Ja ryb niemal nie jadam ale mąż szprota w pomidorach bez niczego zjada na śniadanie. A może po prostu z tekturką (chlebek wasa czy coś?)
Ja ryb niemal nie jadam ale mąż szprota w pomidorach bez niczego zjada na śniadanie. A może po prostu z tekturką (chlebek wasa czy coś?)
hm...z białym serem nie próbowałam...ale z wasą będzie na pewno dobry...
daj znać czy wymyśliłaś coś lepszego![]()
czesc ! wpadlam sie przywitac !
jak minal dzien ?
MęczącoNa rolkach czas mija naprawdę superszybko.
A jedzeniowo - wielce ok. Że też ja tak dietę potrafię trzymać
Nad szprotem będę pracować...A dzisiaj - niezgodnie z planem, ale cóż: łosoś z folii w przyprawach i surówka na kolację.
Plus herbatka zielona z miętą, którą uwielbiam. Lecę ją zalać, a potem Was poczytam.
Co odkryłam dzisiaj:
Po pierwsze nie cierpię biegać. W sumie nigdy nie lubiłam. O ile marsz czy rolki, czy też aerobik - sprawiają mi fizyczną i przede wszystkim psychiczną przyjemność, to biegania nie cierpię. Nie wiem dlaczego - w sumie męczy mnie, ale nie jakoś tak wybitnie, z resztą aerobik też mnie męczy - denerwuje mnie chyba to, że nie mogę spokojnie popatrzeć na kwiatki, ptaszyny i wodę, tylko patrzę pod nogi, żeby się nie zabić. Fuj.
Nie mam siły dzisiaj na żadne ćwiczenia dodatkowe :/ Może z taśmą coś poćwiczę, ale szczerze mówiąc wszystko mnie boli. Idę czytać, pozdrawiam :-*
Ależ jestem strasznie wściekła! No potwornie!
Zamówiłam te cholerne kijki w weekend. We wtorek zostały wysłane przesyłką priorytetową... I NADAL ICH NIE MA! Wrrr
To samo z cholerskim kwiatkiem można się wściec :/
Niby złość piękności szkodzi, ale i spala kalorieJakoś to przeżyję.
Dzisiaj - dietowo - ok.
Sportowo... Tragicznie. Muszę skądś wykrzesać w sobie siłę na te pół godziny ruchu
Ponadto - poważne plany sprzątaniowo-pakowanioweGóry! Nadchodzę!
a co to za kijki ?
ja tez mam dzis nerwowy a raczej stresujacy dzien !
Kijki do Nordic Walkingu. Miałam nadzieję, ze na majowy weekend już je zabiorę
Mocne postanowienia na maj: (start po powrocie z majowego weekendu):
1. Dwa razy w tygodniu, wtorki i czwartki, 19.30 aerobik w osiedlowym klubie - BPU - biodra-pośladki-uda.
2. Co środę rolki w Parku Jordana, ale w miarę możliwości więcej.
3. Przez najbliższe osiem tygodni: Program wyszczuplający z numeru Shape'a maj 2004 (co za staroć).
Tydzień pierwszy:
Poniedziałek: Marsz: niska bądź średnia intensywność wysiłku. Całkowity czas treningu - 25-50 minut.
Wtorek: Jazda na rowerze, średnia intensywność wysiłku. Całkowity czas wysiłku: 40-60 minut
Środa: Bieg: 15 mnut średniej intensywności wysiłku, 10 minut wysiłku interwałowego (minuta SIW/minuta NIW).
Czwartek: Odpoczynek
Piątek: Marsz 15-25 minut SIW + 16 minut interwał (3 SIW + 1 WIW).
Sobota: Bieg: NIW 20-35 minut
Niedziela: Rolki
Następne tygodnie rozpiszę jak wykonam pierwszy. Ponoć ten trening przez 8 tygodni pozwala spalić 3 kg wstrętnego tłuszczu (whoa, ale bym tak chciała).
Dzisiaj daruję sobie aeroby i trochę poćwiczę mięśnie brzucha (stary trening z Shape'a), i coś innego poszukam, tak żeby było te pół godziny (strasznego lenia załapałam)...
Plan przedni, realizacji będę kibicowaćJa nigdy nie lubiłam robić sobie konkretnych planów, diety też nigdy nie rozpisuję. Ale po powrocie z wydłużonego weekendu też zabieram się do roboty. Póki co - chodzę po schodach.
W ramach ciekawych działań zasadziłam jeszcze awokado wyhodowane z pestki w naczyniu (na razie uprawa hydroponiczna, zobaczymy czy wykiełkuje). Nie mam talentu do hodowania roślin, ale do odchudzania też nie miałam, a teraz (hihi) się to zmienia![]()
Kolejny już dzień z krystalicznie czystym niebem nad Krakowem. Ani jednej chmurki, a słońce gra na nosie synoptykom. Alexandretta poszła po SHape'a o kiosku i rozczarowała się, bo Shape'a nie było :/ A taką mam ohotę na tego pilatesa.
Dzisiaj olewam, odpoczywam, oszczędzam siły przed górskimi wędrówkami. Może jedynie wieczorem pójdę na rowerek z moim lubym, jak już będziemy w Nowym Sączu. A może wyciągnę całą czeredę (rodzice+psy+luby) na spacer? W każdym bądź razie nic forsownego, z tego względu, że nie chcę wędrować z zakwasami.
Zastanawiam się tylko co wezmę w góry żeby zapewnić sobie dostatecznie dużo energii na górskim szlaku...
Chyba niestetypo prostu zabiorę ze sobą jajka na twardo, pomidory i serek biały. Nie wiem, czy nie byłoby też sensownym wzięcie na przykład ugrillowanej piersi z kurczaka. Wtedy na drugie górskie sniadanie zjadłabym jajko, na obiad kurczaka i pomidora, a na podwieczorek serek biały. Cóż, coś się wymyśli.
Ale mi się straszliwie nic nie chce!!! [/i]
Zakładki