-
cisza nastała...
nie będe opisywac dzisiejszego dnia, bo wszystko przebiegło w zasadzie tak samo jak wczoraj ale rpzyznam szczerze, że rano czułam się naprawdę lżej. wspaniałe uczucie
zaczęłam się zastanawiac jak to będzie w trakcie roku szkolnego... w wakacje to ja sobie mogę jesc te 5 posiłków i sie niczym nie przejmowac, ale od 1 wrzesnia to czarno to widzę... w tygodniu wstaję pomiędzy 5:45 a 7:30 tak średnio. wracam najwczesniej o 14:00, a najpózniej o 16:00. problem polega na tym, że o tej porze rano BARDZO mało jem. albo w ogóle. mam czas na sniadanie, ale czasem po jednym ugryzieniu kromki chleba mam ochote zwrocic, bo czuje sie tak jakby "przepełniona". w szkole nie jem nic, ewentualnie wypijam sok. obiad zawsze jem normalnie, ale o róznych porach. od pazdziernika dojdzie jeszcze angielski wiec 2h odpadną na jedzenie dodatkowo. to kompletnie nie sprzyja, bo do domu będe wracać po 19 dwa razy w tygodniu. macie jakis pomysl jak to rozplanowac? boje się, że w taki sposób ilość kalorii może sie drastycznie zmniejszyc, a to nie wroy nic dobrego...
-
Karolinko, myślę o tym tam samo, a mój organizm rano reaguje podobnie.
I boję się tego, dziś nawet śniło ma się szkola.
Zabieranie jogurtów do szkoły, owoców, a potem brak ochoty na nie...
Nie no dawałam sobie rade z mineralna i jogurtami, marchewkami itp. ale będę musiała wyszukiwać czegoś do urozmaicenia, czasem bede jeść batoniki musli, co ja poradzę...
Smuci mnie to, jeszcze nie mam nawet planu lekcji. Nie jade z tatą do Skórcza bo 'muszę jeść'! Załosne...
-
ja sie juz przyzwyczaiłam, że w szkole nic nie jem. no a rano bardzo mało. ale przeciez to jest 8-9 godzin bez jedzenia jak pozniej zjem 2 posilki po 600kcal to to mądre nie będzie... chyba będziemy musiały cos rozsądnego wymyslic na rok szkolny, nie sadzisz?
u mnie 3 dzien z serii "jest dobrze" tzn. wychdoze na 1000-1200kcal spokojnie, wieczorem 30min. intensywnej gimnastyki... i przede wszystkim czas szybciej leci! chociaz dzisiaj na 2 sniadanie zjadłam kawalek ciasta... robilysmy wczoraj z mamą, zadne "slodkie tłustosci", tylko, ze biszkopt 200kcal, ale na tym poprzestałam... chyba nie zaszkodzi
-
Ladnie, ladnie trzymaj tak dalej, a napewno sie wszystko uda
Ja ze szkola nie mialam problemu, bo diete zaczelam w maju i jakos spokojnie sobie wszystko rozpracowalam.
Jadlam sniadanie w domu o 7.00, potem kolo 10.00-11.00 drugie sniadanie w szkole, (czasem cos jeszcze ok 14.00 - bo w szkole zawsze siedze po 8h :/) po powrocie do domu zjadalam obiadek i w zaleznosci od tego czy w szkole jadlam tylko raz czy dwa, to albo zjadalam jakis deser i pozniej o 18.00 kolacje, albo po obiedzie juz tylko kolacje...
Ja dawalam rade tym bardziej, ze kolezanka nauczyla mnie jesc sniadanie w domu i teraz bez porannego posilku po prostu nie funkcjonuje...
-
aaaa kocham biszkopta
tez mialam problem w szkole. zaczelam sobie nosic jedzonko (sniadanko i drugie sniadanko) na poczatku ludzie troche krzywo sie aptrzyli kiedy porchupywałąm marchewke albo pomidory, pozniej moje kolezanki poszły w moje slady i przezucily sie na zdrowsza zywnosc zaoszczedzilam kupe kasy (nie kupowałam coli i drozdzowek) i moja dietka super sie ulozyla buzka;*
-
no nie wiem... będę to musiała jakos rozpracować, bo nie chcę dac za wygraną. wiem, że gdybym teraz zrezygnowała z diety to juz drugi raz nie zmobilizowałabym się... tylko muszę to sobie wszystko ładnie rozplanowac na dni szkolne
dzien dzisiejszy pod wezwaniem banana zjadłam baton z bananem i zbożami, 1 banana i 2 szklanki nektaru bananowego kooocham banany chociaz słodkie sa ale mysle, że jeden taki dzien nie zaszkodzi. ogółem powinno wyjsc 1200kcal za dzisiaj. czyli norma. a jutro ważenie i mierzenie moja chwila prawdy dam Wam znać jak juz wszystko wymierzę
ostatnio co jakis czas kupuję wafelki śmietankowe z serii "Lekka" (Wawel) i jakies ciasteczka bez cukru z działu dietetycznego w jednym ze sklepow... i powiem Wam, ze to wcale nie jest takie głupie... pozwalam sobie np. na 1 wafelka i 2 ciastka (a sa miniaturkowe) i wystarcza mi to jesli po prostu mam ochote na cos slodkawego. przed dietą pochłonęłabym cała paczke ciastek i wafelek od razu... a tak takie paczki starczają na tydzien. no chyba, ze nie mam ochoty. zaczynam wyciągać wnioski...
mysle tez powaznie nad dieta South Beach. jesli juz kupie tą książkę to przechodzę na SB od 1 wrzesnia
bużka dla Was wszystkich :*
-
Słonko :* będe 3mać bardzo mocno kciuki za Twoją dietkę cały czas trzymam, ale będe trzy,mać jeszcze bardziej jestem epwna że Ci się uda
Booziaczki :*:*:*
-
nie wiem czy mam sie śmiac czy płakać
może mi któraś z Was wyjaśnić jakim cudem z 72,5kg się zrobiło 74kg? bo ja tego nie rozumiem... jem cały czas tak samo, 1200kcal, ćwiczę wieczorami. po rozmowie z moim domowym ekspertem wprowadzam kolejne zmiany w jadłospisie, bo tak dalej byc nie może... ciemne pieczywo, chleby graham i te wszystkie calkowicie zastepuję chlebem WASA, chrupkie, żytnie <3 moje ulubione, a w 1 kromce 29kcal. i wszystkie jogurty owocowe, Jogobella jednak słodzona jest... zastępuję tylko naturalnym, bez cukru DANONE. tak nie może być...
to była kwestia do płaczu. teraz kwestia do uśmiechu...
przedramię (l): 32cm
przedramię (p): 33cm
pas (okolice pępka): 79,5cm
biodra: 95cm
udo (l): 59cm
udo (p): 60cm
łydka (l): 40cm
łydka (p): 40cm
w pasie straciłam ponad 4 cm, w udzie też. przedramiona ok. 1cm-0,5cm stracone.
ja tego troche nie rozumiem... przybrałam na wadze, a straciłam dośc duzo centymetrow... bo moim zdaniem 4cm to duzo. w zasadzie bardziej zalezy mi na centymetrach, a nie na wadze (a waga i centymetry nie zawsze idą w parze) dlatego nie wiem co mam mysleć. ale jedno wiem na pewno... nie poddam się.
-
Karolinko :* Cieszę się z Twoich sukcesów ale wagą się nie przejmuj bo jesli dużo ćwiczysz zwiększa się masa mięsniowa i 1 kg tłuszczu nie równa się 1 kg mięśni... mięśnie są cięższe
-
staram sie właśnie myslec w takich kategoriach. narazie sie udaje
:*
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki