Wczoraj mialam dzien luzu, bo kalorie poszly do 1500, ale dzis bedzie juz lepiej, zreszta u mnie soboty chyba zawsze beda luzniejsze, wtedy czesto wybywam z moim lubym na dluzej i jest mniej cwiczen, troche inne jedzonko. Ale nie mam zamiaru rwac wlosow z glowy, tylko zakasac rekawy, i dalej walczyc. Wczoraj troche poczytalam sobie o roznicach w odchudzaniu kobiet i facetow i jedna z roznic bylo to, ze kobietki czesto kiedy im nie wyjdzie, to juz rzucaja diete w trzy diably i koniec. A ja tak nie zrobie i koniec. Nawet jesli beda wpadki, to bede dalej walczyc, a Was biore na swiadkow.
Dzis jeszcze nie pocwiczylam, bo za pozno wstalam (ale mi sie dobrze spi w tym deszczu), ale bedzie na pewno skakanka, zrobie sobie fat burnera, i moze jakies 8-minut. Bo o rowerze na dworze chyba nie mam co dzis marzyc... no nic, zobaczymy
Buziaki dla wszystkich...