Heja Alex,
Dopiero wstałem, hehehehe. Dobrze, że do pracy na dziewiątą.
Podlinkowane przez Ciebie wątki poczytam. Moim zamiarem nie jest anoreksja i wybieg w Mediolanie (głównie oczywiście dlatego, że mój dekolt wygląda fatalnie :P ), ale przestawienie sposobu życia - odżywania i wysiłku fizycznego - na taki, który będzie zapewniał mi maksymlany dobrostan psychofizyczny.
Lepiej mi się myśli, jesli się nie obżeram, nie gnuśnieję, lubię sprawność fizyczną mojego ciała...
Chciałbym każdą chwilę swojego życia przeżywać na maksa intensywnie i bez żalu - starość i odejście też wtedy będzie na maksa, intensywne i bez żalu, a warto o tym myśleć... Ja w każdym razie o tym myślę odpowiednio wcześniej...
Na dzisiaj, tu i teraz:
- cel kaloryczny: być może podniosę swoje widełki na 1.200 - 1.400 kcal, ale więcej nie; do końca tego tygodnia żołądek będzie mi się stabilizował i obkurczał - to kolejny tydzień zadecyduje o celu kalorycznym; na pewno nie będę niczego "dekretował" i zobaczę co mi powie organizm;
- odpoczynek: wiesz co, ja się chyba za mało wysypiam - i odchudzanie i wysiłek fizyczny i sporo innych rzeczy po prostu męczy i raczej będę się liczył ze snem 7-8 godzin, a nie 5-6;
- hamulec metaboliczny, indeks hipoglikemiczny i te sprawy: o zjawisku hamowania odchudzania przy zbyt mocnym odchudzaniu czytałem, ale trochę zapomniałem - dzięki za przypomnienie; na pewno znakomicie czuję się po tym, jak przestawię sobie odżywanie na taki rytm: rano musli (węglowodany o niskim indeksie hipoglikemicznym), obiad i kolacja na przemian albo solidne danie mięsno-warzywne z odrobiną ryżu lub makaronu razowego, albo sałatki bądź dania warzywne o niskiej kaloryczności; do tego niekiedy mięso (muszę kupować sobie chude - np. szynkę konserwową, jeśli zjem z jajkiem bez węglowodanów, to jest trochę na białku pojadę, hehehe).
Spadam, czas do roboty. Na szczęście tylko na 3 godziny, a jutro wolne.
narazicho
Maksicho
Zakładki