Nadmiar - no cóż... Trzeba nauczyć się wyczuwać, jaka ilość już Cię nasyci, i na niej poprzestać, a nie jeść, "bo dobre"... No, na przykład takie musli samo w sobie nie jest sycące, więc można je chrupać i chrupać i nie czuć sytości - ale jak dodamy do jogurtu, to już łatwiej się zorientować, czy po takim z np. trzema łyżkami musli jeszcze jesteśmy głodni, czy już nie Gorzej może być u osób, które mają bardzo rozepchany żołądek - wtedy nadmiar objętościowy jest, hmm, "osiągnięty" później - ale kaloryczny w tym samym momencie... Więc trzeba się uczyć wyczuwać, kiedy jest ten nadmiar To jest dla każdego sprawa indywidualna Dla jednej osoby nadmiarem będzie bułka, a drugiej dwie takie to będzie mało... Słuchaj organizmu, jak twierdzi, że naprawdę nie potrzebujesz więcej danej rzeczy niż tyle a tyle, to poprzestań na tej ilości - ale jeśli po zjedzeniu jeszcze jesteś głodna, to spróbuj zjeść jeszcze troszkę, może akurat wystarczy...
Ech, chyba coś mieszam, ale naprawdę nie da się "nadmiaru" określić jako konkretną ilość ani nawet przedział od-do...
Uczenie się znajdowania w jedzeniu umiaru chyba powinno być takie samo, jak uczenie się umiaru w kontaktach z innymi ludźmi (nie można się wszystkim rzucać na szyję, ale też przecież nie powinniśmy być dla wszystkich oziębli, takiego wyczucia musimy się nauczyć, no nie?), robieniu różnych rzeczy (jak ktoś bez przerwy ogląda telewizję, to jest źle, ale przecież codzienne obejrzenie wiadomości czy jakiegoś filmu nie jest złe, jeśli mamy na to ochotę, nie zabraniajmy sobie w ogóle włączania tv... :P) Tak samo jest z jedzeniem Nie należy wpadać w przesadę ani w jedną, ani w drugą stronę (bo jak się bez przerwy człowiek obawia, że zjadł za dużo, to droga do anoreksji prosta i krótka).
Hmm... może być takie wytłumaczenie?
Zakładki