Pazera-jestes super babka.Nie poddam sie,bede walczyla
Sluchajcie moje mile-tak naprawde to ja mam ochote walczyc ze soba,nawet tydzien temu zapisalam sie do clubu xxl. Wlasanie przed chwila tlumaczylam sie dziewczynie ktora to prowadzi,zeby wziela mnie pod uwage dopiero od tego tygodnia-cala ja-zawsze robie sobie obietnice i ...NIC.Robie wszystko zeby wykrzesac z siebie ta iskre ,zeby odpalic motor odchudzania.Wiem ze jestem do tego zdolna bo przeciez juz tyle razy mi sie udawalo...No wlasnie moze za wiele razy mi sie udawalo schudnac i wewnetrznie uwierzylam ze to nic takiego,ze jak bede tylko chciala to latwo mi pojdzie ...a dzisiaj jeszcze ten paczek,bo od jutra to hohoho...No i tak w nieskonczonosc przesuwam to jutro.Wierzcie albo nie ale moim postanowieniem noworocznym bylo odchudzanie sie od 1stycznia....tylko ze jakims dziwnym zbiegiem okolicznosci CODZIENNIE znajdowalam jakas przeszkode i tak prawie od dwoch miesiecy przesuwam to na jutro...albo moze poniedzialek...Rezultat jest taki ze 104kg na wadze jest jak byk,choc bylo juz 103...Czasem zastanawiam sie dlaczego zapuscilam sie tak okropnie?Wage mam od zawsze...waze sie bardzo czesto ...i za kazdym wazeniem stwierdzam ze musze sie za siebie wziac...po czym ide do kuchni i jak zaczne jesc to sie nie umiem zatrzymac!
Zupelnie na odwrot-tak jakby moj rozum odbieral polecenia nie ode mnie ale od mojego wroga zoladka
Czytalam pare postow od dziewczyn ktore rzucily albo rzucaja palenie -ze kazdy przypadkowo wypalony papieros wciagal je z powrotem w nalog.Tak jest ze mna-kazdy kes powoduje powrot do nalogu.Nie moge przeciez przestac jesc-choc wydaje mi sie ze to byloby najbardziej skuteczne.
Wiem co mowie bo kiedys,przez 10-12lat palilam 2 paczki dziennie-od 14lat nie pale,ale wiem ze dla nalogowca jedyna mozliwosc przestania to rzucenie absolutne papierosow.Wyobrazcie sobie ze palaczowi( tak jak nam) mowi ktos ze trzeba ograniczyc do 3-5papierosow (malych posilkow)dziennie-nie popalac(nie pojadac) itd...
Palacz w zyciu nie oduczylby sie palic a my musimy sobie poradzic z naszym nalogiem....
Czasem sobie mysle ze to walka z wiatrakami...
Acha-jeszcze jedno spostrzezenie ktorym sie juz dzielilam gdzies na forum,ale mam ochote to powtorzyc:Czy zauwazylyscie ze jak robia filmy o nalogowcach ktorzy walcza z nalogiem to zawsze sa to bardzo wzruszajace filmy i sceny???Oczywiscie jesli chodzi o alkoholikow albo narkomanow...bo grubas walczacy z jedzeniem to zawsze jest baaardzo smieszne Ktoras z forumowiczek powiedziala ze juz lepiej byc alkoholokiem,zgadzam sie z tym w 100% Wszyscy cie w takim wypadku wspomagaja w twojej walce,podchodza ze zrozumieniem,masz pomoc skad chcesz bo to choroba spoleczna .A ja sie pytam-a moja choroba?Czy my naprawde mozemy wzbudzac tylko smiech rzucajac sie na paczka?
Ej,dziewczyny rozpisalam sie,bo w duszy mi cos gra...Pazera-rzuc jakims dowcipem dla rozladowania napiecia.
Kochane moje-dziekuje za slowa otuchy.Szczerze mowiac w skrytosci ducha liczylam na to ze nie dacie mi opuscic tego forum.DZIEKUJE