Dzisiaj zrobiłam sobie owocowo-warzywny dzień . No i wytrzymałam. Nawet za dużo nie zjadlam. Byłam na zakupach więc nie myslałam o jedzeniu, a później sprzątanie, sprzątanie i jeszcze raz sprzątanie . Tak to już bywa . Hmm...... moja waga jest do wywalenia. Waży jak chce. Na szczęście jest jeszcze test ciuchowy i on raczej nie kłamie . Udało mi się wcisnąć w stare spodnie i nie byly takie obcisłe. Nie mogę jednak wyzbyć się przeczucia, że jak zjem więcej to przytyje(po zjedzeniu pączka "tyje w oczach"). Na szczęście nie jem słodyczy i nie czuję się rozdrażniona gdy znajomi z kalsy na każdej przerwie wcinają chrupki. Nawet sprawia mi przyjemność patrzenie jak oni jedzą. To dziwne . A może nie . Sama nie wiem. Jak myślicie? Oj ten post robi się przydługi więc kończe.
Trzymam za was kciuki
Zakładki