Suszona nie ma innej rady jak raz dać sobie kopa w du-- za przeproszeniem i zacząć coś robić - nie wyznaczaj sobie diety 1000kcal, ale spróbuj najpierw w ogóle zapanować nad napadami żarłoctwa, jedz normalnie w przeciągu dnia, niech nie masz uczucia, że przecież tyle się namęczyłać to masz prawo by zjeść co dobrego.
Sama przechodzę napady po 6000kcal, chleb z majonezem, kostki cukru, piernik, owocki, jogurty - wpada co popadnie . Ja swojej osiemnastki w ogóle nie przeżyłam - nie byłam świetną laską z imprez, więc nie było z kim jej przeżyć, ważyłam 60kg na 163cm i mówiono o mnie w klasie kujon - a teraz na uniwersytecie ze świetnym chłopakiem - duszą tego najbardziej in towarzystwa na roku, nauczyłam się przez te dwa lata na tyle już panować nad jedzeniem, że waga zeszła do niecałych 53kg. Owszem są napady, ale nie codziennie, czasami przez miesiąc ich nie ma a ja jem - normalne rzeczy, tak jak inni - mam ochotę to damy sobie z paczką tortelinni na akademiku o 23wieczorem...tylko trza poznać swoje granice i nauczyć rozumnie korygować życie.
Suszona nikt nie powiniem mówić, że to łatwo przecie, że trzeba po prostu przestać żreć, bo to nie tak, że od dziś nie ma kompulsu i wszystko jest O.K. - ale też można z tym wygrać, trzeba się też ale pogodzić z tym, że zazwyczaj nie wygrywa się z kompulsami w tydzień, nawet miesiąc albo rok...ale można żyć lepiej
Lato w wadze 70kg nie jest optymistyczne, ale zróíb z teg wyzwanie i pokaż się w szkole chudsza, mądrzejsza, lepsza - co z tego że nie będziesz może latać w mini XS - masz 18lat i nie jest pisane, że tych najlepszych słonecznych lat nie możesz przeżyć kiedy innym razem. Z drugiej strony pokaż tym wszystkich boleśnie zarozumiałym chuderlakom, że no co - masz 70kg, ale więcej w ciebie sexapilu od wszystkich tych wieszaków razem wziętych...
Suszona spróbuj przynajmniej uwierzyć...