Strona 10 z 36 PierwszyPierwszy ... 8 9 10 11 12 20 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 91 do 100 z 359

Wątek: Magiczny kociołek. - Część 1

  1. #91
    Awatar Shinden
    Shinden jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    08-02-2016
    Posty
    345

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    a w ogóle, to spalił mi się kabel od laptopa. Ale się zdziwiłam kiedy zobaczyłam błyskawice przy ekranie
    Jak dobrze, że można kupić kabel oddzielnie i kosztuje niewiele
    Przyszłam tu po coś konkretnego, bo miałam odpisać na konkretną rzecz... Nie mogę teraz znaleźć. Dobra, poszukam potem.

    Dziś się ważyłam. 59,2kg. Nieźle. Potem założyłam obcisłą sukienkę. Biorąc pod uwagę co po tym działo się z G, wyglądałam naprawdę nieźle. Nie sterczy mi arbuz, tylko wałek. Biorę go. Podoba mi się. Niech zostanie. Jak nie potrafię się go pozbyć to niech siedzi.

    Mam też mało apetyczne pytanie. Czy też miewacie ostrą biegunkę po biegu?

  2. #92
    Awatar Niobe
    Niobe jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Posty
    320

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Przyszłam do was na chwilkę, bo jeszcze raz usłyszę "przygotuj mi na cito" to kogoś ugryzę!!!

    Frey, doskonale cię rozumiem. I nic nie umiem doradzić. Sama gonię swój ogon i nic z tego nie wynika. Tylko ja zdecydowanie mniej się ruszam. Ale co mam zrobić kiedy boli? Uszy do góry. Tulę.
    I marudź ile masz potrzebę. Przecież po to jesteśmy.


    Shin, ja nie wiem co o czym mówisz. Nie mam tak. W ogóle to ja raczej nie miewam żadnych rewelacji żołądkowo-jelitkowych. Mój organizm jest niezniszczalny i aż się zastanawiam czy jest coś co mogłoby mi zaszkodzić? Nawet na mleko już nie reaguję źle. Nie wiem, czy mam coś czego nie mogę jeść przed bieganiem. Nie jem strączków, ale z powodu ciężkości żołądka a nie z powodu biegunek. Czasem aż nie mogę uwierzyć, jak piszesz o swoich przygodach na trasie po czymś tam Mnie to nie dotyczy.

  3. #93
    Awatar Shinden
    Shinden jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    08-02-2016
    Posty
    345

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    mhm. Czyli umieranie w WC po biegu to moja domena, eh...

    Frey, tak sobie myślę, że to, że waga wraca musi być spowodowane czymś. Zjedzeniem loda, którego nie powinnaś zjeść, nawet jeśli myślisz, że spalisz na treningu, albo małą paczką czipsów, tłumacząc sobie, że przecież spalisz. Może spalisz, a może nie. Na pewno nie schudniesz od tego. W najlepszym razie utrzymasz wagę. Ale to zniechęca, bo pracujesz nad swoim ciałem a tu żadnego efektu. Rozumiem, że waga spada powoli. Jak jeszcze miałam hormony w Hiszpanii, to będąc na dukanie walczyłam o 0,2 - 0,4 kg tygodniowo. Ja wiem, że są ludzie, którzy gubią kilogram tygodniowo. Ja się cieszyłam jak było 0,2 w dół. Nie poddawaj się. Bo idzie super, opuchlizna schodzi i kiedy zaczyna być ciężej, bo ciało walczy ze spadkiem kalorii, to jest to najgorszy moment jaki tylko może być do poddania się. Jak ci się włącza odkurzacz, to zrób jakąś potrawkę warzywną, niskokaloryczną i wpierdzielaj tą potrawkę. A jak chce ci się deseru, to zrób deser białkowy i miej zawsze pod ręką. Jak masz chęć na coś, na granicy głodu, bo za godzinę obiad, to już jest za późno. Zjedz ociupiknę czegoś. Orzechy, albo ogórka zielonego. A najlepiej kiszonego. Kiszonki cudownie ograniczają łaknienie a mają niski IG i mało kalorii. Wpierdzielaj kiszonki! Ale to w ostateczności. Najgorsze co może być to jedzenie co chwilę po trochu.
    Włącza ci się odkurzacz, bo wg mnie, to jest właśnie ten moment, kiedy ciało nie dostawało np słodkości, albo białej mąki, albo czegoś innego od czego się uzależniło i to jest ten moment, kiedy odwyk jest niezbędny! Nie możesz pozwolić sobie na odkurzacz w sobie. Musisz go zwalczyć. A najlepiej jedzeniem czegoś co ci nie zaszkodzi. Polecam smak gorzki lub kwaśny. Kup sobie ulubione śledzie i w razie napadu zjeść kwaśnego śledzia (w occie). Jak głód chwyci przed snem, to taki jeden śledź też jest super. Albo jaja gotowane. Jedno jajo bez niczego zjedzone też super blokuje głód i zniechęca do ciągot niedobrych rzeczy.
    Moje ciało znalazło na mnie sposób. Teraz, jak dlugo nie jem słodkiego, to mam takie sny, że aż się w nich męczę! Całe stoły ciast, tortów, ciasteczek itd. A jak chce mi się tłuszczu i białka (co akurat rozumiem) to mam sny o stołach pełnych pieczonego mięsiwa. Tego akurat słucham. Zwiększam wtedy białko w diecie + tłuszcze, ale staram się nie łączyć tego z nadmiarowymi węglami.
    Nie potrafię walczyć z tymi snami.
    Ale walka wciąż trwa.
    Wczoraj oparłam się zjedzeniu ciepłej czekolady. ALE MI SIĘ CHCIAŁO!!!!!!!!!!!!!!!!! W zamian, wytłymaczyłam ciału, że zjemy owoce pod pierzynką, które są w domu. ..... Niestety dokupiłam do tego lody.... I nie mogę powiedzieć, że nie potrafię się oprzeć słodyczom z powodu snów. Potrafię. Mogę. Ale najwyraźniej nie chcę.
    Przejdź detoks słodyczowy. Chyba, że to nie one są twoją zmorą.
    Jeśli w dni odkurzaczowe zjadasz inne rzeczy (czyli to co jest w lodówce) to chociaż postaraj się, aby nie było tam za dużo białego pieczywa. Ani owoców. Nawet jakbyś miała zjeść całe awokado (samo), albo kostkę sera pleśniowego, to niech to będzie bez chleba, ewentualnie z sałatką.
    U mnie też działa świetnie puszka tuńczyka w sosie własnym. Staram się, aby zawsze była w domu. Potem wrzucam do miski co mam pod ręką i zjadam górę takiej sałatki. Bez chleba. Wtedy śmiało można dać jakiś tłuszcz.

    Wiem, że to wszystko wiesz, mam wrażenie, że bez sensu to piszę. Tylko przypominam.
    Ja upadam z tym moim brzuchem, bo np najadam się przed snem (2h przed to dla mnie za mała przerwa), albo najadam się po brzegi. Albo zjadam słodkość. Jedna słodkość burzy nie czyni, ale rozregulowuje proces chudnięcia i wzmaga apetyt. Zwłaszcza słodkość zjedzona po jedzeniu! Jak się zje słodkość po jedzeniu normalnym, to ciało momentalnie to co ma z obiadu przerabia na tłuszcz, na potem, bo to się trudniej trawi, a bierze się za trawienie słodkości, bo to szybko i łatwo. I skacze insulina, i pomimo tego, że w brzuchu dalej jedzenie niestrawione bulgocze, to człowiek głodny i szuka coś do zjedzenia. Zamiast po 3-4h, to szuka po godzinie.
    Mało tego, jak ciało dostaje tak łatwo cukry proste, to po co ma się męczyć pozyskiwać energię z tłuszczu? Po co czerpać z zapasów, skoro dostaje cukry proste? Jedyne co rozumiem, to zjedzenie słodkości przed treningiem i po. Ale trenieng, niech trwa godzinę. Wg mnie, błagam, nie zabijcie mnie za to, ale pół h biegu, siłki -czegokolwiek, to nie jest powód do tego, aby zjeść słodkość. TO jest idealny moment, aby zjeść normalne, zbilansowane jedzenie (więcej białka, albo węgli złożonych), ale nie słodkość. Przez pół h spalimy 200-400kacl. A słodkość da nam 50-100-200kcal. Dla mnie to wygląda tak, że po wuj ćwiczę, skoro naddatku miałam tylko 200kcal? Pół h dla 200kcal? Mogę tak funkcjonować jeśli nie chcę gubić tłuszczu. Wtedy ok. To zrozumiałe. Ale nie wtedy gdy idę na redukcję.
    I w kwestii nabiału.
    Mój znajomy zaczął liczyć kalorie. Chyba o tym mówiłam. Przestał chudnąć jak się przestawił z ryb na nabiał. Sprawdził to już. NIe je mięsa czerwonego czy białego. Spróbuj. Albo przeżuć się na proszkowe białko. Zjadasz 1g na 1kg ciała? Dla mnie to zawsze działa cudownie, gdy parę dni wcześniej przesadziłam.
    Ja wiem, że vegenerat nie je tyle białka, ale on robi tyle kilometrów, że kurde cud, że ma jeszcze jakieś ciało na tych kościach.

    Eh. aż zgłodniałam pisząc o jedzeniu. Lecę.
    Proszę mi się nie poddawać. Poluzować ciutkę, ale zdrowo. Żadnego śmieciowo-słodkiego jedzenia!

  4. #94
    Awatar Freyra_77
    Freyra_77 jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Mieszka w
    Bydgoszcz
    Posty
    176

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Zanim zacznę czytać to wrzucam przepis:

    Brownie:

    Suche składniki:
    - 1,5 szkl. mąki (ja dałam dwie pełne na tortownicę)
    - 3 łyżki gorzkiego kakao
    - 2 szkl. cukru (cholernie dużo ale ja dałam przy większej ilości mąki niecałe 1,5 szkl i jest i tak mocno słodkie więc może moznma jeszcze uciąć)
    - 1 łyżeczka sody
    - szczypta soli
    - cukier waniliowy (nie miałam dałam trochę cynamonu)

    Mokre składniki:
    - 3 łyżki oleju/oliwy
    - 1 szkl. wody (dałam jeszcze odrobinę mleka sojowego bo gęste było - więcej mąki)
    - 1 łyżeczka octu

    W misce mieszamy suche składniki, dodajemy mokre, miksujemy na gładką masę. Na wysmarowaną oliwą tortownicę (lub inną formę) wylewamy masę. W przepisie jest piec 40 min w 170 st. ja piekłam ok. 50 min bo było wilgotne w środku jeszcze. Ostatnie 10 min na termoobiegu.

  5. #95
    Awatar Freyra_77
    Freyra_77 jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Mieszka w
    Bydgoszcz
    Posty
    176

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Shin ja też mam często problemy jelitowe. Ostatnio jak biegłam z J to musielismy usiąść na parę minut na trawie bo myślałam że mi skręci jelita i wrócę z brudnymi nogawkami. Najgorsze, że w domu niewiele się dzieje w toalecie ale za to też z bólem. Wiem, że nie służy mi nabiał w połaczeniu z tłuszczem czy cukrem (lody!). Czasem jest mi źle po strączkach ale to bardziej czuję ociężałość w brzuchu. A tak do końca to nie wiem po czym pojawia się jeszcze a czasem pojawia się niezależnie od jedzenie. Swojego czasu często się zdarzało kiedy zaczynałam robić tempówki. Kiedyś czytałam artykuł że odpowiedzialny jest za to dopływ dużej ilości krwi do naczyń w układzie trawiennym podczas biegu . I wtedy coś tam się dzieje nie pamiętam dokładnie czy jelita wtedy bardziej pracują czy jakiś nacisk jest na nie większy przez przepływającą krew?
    W każdym bądź razie teraz nie biegam szybko to i rzadziej mam takie rewolucje. Ale raz musiałam się ratować w krzakach na długim wybieganiu ostatnią chusteczką.
    Zastanawiam się też czy częściowo hormony nie mają wpływu np adrenalina. Bo jak planuję w domu wyjście na bieg to czuję że mam wyrzut adrenaliny i parę minut później muszę jeszcze kibelek zaliczyć przed wyjściem.

  6. #96
    Awatar Niobe
    Niobe jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Posty
    320

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    No same widzicie, że ze mnie doopa (za przeproszeniem) nie biegacz. Nawet porządnej biegowej biegunki nie umiem mieć

    Miałam piec to brownie, ale w sumie jednak lepiej nie. Bo zeżarłabym całe sama. Lepiej nie kusić losu. Zjem ogórka.

    Dzisiaj chciałam zetrzeć kurz z okna, gdzie stoją moje zioły. Jak ruszyłam doniczką bazylii to w powietrze wzleciały takie maluteńkie białe muszki. Pierwszy raz takie widziałam. Na listkach ziół było ich sporo. Kurde! Wywaliłam moje piękne krzaczory. Co miałam zrobić. Ale skąd się to cholerstwo wzięło? I tak nagle? Przecież ich nie było wcześniej.

    Aaaa, jeszcze sobie przypomniałam, że u Ciebie Frey nie do końca wszystko ok z TSH było. Nie pamiętam ile miałaś, ale niby w normie a jednak wysoko. Ja mam 1,12. Pamiętam, że byłaś zdziwiona, że mamy z Shin takie małe. Miałaś iść zrobić dodatkowe testy. Byłaś? Nie byłaś?

    A odnośnie słodkości to ja właśnie zawsze słyszałam, żeby słodkie jeść jako element większego posiłku, a nie jako samodzielny posiłek. Właśnie dlatego, żeby ograniczyć reakcję insulinową organizmu. Tzn. że słodkie jedzone np. z obiadem nie powoduje takiego wielkiego wyrzutu insuliny poniewż liczy się ładunek glikemiczny (ładunek, nie indeks) całego posiłku. Ta sama zasada, ktora mówi, że owoce + orzechy.

  7. #97
    Awatar Freyra_77
    Freyra_77 jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Mieszka w
    Bydgoszcz
    Posty
    176

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Napisałam się dużo ale skasowałam bo zbyt chaotyczne...

    W kwestii jedzenioodkrzucza - taki odkurzacz włącza mi się w dwóch przypadkach: albo zrobi się nagle bardzo zimno albo jestem 2-3 przed @. Tylko za każdym razem inaczej reaguję. Jak zimno to po prostu chce mi się tłuszczu albo mam ochotę na wieksze porcje. Ok. Po prostu muszę mieć oko by nie przesadzić z tą ilością. Przed @ za to mam ochotę na słodycze zagryzane ostrością. Tu już się muszę mocno pilnować. Ostatnio zjadłam popcorn w domu i przegryzłam sorbetem z malin. Tylko tyle i aż tyle.
    Pomaga większa ilość wody.
    To nie jest tak, że pochłaniam wszystko co mam w zasięgu ręki.
    To nawet nie o to chodzi.
    Wiem, że jestem słodyczocholikiem. I muszę to traktować jak każdy inny nałóg. Po prostu. Dlatego mam ten swój zeszyt i mogę na kolorowo odznaczać sobie, że było ok. Albo że nie było ok. Wiem, że jak zjem słodycz to jest 90 % prawdopodobieństwa że mogę popłynąć. Ok. Jak nie jem to nie czuję potrzeby.
    Ale czasem dzieje się coś takiego, że wysiada mi psychika.
    Jeżdżę do pracy z plecakiem w którym są pudełeczka, termos itp.
    Mogłabym pewnie śmiało powiedzieć, że dla większości moich znajomych z pracy jestem wzorem jak powinno się jeść.
    Nie jem gotowych kanapek z piekarni równocześnie pisząc np na kompie, nie korzystam z automatu ze słodyczami który stoi tusz obok naszych drzwi, odmawiam kiedy koleżanki przynoszą drożdżówki... bo mam swoje pudełeczka, swoje musli, swoje smoothie i swoją sałatkę z kaszą.
    Czasem się zdarza, że jest jakaś wielka okazja i ktoś nas prosi na poczęstunek na świetlicę i wtedy głupio siedzieć z pustym talerzem. Jem wtedy kawałek ciasta ale w zamian za inny posiłek jaki mam ze sobą.
    Czasem się zdarza, że nie mam nawet czasu zjeść wszystkiego w pracy bo z pudełkiem sałatki nie da się siedzieć i równocześnie jeść i pracować (tak jak to można zrobić z kanapką).

    Ostatni miesiąc. Zaczęłam jeździć do pracy na rowerze. To jest dziennie 1 godzina ok 400 kcal. Tygodniowo 5 godzin. Codzienne podjazdy pod górę w pracy i codzienne zmagania z wiatrem nad rzeką. Może się mylę ale wydaje mi się, że normalnemu człowiekowi już samo to powinno dać przynajmniej te 0,5 kg tygodniowo mniej.
    Nie jem więcej, zaznaczam, niż przed rowerem.
    W pierwszym tygodniu waga spadła 2 kg. W drugim spokojnie wróciła z powrotem,, w trzecim była bez zmian. W czwartym w połowie przestałam się ważyć i dopadło mnie zniechęcenie. Co nie znaczy że zrezygnowałam.
    Po prostu zdałam sobie sprawę jak bardzo jestem tym zmęczona.
    Prawie 2 godziny dziennie ruchu i poza spłaszczeniem brzucha żadnej zmiany.
    Za to cholerne zmęczenie i ból wszystkiego. I depresja.
    Zawsze to samo. Zawsze sobie odmawiasz, patrzysz jak inni bezkarnie używają i nic się nie dzieje im złego z ciałem.
    A Ty chcesz po prostu normalnie żyć. Normalnie iść w niedzielę na spacer z dzieckiem i zjeść lody a nie tylko patrzeć jak je dziecko. Zrobić sobie dobrze ale nie kosztem czegoś.
    Przecież kiedyś to działało. Dlaczego nie działa teraz?
    Przeglądam notatki i kiedyś pozwalałam sobie na znacznie więcej. I nic się złego nie działo.
    To dlaczego teraz się dzieje?

    Białko, ja wiem, że może mam mało w diecie. Ale moje ciało nie reaguje dobrze na białko. Ja nie potrafię jeść więcej białka. Mdli mnie po białku. Nie mogę jajek bo mam po nich alergię a po twarogu i mleku mnie mdli. Jedynie jogurt jakoś wchodzi, to jem do musli, ale nie za dużo żeby brzuch nie puchł. Poza tym po większej ilości białka mam problem w kibelku. Z serem żółtym i pleśniowym ostrożnie bo to tłuste.
    Proszek ostatecznie ale tak strasznie go nie lubię. Śledzi nie chcę jeść. Jak już to wolę wędzoną chociaż mam wstręt ostatnio do mięsa w ogóle. To jadłam bób i cieciorkę. I fasolkę szparagową.

    Ja naprawdę nie mam czasu na liczenie kalorii. Robię to wyrywkowo. +/- 1800 kcal.
    Ale staram się przynajmniej zapisywać w zeszycie wszystko co jem. Żeby widzieć ewentualne błędy.

    I nie mam więcej pomysłów co jeszcze mogłabym robić, poza tym żeby dalej robić to co robię i wpajać sobie w głowie, że jest dobrze.

    Moje TSH i inne były w normie dla wieku. 2,4 a górna granica 4,8.



    A, w poniedziałek w Lidlu mają być rzeczy biegowe.
    Fajne koszulki widziałam w ofercie. I koniecznie muszę kupić 2 nowe staniki bo moje śmierdzą już na potęgę. I spodenki krótkie też fajne mają być.
    Ostatnio edytowane przez Freyra_77 ; 09-07-2016 o 17:32

  8. #98
    Awatar Shinden
    Shinden jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    08-02-2016
    Posty
    345

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Cytat Zamieszczone przez Niobe Zobacz posta
    No same widzicie, że ze mnie doopa (za przeproszeniem) nie biegacz. Nawet porządnej biegowej biegunki nie umiem mieć
    : O matko z córką!

    Nie mam pojęcia co z muszkami. Czasem się u mnie zjawią ale nie za dużo. Ja się nimi nie przejmuję. Myję dokładniej listki przed użyciem, potem znikają. Ale raz na jakiś czas mają wpływ na listki, wtedy ze smutkiem wyrzucam.

    A odnośnie słodkości to ja właśnie zawsze słyszałam, żeby słodkie jeść jako element większego posiłku, a nie jako samodzielny posiłek. Właśnie dlatego, żeby ograniczyć reakcję insulinową organizmu. Tzn. że słodkie jedzone np. z obiadem nie powoduje takiego wielkiego wyrzutu insuliny poniewż liczy się ładunek glikemiczny (ładunek, nie indeks) całego posiłku. Ta sama zasada, ktora mówi, że owoce + orzechy.
    Tak i nie. Bardziej nie.
    Lepszym pomysłem jest zjedzenie deseru przed daniem głównym Bo wtedy ciało zdąży strawić cukier i na spokojnie poradzi sobie z obiadem. Chodzi o enzymy i kolejność ich uwalniania. IG nie wyrówna się, jeśli zjemy deser po obiedzie, bo w mega większości wypadków, IG obiadu i tak jest już wysoki. Sprawdź u siebie co lepiej działa. Deser, jeśli po obiedzie, to najlepiej zjeść co najmniej GODZINĘ po obiedzie. Wtedy większa szansa, że nic się nie odłoży, bo proces trawienny już fajnie sobie rabi i nic się nie zaburzy, albo w zbyt małym stopniu.
    U mnie to tak właśnie działa.
    Np teraz jestem objedzona jak bonk. I na pewno zaraz zjem mega porcję lodów. A potem będę miała biegunkę. I mi się odłoży. Chyba, że uratuje mnie jeszcze bieg i spalenie ponad tysiaka

  9. #99
    Awatar Niobe
    Niobe jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Posty
    320

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Nienienie, ja nie będę niczego na sobie sprawdzać. Tak będzie bezpieczniej Boję się, że moja praca badawcza mogłaby się zakończyć +5 kg w pupsonie

    A muszki mnie przestraszyły bo nie chciałabym żeby mi się rozeszły po kuchni. Zioły mam na parapecie przy kuchennym oknie. Gdybym miała na balkonie to luz. Ale ja mam balkon bardzo wietrzny i żadne doniczki mi się nie utrzymają. No chyba, żeby się znalazł jakiś mężczyzna, który mi założy osłonę na barierke balkonową. Już nawet kiedyś pytałam J i mówił co mam kupić w Castroamie, żeby zrobić taką osłonę jak macie u siebie. Ale już nie pamiętam, a nawet jak kupię to sama nie założę.

    Kurde, nawet nie wiecie jakim luksusem jest możliwość umycia włosów!!! Ja od czwartowego zabiegu nie myję bo nie wolno. Muszę wytrzymać do jutra wieczór. I biegać też nie mogę bo sól od potu może zaszkodzić. Jutro pobiegam i wykąpię czuprynę. Już się nie mogę doczekać efektu. Póki co wyglądam jak wylizany przez krowę z pastwiska włóczykij
    Ostatnio edytowane przez Niobe ; 09-07-2016 o 18:22

  10. #100
    Awatar Shinden
    Shinden jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    08-02-2016
    Posty
    345

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Frey, jakby co, to u mnie nie jest normalne, że jem tyle kalorii i słodkości i prawie się to na mnie nie odbija. Wiesz ile jem, wiesz, że ilościowo jest to dużo. Ale to nie do końca jest normalne. Mam niskie tsh. To podbija mój metabolizm.

    Ej, Frey! Ale ja właśnie o tym mówię! Twój brzuch się spłaszczył! To, że reszta nie opadła jeszcze to dlatego, że ty jesteś gruszka! Dlatego tobie najpierw spada brzuch! Wyrzuć tą przeklętą wagę! Możliwe, że nabrałaś wody z powodu przetrenowania i przed @. Duszo! Wszystko idzie ku dobremu! Weź się nie poddawaj! Przecież przy twoim trybie treningowym, twoja waga właśnie spadać nie powinna i nie będzie! Poza tym, możliwe, że skoro białka trochę za mało, to ci puchną, bo przecież pracujesz nimi!!! Odpocznij parę dni. Odpocznij i nie poddawaj się. I ustal sobie jeden dzień czita. Zasługujesz na niego. Wtedy idziesz z synkiem i razem z nim jesz pysznego loda, a nawet i dwa! Bo to dzień czutowy i możesz.

    Rozumiem ten smutek w głowie. Ale on jest niepotrzebny. Naprawdę, nie ma potrzeby być. Odpocznij teraz. I wróć.

    Co do białka. Kurczę. Tak jak wcześniej uważałam, że to trochę przesada z tym białkiem, tak teraz uważam, że trochę racji tu jest. Wystarczą mi dwa dni w tygodniu ze zwiększoną ilością białka i czuję różnicę. Dwa razy w tygodniu. Ja wiem, że te trzy miesiące powrotu do mięsa nie wpłynęły dobrze na moją psychikę, ani na prędkość. Ale świetnie na moje mięśnie. Więc teraz, skoro jest tyle dobrych owoców, robię koktajle białkowe (z soi). Średnie, ale jako jedyne zjadliwe. Bo na samej wodzie, albo mleku sojowym, nie daję rady.
    Tylko dzięki temu, że jadam ryby, to taki białkowy koktajl robię raz w tygodniu. Naprawdę dobrze mi robi.
    Jak mam sen, gdzie stoły uginają się od mięsiwa, to wiem, że białka za mało i przegapiłam "dokarmianie mięśni".

    Jeśli nie ryby, nie jajka, nie proszek, to zostają już tylko strączki. Choć one mają mało i trzeba sporo ich jeść. A może białko w proszku przemyć sobie w batonach? Omletach z owocami? Kurczę. Przyznaję, że czasem zdarza mi się zjeść nawet 4 jaja w ciągu jednego dnia. Ale tylko te jedne. Żadne inne. Może znajdź takie, które cię nie uczulą? Uwaga, niektóre ekologiczne też mnie uczulają To przez witaminy, którymi karmione są kury. Tak myślę...

    Mój naljepszy omlet na świecie białkowy to: 2 jaja + puszka tuńczyka w sosie własnym i około 4-5 łyżek soczewicy. Ciutka mąki (nie jest niezbędna, ale wtedy przyda się szeroka łopatka) i przyprawy. Pyszne. Na to kładę zielsko, pomidora, ogórka... co tam mam. Ale jakby omleta zrobić "na słodko" z proszkiem białkowym i z owocami i orzechami?

Strona 10 z 36 PierwszyPierwszy ... 8 9 10 11 12 20 ... OstatniOstatni

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •