Odp: Magiczny kociołek. - Część 1
Witaj Chimerko!
Miło Cię "widzieć" :-)
I miło widzieć znów działające forum...
Ostatnio mało mnie tu było z braku czasu ale dopiero jak forum padło uświadomiłam sobie jak mi brakuje choćby tylko czytania (w pracy hihihihi) Waszych historii :love:
Fajnie widzieć jak działacie wszystkie razem bo wtedy i ja mam większą motywację.
Choć właściwie motywacji mi chyba nie brakuje , raczej siły, i czasu....
U Was też taka depresyjna pogoda?
Kurczę, już nie mogę znieść tej szarówki.
Jak dzisiaj wracając do domu zobaczyłam słońce zza chmury świecące przez szyby autobusu to od razu mi się zachciało wystawić buzię do tego słońca...
No dobra, lecę zjeść zupę i z młodym do lekcji usiąść :-)
Odp: Magiczny kociołek. - Część 1
foooruuuuum :heart:
Chimere!!! :love:
nie mam kiedy się po tyłku podrapać. Zocha (psina) już przyzwyczaiła się, że codziennie zostaje w domu .Nie jest to dla niej problemem. Nawet na 3h. Choć w piątek zostanie na dłużej ;)
Wrócę tu. Naprawdę. Tylko muszę odpocząć od życia trochę :D Lubię tą prędkość, ale już chciałabym zwolnić. I zacząć biegać! PMS nierozbiegany daje w kość podwójnie ;)
Odp: Magiczny kociołek. - Część 1
o matko, nie ma to jak usnąć dopiero o 3 nad ranem i wstać po 7.... Poszłam do salonu, bo nie mogłam spać. I chyba mamy jakieś zwierze dodatkowe w domu, bo coś terkotało dziwnie. Ale bałam się wstać :D
zjeść na śniadanie 4 kromki podgrzane z pastą kokosową i moimi powidłami........ czuję się ubogacona doświadczeniem przyjemności!
Odp: Magiczny kociołek. - Część 1
Hehe myśmy świętowali noc Samhain... nawet nie wiem do której :-)
Taka noc z czarami i przodkami...
A potem zasnęłam i przywołali mnie Ci o ktorych zapomniałam wspomnieć tego wieczoru.... Zaprosili do bardzo starego domu, do piwnicy... i nagle usłyszałam jak wszystko zaczyna trzeszczeć, spojrzałam w górę a na sklepieniu zaczęła powstawać rysa pęknięcia. Pomyślałam sobie (choć bez większego strachu), że chyba nie zdążę już uciec... i nagle... trach.... zawaliło się... ogłuszył mnie taki niesamowity huk i ... cisza. A w tej ciszy zaczęły płynąć do mnie twarze umarłych, niekoniecznie piękne i miłe... dopiero wtedy poczułam strach.
J w tym czasie siedział jeszcze w salonie i medytował... Potem powiedział, że słyszał mój dziwny szybki oddech i pomyślał, że mam zły sen więc podgłosił muzykę. Ta muzyka pozwoliła mi wrócić i wybudzić się.
Zostawiam ją dla Was :-)
https://youtu.be/njoJTpXptks
Odp: Magiczny kociołek. - Część 1
Forum działa a nikogo nie ma :-( buuuuu......
Halo! Haaaaloooooo!
Odp: Magiczny kociołek. - Część 1
Melduję się. Cała ale chorawa. Czuję się jak kupka nieszczęścia.
Odp: Magiczny kociołek. - Część 1
o rany, co to się stało? czemu chora? Ty chora, Shine chora..... nie dobrze.... :-(
Odp: Magiczny kociołek. - Część 1
Kurde, niby nic poważnego, a jestem bez sił. Jakby mnie rozkładało ale się bało rozłożyć. Na szczęście nie mam gorączki i chodzę do pracy. Natomiast boli mnie całe ciało. Przede wszystkim głowa i z tyłu między łopatkami. Ale to nie są bole takie w związku z moją dyskopatią odcinka szyjnego (te znam bo tu też przecież mam zonka), ale takie mięsniowe, jak przy grypie.
Najchętniej nie wychodziłabym z domu.
A jeszcze w piątek zepsuła mi się wyciskarka. Tak jakby zablokował sie ślimak i po użyciu nie mogłam jej rozłożyć do mycia bo ślimak trzyma wszytskie elementy razem. No nie da się rozebrać. Zgłosiłam usterkę i jutro przyjedzie po nią kurier z serwisu. Fajnie, co? Nigdzie nie muszę jej wozić bo producent bierze transport na siebie. Gorzej, że w nieumytcyh cześciach zalęgła się w mig pleśń i chyba będą musieli mi wymienić wszystkie elementy mające styczność z warzywami. Spoko, ale śmiedzi jak z gorzelni :) Zapakowałam do pudła, niech se rozkosznie gnije.
Co u was, Wiedźmiska? Ja mam pomalowane na czerwień burgundową pazurki! Szok!!! http://dieta.pl/grupy_wsparcia/images/smilies/gasp.gifWasza wina http://dieta.pl/grupy_wsparcia/images/smilies/666.gif
Wracamy na forum bo się stęskniłam od niedzieli http://dieta.pl/grupy_wsparcia/images/smilies/love.gif
Odp: Magiczny kociołek. - Część 1
Ogłoszenie parafialne:
Zapisałam się i opłaciłam CT
Dziękuję za uwagę.
http://dieta.pl/grupy_wsparcia/images/smilies/out.gif
Odp: Magiczny kociołek. - Część 1
Cytat:
Zamieszczone przez
Niobe
Kurde, niby nic poważnego, a jestem bez sił. Jakby mnie rozkładało ale się bało rozłożyć. Na szczęście nie mam gorączki i chodzę do pracy. Natomiast boli mnie całe ciało. Przede wszystkim głowa i z tyłu między łopatkami. Ale to nie są bole takie w związku z moją dyskopatią odcinka szyjnego (te znam bo tu też przecież mam zonka), ale takie mięsniowe, jak przy grypie.
Najchętniej nie wychodziłabym z domu.
:( Chciałam powiedzieć, że wypoczniesz w weekend, ale zdaje się, że dopiero się zakończył...
Ja już wychodzę z choróbska. Płuczę zatoki i jem czosnek. To jest chyba jedyna rzecz, która mi pomaga. Jak G się rozłożył, to zapomniałam dbać w tym samym czasie o siebie. Bo musiałam myśleć co ugotować, zrobić zakupy, dbać ponad miarę o czystość, aby się nie zarazić jelitówką :P I się pogorszyło. Do tego @. Komplet! Ale jak G poszedł na uczelnię, to wróciłam do pamiętania o sobie i już wczoraj mogłam pobiec :heart: Faktem jest, że prawie umarłam, tak się zdyszałam, ale było bardzo fajnie. Chociaż nie było czasu na "odpłynięcie", bo łatwo było się wygibać na liściach. A potem trzeba było jeszcze drogę znaleźć, bom ją zgubiła ;)
I jeszcze bieg. Bo TeDe zaprosiła nas do siebie i dodatkowo na bieg niepodległości. Chciałam biec, ale przy chorobie... Nie. Tak naprawdę to nie chciałam biec. Miałam taki plan przy zapisywaniu się na Połówkę Piastkowską. Ale biorąc pod uwagę, że prawie nie pobiegłam w połówce, to gdzie ja się jeszcze pcham na dyszkę w JG? Widziałam profil trasy. Super, naprawdę super! Pod warunkiem, że nie jestem po chorobie i naprawdę mam ochotę pobiec. A ja nie mam. Jakby to była płaska trasa, to mogę potraktować rekreacyjnie (chociaż znając mnie, to właśnie po płaskim bym popędziła. Ale z wyboru, a nie przymusu), ale jak potraktować rekreacyjnie bieg "góra-dół"? Jakbyście biegły, to jeszcze bym się jakoś zmusiła. Bo widziałabym sens. Ale tak? No wieeem, TeDe biegnie, ale z nią nie mam takiej więzi, więc nie jest to dla mnie wow bieg. Poza tym, jakoś tak psychicznie... kolejne zawody.... Nie widzę sensu. I w głowie miałam, że nie chcę biec. To G bardziej zależało, aby pojechać, spotkać się, spędzić razem czas. I w pewnym momencie, jak gorączka wróciła, G zaczął mówić o biegu, czy się zapisałam. I że jeśli nie chcę biec, to nie muszę i nie jedziemy. Ogarnął wreszcie, że moja niechęć nie jest spowodowana leniem tylko zwyczajnie niechęcią do do kolejnego przeciążenia. Po chorobie, po obfitym @ ja jeszcze mam biec w takim biegu? W końcu ciało nie wytrzyma i się wyłączy! On po chorobie dziś nie idzie na trening. A ja mam jechać na zawody?
hahahahahaha :D
Ja dość szybko musiałam zmyć moją zieleń butelkową. I po raz drugi w życiu mam zafarbowane paznokcie! :D Ciężki kaliber ;) Muszę kupić sobie podkład :D Nawet po czerwieniach nie miałam takiego problemu. Tylko po żółtym ;)
Cytat:
Zamieszczone przez
Niobe
juhuuuuuuuuuuuuuu :party:
Wczoraj wieczorem G mówi do mnie, że dziś śpimy do oporu. Nie włącza budzika, nie ważne o której się obudzimy.
Wizja wyspania się była CUDOWNAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!
...
i obudziliśmy się oboje o 6:30.................... A poszliśmy spać przed 24:00.......
to strasznie smutna historia.... :P