (bo podejrzewam że cos Ci waga skoczyła) zaraz odejdzie w niepamięć, ważne żeby się nie poddawać i nie popadać w depresję.
-
Myślę, że odchudzanie zmienia pogląd na jedzenie na zawsze. A Verdona z tym napadem, to może jak zaczęłaś jeść jakieś ciastko to podświadomie zapaliła ci się taka lampka, że "co ty robisz?! nie wolno ci!" No i podświadomie chciałaś się napchać tych słodyczy, bo twój mózg traktował to jako ostatni raz, jakbyś np. miała już tych wszystkich ptysiów czy napoleonek nie zjeść. Nie wiem, ale najważniejsze, żebyś się teraz nie załamała bo to wyżuty są najgorsze.
-
Worry, masz dużo, dużo racji.
Ja muszę bardzo się pilnować przed "zakazanym" jedzonkiem, a jak już to od razu liczyć kalorie i nie ma, że chciałoby się jeszcze - chociaż najczęściej kompulsy wynikają u mnie z takiego podejścia "już zjadłam to ciastko, przepadło, jedno więcej już nic nie zmieni" i mówiłam sobie, że od jutra przecież znowu będę trzymać dietę, że tyle czasu sobie odmawiałam to mi się coś należy, a w rzeczywistości to po prostu wtedy jadłam i jadłam bo jak przestawałam to od razu się pojawiały wyrzuty... Więc jadłam dalej, żeby je zagłuszyć i kółeczko się zamykało... A to wszystko z alarmem w głowie "co ty wyprawiasz!? wszystko zawaliłaś!" Boże, koszmar. Oby już nigdy więcej, odpukać :P
Co do diety, to ona rzeczywiście zmienia podejście do jedzenia - na razie położyłam sobie dwumiesięczny absolutny szlaban na puste kalorie, ale myślę, że po tych dwóch miesiącach będę już w stanie się bez problemu kontrolować. Tym bardziej, że jak człowiek zmieni styl żywienia na normalny, to bardziej patrzy na wartości odżywcze, a nie tylko na kalorie i rzeczywiście wolę zjeść np. kawałek melona czy gruszkę niż batona
-
Ja miałam nie jeść słodyczy przez dwa miesiące, ale jak się wściekłam i zjadłam sobie pare to już poszło lawinowo, więc w moim przypadku nie powinnam sobie stawiać jakiekolwiek zakazy.
-
Ja też tak mam : obiecuję sobie, że nie zjem ani jednego ciastka. W chwili słabości
sięgam po jedno. Jak zjem jedno ,to mam trochę wyrzutów sumienia, więc jem następne,
myśląc : "Skoro zjadłam jedno, to zjem i następne - i tak ten dzień jest już
spisany na straty". Chyba po prostu boję się, że taka "okazja" do nażarcia się słodyczami
już mi się w najbliższym czasie nie przytrafi.
-
Obiecałam sobie, że jedzenie nie będzie już mną rządzić. Myślę, że nie powinnam jeść tak często jak kiedyś jadłam, nawet jeśli nie przekraczałam limitu kalorii. Spróbuję ustalić sobie stałe pory pięciu posiłków dziennie i trzymać się tego.
-
Stałe pory dnia to dobre rozwiązanie, bo nie podjada się. Ja tak mam, że jak nadchodzi pora posiłku to mój brzusio już robi koncert z niecierpliwości
-
Powiem Wam to czego nauczyła mnie terapia...
Uwielbiam słodycze,jak mialam kompulsy to glownie je wtedy jadłam.Tak jak pisałam obiecywanie sobie,ze nie bede ich jadła,dawało skutek odwrotny...W chwili słabosci najadalam sie nimi do bolu brzucha.
Terapia nauczyla mnie kontroli.Na chwile obecna wiem,ze nie potrafie zrezygnowac ze słodyczy,lodow.Jak mam ochote to jem sobie batona czy loda.Ostatnio jadam lody,wybieram małokaloryczne...Zjadam jednego i basta!KONIEC!Na poczatku było sie ciezko opanowac,ale teraz daje sobie z tym rade.
jesli ktos daje rade wytrzymac bez słodyczy,to ok.Gratuluje i podziwiam,ja na dzien dzisiejszy nie potrafie ich nie jesc...
Moja psycholog powiedziała,ze jesli czegos sobie zabraniamy to jeszcze bardziej tego pragniemy...To prawda...stad te napady.
Wiem,ze słodycze absolutnie mi przeszkadzaja w diecie ,mimo ze bardzo ograniczam ich ilosc,ale cały czas sa.moze to mało polularne i naraze sie na krytyke,ale wole zjesc jednego loda niz po dwoch dniach rzucic sie na nie i zjesc 5 na raz...
-
Tylko jednego nie rozumiem. Przez pare miesięcy (gdy odchudzałam się rok temu-po raz pierwszy na poważnie) nie wzięłam do ust ani okruszka słodkiego, nie wiem czemu teraz nie mogę się pozbierać, czyżby słomiany zapał, który trwa tylko pół roku?? (bo tyle wytrwałam bez wpadki)
-
A ja dzisiaj znów to miałam.......Nie dociera tylko do mnie dlaczego!!!!!!!Najpierw jak głupia zjadłam kilka pomidorów,a potem.......Klapka się "otworzyła"i połowa zawartości lodówki zniknęła......Boję się.....
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki