Trochę wędruję po forum i dotarłam do Twojego wątku. Widzę, ze wiele nas łączy: wiek, waga, wielokrotne próby odchudzania niweczone przez efekt jo-jo i nadzieja, że teraz to już musi sie udać. Też zdarzały mi się spektakularne schudnięcia- raz nawet o około 25 kg; do dziś pamietam to odczucie lekkosci, które towarzyszyło mi wtedy. Ale wtedy to ja jeszcze byłam studentką, więc gubienie kilogramów było fraszką- jadłam 1200 kcal, wieczorami biegałam po miasteczku akademickim. Teraz jest o wiele trudniej- startuję ze znacznie wyższego poziomu, muszę jeść około 1500 kcal, a zdarza się i więcej. Odradzono mi bieganie- bo stawy nie wytrzymają obciążenia. Zostały mi spacery, ćwiczenia na "machaczce" (nie znam prawidłowej nazwy tego urządzenia) i świadomość, że wygłodzony i ogłupiony licznymi próbami odchudzania organizm wykorzystuje skrupulatnie każdy gram jedzenia. Stąd też bierze się to Twoje zahamowanie spadku wagi. Ale w końcu waga ruszy w dół. Pozdrawiam Cię serdecznie.
Zakładki