witam.
wczoraj znowu pofolgowałam i jaki rezultat? mało nie upadłam, gdy stanęłam dzisiaj na wadze. 58 kg! co prawda - słodyczy było b. dużo, u koleżanki ciastka, ciasteczka, chipsy, a potem jeszcze w domu dużo biszkoptów i torcik. jak już zaczęłam jeść, to skończył się umiar. ale żeby skoczyło 2 kg? tragedia... ale było, minęło.
dzisiaj robię znowu dzień oczyszczający. zjadłam tylko obiad, nie było mowy o opuszczeniu tego posiłku. wyszło jakieś 250-300 kcal.
i nie mogę więcej dzisiaj zjeść. no poprostu, jestem na siebie tak cholernie zła za ten wczorajszy wyskok.
oszukuję teraz żołądek gryzę już drugą godzinę gumę Winterfresh. liczyłam kalorie jeśli chodzi o te drazetki, to jedna ma 2,1 kcal. oj, moja szczęka będzie cierpieć, ale cóż...
w kuchni stoi 1,5 l czerwonej herbaty. nawet nie wiedziałam, że z jednej torebeczki da się tyle zrobić i nawet dobra jest.
mam nadzieję, że dotrwam do 19 bez jedzenia. jak będzie mi się chciało strasznie jeść, to pójdę spać, wyśpię się przynajmniej.
no nic... idę głowę myć.
papa :*