Podstolino - dziękuję za mądrość i wsparcie .. ściskam Cię serdecznie
Podstolino - dziękuję za mądrość i wsparcie .. ściskam Cię serdecznie
Kaloria - Mała, wredna istota, która siedzi w Twojej szafie i co noc
zszywa Ci coraz ciaśniej ubrania...Moje początki A tu ja w całej okazałości
Podstolinko, Irenko, przykro mi,że dopiero teraz przeczytałam co ostatnio przeżyłaś. Bardzo Ci współczuję, pomodlę się za Twojego brata i za całą Waszą rodzinę. Najgorzej,że człowiekowi w takich sytuacjach brakuje słów. Bo nie chce urazić, nie chce łamać serca bardziej. Nie wiem, po prostu pamiętaj,że jestem z Tobą myślą.
Ireno, teraz dopiero zorientowałem się, co Cię spotkało! Współczuję Ci z całej duszy, moja żona również. Wiemy, co to stracić rodzeństwo. Krystyna utraciła wiele lat temu 29-letnią siostrę, ja 8 lat temu pogrzebałem 65-letniego brata. Jeszcze raz wyrazy współczucia i modlitwy za Zmarłego
KOCHANIE PISALAM O TYM U SIEBIE WKLEJAM I TU:
Jest to metoda mającą na celu stworzeniu równowagi w ciele.
Jest treningiem "dobrego samopoczucia". Wpływa na to jak wygląda ciało, jak je odczuwamy i jak ono pracuje.
Ćwiczenia bez stresu i męki wykonywane przy dźwiękach spokojnej muzyki wprowadzają nas w dobry nastrój i poprawiają wygląd naszego ciała. Fizjoterapeuci i osteolodzy określają tę metodę jako jedną z najbezpieczniejszych form aktywności ruchowej.
• Poprawia elastyczność ciała.
• Zwiększa siłę mięśni, w szczególności mięśni brzucha, dolnej części pleców, bioder
i pośladków.
• Równoważy siłę mięśni po obu stronach ciała.
• Poprawia kontrolę mięśni pleców oraz kończyn.
• Wysmukla sylwetkę i "wyciąga" ciało.
• Poprawia stabilność kręgosłupa.
• Zwiększa świadomość swojego ciała.
• Uczy prawidłowego, pełnego oddechu.
• Poprawia koordynację ruchową i równowagę.
• Rozluźnia ramiona, kark i górną część pleców.
• Bezpieczna rehabilitacja kontuzji stawów i kręgosłupa.
• Pomoc w prewencji kontuzji układu kostnego i mięśni.
DZISIAJ DOCHODZA CWICZENIA Z TASMA...DYNA-BAND.
MILEGO DNIA
Podstolinko, widzisz jaka ta nasza Ula bystrzacha, probuje leniwca wygonic i sadze, ze nawet sie jej udaje
Zycze miłeg dnia
Podstolino
Ja Ci bardzo, ale to bardzo dziękuje za słowa, które gdzieś ostatnio napisałaś, że trzeba żyć dalej, swoim życiem. Niby to wiedziałam, niby dążyłam w tym kierunku, ale jakos tak nijako. Dopiero teraz, jak przeczytałam te słowa napisane przez Ciebie i zastanowiłam się nad nimi, to jakby się coś we mnie odblokowało, jakby odpuściło to nieuświadamiane scierpnięcie pleców, ucisk w klatce piersiowej i ten jakby skurcz w twarzy. Poczułam, ze coś ze mnie "schodzi". Popłakałam się, ale już nie z wiadomego powodu, tylko ze wzruszenia, że to mnie opuszcza, że prawdopodobnie już nie wróci i że będzie inaczej, że będę znowu trochę bliżej siebie, tej dawnej. Przeciez starałam sie jak mogłam nie powracać do sprawy, dążyć do swojego zwykłego sposobu bycia, ale jakoś często nic z tego nie wychodziło. Teraz mam wrażenie, że wreszcie odpuściło.
To bardzo smutne, Ireno, co piszesz o cierpieniach Brata. Mnie było przynajmniej to oszczędzone. Oboje rodzice zmarli na raka, ale w zasadzie bez większych cierpień. Ojciec zaledwie w wieku 59 lat, gdy ja miałem 24 lata. Rak wątroby zmiótł Go w niecałe 2 miesiące. Mama dożyła prawie 80 lat, zabrała Ją przewlekła białaczka limfatyczna, która ujawniła się w ostatniej fazie. Najstarszy brat był księdzem, członkiem zgromadzenia ks. misjonarzy św. Wincentego, podobnie jak żyjący ostatni brat. Pracował we Francji. W 1996 r. doznał rozległego zawału, po którym serce było "jak flak". Ostatnie 3 lata życia spędził w krakowskim klasztorze, gdzie powoli gasł. Ale cóż, my zostaliśmy ze swoim życiem i za Zmarłych możemy się już tylko modlić i wspominać wszelkie dobro, które nas od Nich spotkało. Bardzo ładnie ujęła to Siringa: od żalu, największego nawet, trzeba się stopniowo wyzwalać i wracać do normalnego życia. Przesyłam najlepsze pozdrowienia dla Ciebie i Pań, kóre uważam za szczególnie bliskie: Siringi, Krysial, Psotulki. A także dla Bewika, do której prawie nigdy nie piszę, ale wyczuwam przyjazną duszę :P :P :P
pozdrawiam cię Podstolinko
chyba każdy ma swój czas i sposób na pogodzenie się z nieszczęściem.Tobie udaje się szybciej,innym jak dla Siringi wolniej,ale trzeba to dać sobie przeżyć ,nie spychać tego w głąb siebie,wtedy jest łatwiej.
Masz racje Julisiu - "nie spychać wgłąb siebie" tylko uzewnętrzniać powiedzieć, "wypłakać" na zewnatrz, uświadomić sobie nieodwracalność, tak do bólu największego. To jest proste i oczywiste, ale wtedy kiedy najbardziej potrzebne, to się o tym nie pamięta. Nawet jak jakieś okruchy tej prawdy docierały do mnie to je nieświadomie przepędzałam, bo mi przeszkadzały w zamykaniu się w tym bólu zapiekłym, w tym roztrząsaniu niesprawiedliwości i użlaniu sie na swój los. Terazjuż bedę umiała /mam nadzieję/ odzielać nieodwracalne fakty z przeszłości od tego co dzisiaj... jutro...
Zakładki