Siemanko,

Jedzenie dzisiaj:
na rozbudzenie (06,00): kawa z cukrem 10g = 40kcal
śniadanie (08,00): musli stały zestaw 267,40kcal, mleko 0,5% 110g 38,50kcal = 305,90kcal
przegryzka (11,00): Galaretka z czarne porzeczki (czarna porzeczka deserowa 280g 100,80kcal, cukier 10g 40kcal, żelatyna 15g 51kcal) = 198,80kcal
obiad (13,00-14,00): Leczo z kabaczkiem (pomidory 400g 68kcal, olej 1 łyżeczki 135kcal, marchew surowa 290g 101,50kcal, cebula 175g 63kcal, papryka zielona 200g 36kcal, kabaczek 825g 107,25kcal, przecier pomidorowy 60g 60kcal) = 570,75
kolacja (17,00): parówka drobiowa na ciepło 85g = 177,65kcal
razem: 1.293,10kcal

Sport:
- rano (05,30): spokój mnicha 7x; pokłony 50x
- po południu (16,00): bieganie 20min.

Galaretka z czarnej porzeczki - świetne danie, zrobione wczoraj w przypływie rozpaczy (czarne porzeczki w lodówce nadawały się powoli tylko do kostnicy). Porzeczki rozgotować, wsypać cukier, rozmieszać, żelatyna, do stężenia. Piękny cierpki smak, nie pozbawiony cukrów (to były czarne porzeczki deserowe, duże i trochę słodsze od tych normalnych) i konsystencja sernika na zimno. Myślałem, że zjem z przymusem i ze wstrętem, a zjadłem z przyjemnością. To danie na pewno zagości w moim jadłospisie.

Leczo z kabaczka miało być na dwa dni . Zroziłem tak: pomidory odskórować. Rozgrzałem 1 łyżeczkę oleju, przesmażyłem gorczycę czarną, kminek mielony, kolendrę, paprykę słodką i ostrą (te ostatnie tylko chwilkę - szybko się pali i robi się gorzka). Na to pomidory. Sos powoli się gotował. Marchewka w kostce gotowana w osobnym garnku ok 15 min. W trzecim na oleju zeszklić cebulę, dodać pokrojoną paprykę, po chwili kabaczek, marchewkę, wlać sos, doprawić do woli, wymieszać, wlać wody do ok. 2/3 wysokości garnka, udusić. Popełniłem dwa błędy: za mocno rozgotowałem kabaczek i wlałem za dużo wody. Danie ma ogromną zaletę - 100g gotowego dnia to tylko 34,60kcal. Znakomity zatykacz, może nie jest mocno sycące, ale częściej będę je robił. No i będzie na dwa dni - bo tym razem pochłonąłem całość (1,65 kilograma!) w parę godzin, kawałek po kawałku.

Fajnie mi się biegało. Dawne czasy mi sie przypominają. Boję się trochę powrotu kontuzji mięśni przyżebrowych, i powoli dozuję ćwiczenia obciążające te mięśnie - bardzo powoli.

Jestem dzisiaj już śmiertelnie zmęczony. Idę spać. Pobudka o piątej.

do jutra

Maks